wtorek, 5 grudnia 2017

Od Quicka

Siedziałem w pokoju i oglądałem wiadomości gdy weszła Roz z Damonem. Wystarczyła mi jej mina. I fakt że przytuliła się do mnie a z oczu popłynęły jej łzy.
- Roz skarbie co się dzieje? - dopytałem
- Drake się wynosi i zabiera ze sobą Filipa usuwa się z mojego życia.
- Chwila usunąć to trzeba, po chuj mu Filip rety. Jak by dłoń miała 8 palców to wszystkie by je obciął. Filip jest moim więzniem i nikt nie będzie się stąd wyprowadzał.
Zdecydowanie zszedłem na dół. Nie zastałem Drake'a w salonie.
- Dziwki szwagier gdzie mój jest?
- Poszedł do piwnicy - stwierdziła granatowo włosa.
- Powinieneś powiedzieć lesby - wysyczała Pati
- Ciekawe czy lesba mówiła byś o swojej kochance gdybym ją wyruchał.
- Nie zrobił byś tego - stwierdziła stanowczo
- Dziękuje że pozwolił szef mi z Pati zamieszkać tutaj
- Gdzie on jest? - dopytałem
- Nie rejestrujesz - fuknęła Pati
- Zarejestrowałem tyle że rozjebie ci mózg na ścianie za moment
Nie czekając na odpowiedz skierowałem się do piwnicy. Drake właśnie majstrował przy kajdankach Filipach.
- Może kluczyk zamiast drucika? - dopytałem z wymierzoną bronią.
- Ruletka - uśmiechnął się Drake
- Strzał Pelego
Po chwili Filip padł trupem.
- Komu wysłałeś jego paluszki? - dopytałem - wczoraj ze mną piłeś dziś uciekasz. Roz nie chce wybierać między nami
- I tak wybrała by ciebie - powiedział sucho Drake - kazałem jej
- No fajnie siebie rozumiesz Drake'uś wybierz swego męża to rozkaz Rozalio
Drake prychnął śmiechem.
- Zabrzmiałeś śmiesznie - skomentował
- Ty wiesz Drake że w tej chwili twój mózg kpi z ciebie tak samo jak ty ze mnie.
- Sugerujesz że moja bania śmieje się ze mnie
- No ba. Drake to nie o ciebie chodzi. Chcesz powtórki z rozrywki. Wszyscy troje jesteśmy głupi ja narwany i pojebany, ty nie wiem dziwny i skomplikowany.
- Najlepszy duet nocny - mruknął Drake
- No - dodałem - i między nami szmaragdowe oczy
- Po pierwsze - zaczął Drake - nie rozumiem mamy wyruchać obaj drogocenny kamień.
- Debilu o twojej siostrze gadam
- No ubierasz ją w diamenty to wiem ale że cenisz jak szmaragd.
- Bo ma zielone oczy - dodałem
- Ale szmaragd jest tańszy niż diament.
- Drake opiekowałeś się Roz przez te wszystkie miesiące epidemii.
- No teraz twoja kolej mistrzu.
- Szwagier takich trzech jak nas dwóch to nie ma ani jednego
- Chcesz spierdalać - powiedział Drake - łatwiej będzie gdy ja to zrobię.
- Szczerze obaj nie chcemy ranić serca Roz co
- Nie - pokiwał głową - i che odzyskać Alex. Daliśmy dupy na całej linii wszyscy. A zostanę gdy ty zostaniesz - stwierdził Drake
- Ja zawarłem pakt z diabłem. Zawrzyjmy umowę między sobą. Tobie i mi chodzi o dobro Roz. Zrobimy ruchy w którąś stronę gdy urodzi.
Teraz puściłem jemu rozmowę z doktorkiem. Wtedy ku mojemu zdziwieniu. Drake dobitnie powiedział
- Pozwolisz zabić mi tego konowała
- No wiesz szwagier nie miałem tego w planie raczej przenieść Roz do innego lekarza.
- Po tym co usłyszałem było by mi zdecydowanie lepiej - powiedział Drake
- Zamieniasz się we mnie - skomentowałem
- Pożyczysz ciuszków - uśmiechnął się 
- Drake'uś nowe będą lepsze.
- Braterstwo krwi? - dopytał Drake
- Dobra jaramy ogień trzeba nóż przypalić
Po kilku minutach dziabnąłem się.
- W kucie centralnie - stwierdził z uśmiechem Drake
- Nie pierdol dziabaj bo się wykrwawię aorta to jest
- Gorący w chuj ten nóż
Ale przeciął
- Teraz rączki dadzą sobie buzi
- Z jęzorem - dodał Drake
- Ta Drake'uś liż tą chorą łapę swoją łapą.
- Jesteście chorzy - wszedł Luke
- Miłość, honor, ojczyzna, liż łapę - dziabnął go i przytknął jego łapę do swojej. A potem do mojej. - pamiętaj miłość, honor, ojczyzna.
Luke zbladł a Drake do niego
- Mścicieli trzech z którą bombą wolisz latać?
Luke ścisnął swoją rękę i stwierdził że jesteśmy popierdoleni. dokładniej wyraził się tak
- Jebane skurwysyny ja będę miał dziecko
- No wiem - odparłem - jesteś mi winien 700 zł
- Kurwa ja czegoś nie wiem? - dopytał Drake
- Ciąża jest wiatropylna - uśmiechnąłem się - jest takie plastikowe cuś - kontynuowałem
- No tak test, szczysz i wiesz
Drake gdzieś pobiegł za chwilę wrócił. Z testem który miał dwie kreski.
- Kto jeszcze jest w ciąży? - dopytałem zdziwiony
- Ja na to naszczałem - opowiedział Drake
Spanikował wybiegł i wrzeszczy na Amandę żeby zrobiła mu USG. Zrobiło się niesamowite zamieszanie. Dopiero Robert który na szczęście przyszedł wytłumaczył nam że test ciążowy działa na kobiety natomiast u mężczyzn zawsze wyjdzie pozytywny. Bo mają pewien współczynnik który mają kobiety tylko w ciąży. Wtedy zeszła Roz a Drake zaczął ją przytulać i całować.
- Siostra ja prawie byłem w ciąży - powiedział
- Tobie to już całkiem odbiło - powiedziała Roz
- Mścicieli jest trzech Roz - zaczął Drake - ja, Quick i Luke nie możemy żyć odrębnie. Bo jesteśmy braćmi krwi. A ja przez chwilę byłem nawet w ciąży. Tylko Robert to popsuł.
- Głupek - uśmiechnęła się Roz - o co chodzi John - podeszła do mnie i przytuliła się
- Wiesz Roz ja nie bardzo wiem. Ale Drake nigdzie nie pojedzie nie pójdzie. Przypieczętowaliśmy to krwią.
- Kurwa teraz to ja będę musiał prać dywan - wściekł się Krzysiek
Amanda od raz poleciła mi uciskać żyłę.
- Ty jesteś mądry - gnoju ryknęła - przecinać sobie aortę
I pobiegła przynajmniej chciała do gabinetu. Podciąłem ją wyrżnęła głową w stół.
- Bam - usłyszałem głos Damona który pokazywał palcem na leżącą Amandę - tata kuku
Podszedł popatrzył dokładniej
- Mama tata lel
Co znaczyło w jego tłumaczeniu że leci mi krew.
- Tata jest... - zaczęła Roz
Świrnięty pokazał Damon. Pierwszy raz w życiu Damon dostał w tyłek. Dokładnie Roz zdjęła mu pieluchę i przywali mu porządnego klapsa. Damon się rozryczał bo nigdy jeszcze nie dostał.
- Nie możesz tak mówić o swoim ojcu - wrzeszczała na niego
Jeszcze raz się na niego zamachnęła i chciała coś powiedzieć. Delikatnie złapałem ją za rękę powstrzymując ją od wymierzenia kolejnego ciosu Damonowi. Ten ryczał w niebo głosy.
- Skarbie on nie rozumie - powiedziałem
- Nie może tak o tobie mówić - powiedziała - nikt nie może - wrzasnęła aż podskoczyła Sonia i babcia.
Już nie wiedziałem kogo mam ratować z opresji Damona czy Roz. Ale fakt jest taki że przy tak debilnym życiu nikt nie jest normalny. Ja zająłem się Roz. Jula ubrała Damona chciała go nawet zabrać ale jej nie pozwoliłem. Spojrzałem porozumiewawczo na Drake'a
- Przegięliśmy pałę - stwierdził
Wziął ode mnie Damona ja w swoim zwyczajem wziąłem Roz na ręce. I zaniosłem do pokoju.
- Nie trzeba mnie nosić - stwierdziła
- Ale ja to lubię - dodałem - jesteś moją księżniczką
Zaniosłem ją do pokoju. Drake postawił Damona i zamknął drzwi. Po chwili dopiero Roz oprzytomniała.
- Nie jestem dobrą matką - zaczęła płakać - nawet jego uderzyłam za ciebie. To twój syn nie powinien się wyrażać tak o ojcu
- Skarbie on nie rozumie jeszcze tego. Nic się nie stało. Za dużo mu poluzowałem - stwierdziłem - to moja wina.
Roz wtuliła się we mnie. Gdy usiadłem na wyro a Damon wdrapał się jej na kolana i zaczął beczeć razem z nią.
- Widzisz księżniczko - mówiłem spokojnie - on wie że sprawił ci przykrość, że zrobił zle. Nie smutaj już. I nie denerwuj się.
- Ale zostaniemy tutaj
- Dla ciebie zniosę wszystko kochanie     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz