A jednak to prawda. Quick naprawdę chce się wynieść. Wszystko się po komplikowało. Powiedział że chce tych dzieci więc przynajmniej pod tym względem się uspokoiłam. Bo bałam się że to wszystko przez moją ciąże. Zapewnił również że nie chce mnie zostawiać, ale sama już nie wiedziałam. Przecież gdybym nie podsłuchała tej rozmowy on by poszedł a ja o niczym bym nawet nie wiedziała. Bo chyba taki był plan. Dobre w tym tyle że jakoś dotarłam do Drake'a. I próbował pogadać z Quickiem. To dwa osły i któryś musi być mądrzejszy i wyjść z inicjatywą. Może jak uda im się pogadać to wszystko wróci do normy. Quick się uspokoi a ja nie będę musiała wybierać między nimi. To oczywiste że wybrała bym Quicka ale Drake to mój brat. Od początku epidemii się nie rozdzielaliśmy, ratowaliśmy sobie tyłki na wzajem. Dużo mu zawdzięczam bez niego nie dała bym sobie rady. Jest dupkiem ale mogę na niego liczyć nawet teraz. A teraz przecież nie ma jeszcze Al nie mogła bym go zostawić samego. Próbowałam jakoś grać na czas. Znałam Quicka i wiedziałam że większość decyzji podejmuje pod wpływem chwili. Miałam nadzieje że Drake się z nim dogada. Quick się obraził i nie zszedł na kolacje. Więc mogłam pogadać z pozostałymi znaczy chodziło mi o Drake'a. Wieczorem ze sobą pogadali i nawet ze sobą wypili. Miałam już nadzieje że będzie dobrze przecież gadali jak kumple ale na śniadanie Quick również nie zszedł. Czyli jednak nie jest dobrze. Damon był głodny więc zeszłam na dół. Luke z Julą chyba się pogodzili ale co do tego nie miałam pewności. Może to tylko chwilowe albo na pokaz.
- Quick nie zejdzie? - dopytał Drake
Pokręciłam tylko przecząco głową.
- Siostra starałem się - zapewnił
- Wiem - odparłam
Już nic więcej nie mówiłam i w ciszy karmiłam Damona. Mdliło mnie i nie maiłam ochoty na jedzenie. Drake gwiazdorzył jak zazwyczaj. Bez niego zdecydowanie było by nudno. Drake zawsze taki był akurat tego nawet epidemia nie zdołała zmienić. Nawet gdy jest w kompletnej rozsypce nie daje tego po sobie pokazać. Właśnie to zawsze podnosiło mnie na duchu. Że nawet jak jest zle Drake potrafi w swój własny sposób podnieść ludzi na duchu.
- Nic nie jesz - skomentowała babcia - kwiatuszku powinnaś coś zjeść
- Jak bym potrzebowała dietetyka to bym się do niego udała - warknęłam
Damon już zjadł więc odeszłam od stołu. Jak tylko odeszłam przy stole wszyscy zaczęli gadać przyciszonymi głosami. Drake też wstał i podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę i pociągnął mnie kawałek w stronę piwnicy
- Znowu chcesz mi pokazać jakiegoś trupa - wypaliłam
Drake się uśmiechnął
- Nie - zapewnił - teraz chce z tobą porozmawiać bez wścibskich uszu.
Jak uznał że jesteśmy wystarczająco daleko w korytarzu że nikt nie podsłucha Drake mnie puścił.
- Quickowi nadal nie przeszło? - dopytał - nadal chce spadać?
- Nie wiem nie gadałam z nim o tym - przyznałam - myślałam że będzie już okej. Pogadaliście ze sobą... Drake ja nie chce wybierać między wami.
- Ale jak będzie leciał, jechał cokolwiek ty idziesz z nim - wypalił - rozumiem to siostra. Może to właśnie jest ten moment kiedy powinniśmy zacząć żyć własnym życiem
- Drake...
- Roz - przerwał mi - jesteś moją siostrą. Może przed epidemią nie dogadywaliśmy się za dobrze a nawet w cale ale epidemia zbliżyła nas do siebie. Moim obowiązkiem jest dbać byś była bezpieczna. Znaczy było bo teraz ten obowiązek spadł na Quicka. I chociaż nie chce się z tym zgadzać z tym kretynem jesteś bezpieczna. I cieszę się że on jest twoim mężem. On cie kocha, ty kochasz go.
- Nigdy mi tego nie mówiłeś
- Więc nie przerywaj bo drugi raz tego nie usłyszysz - stwierdził - nie powinien kazać ci wybierać no ale przecież to kretyn. Roz chodzi mi o to że nie musisz się mną przejmować. Jedz z nim i się nie martw.
- Drake ja nie chce wybierać - powiedziałam
- Ty nie musisz wybierać. - powiedział - jesteś małżeństwem będziecie mieli dodatkową dwójkę dzieci. Przecież i tak wybrała byś jego. Pomogę dokonać ci wyboru
- Drake co ty gadasz? - dopytałam
- Właśnie spadam i nie zabieram cię ze sobą. Jak już mówiłem to moment kiedy każdy z nas musi iść swoją drogą. Będę nie daleko i jak jeszcze tu będziecie wpadnę za jakiś tydzień by dowiedzieć się co z Al. Zabiorę jeszcze ze sobą Filipa. Sam dam sobie radę, mam dość bezpieczne miejsce do obrony, może nie ma tam bunkra ale jest dobrze a w koło dość sporo żarcia.
Drake odkręcił się na pięcie i wyszedł z domu. Zdecydowanie miał wszystko zaplanowane już wcześniej. Po prostu czekał jak potoczą się sprawy. Wiedziałam że właśnie powiedział mi gdzie będzie jak bym go potrzebowała. Ale nie miałam siły się nad tym zastanawiać. Drake nie żartował a ja nie mogłam się ruszyć i powiedzieć by został. Chciałabym nie musieć wybierać. Wzięłam Damona i wróciłam do pokoju. Chciałam przytulić się do Quicka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz