Quickowi chyba nic poważnego się nie stało. Przynajmniej odzyskał przytomność. W pokoju nadal było około 20 ludzi machającymi bronią. Byłam zdenerwowana i nie mogłam się uspokoić. Próbowałam mu wszystko powiedzieć ale jak zwykle kiedy jestem zdenerwowana zaczynam gadać szybko i przeskakiwać z tematu na temat. Zapewne nic nie zrozumiał. No ale w końcu mogłam iść do łazienki. Siedziałam tam znacznie dłużej niż potrzebowałam. Uspokój się - nakazałam sobie. Muszę porozmawiać z Quickiem, a nie dogadam się z nim kiedy będę histeryzować. Ciężko było mi się uspokoić kiedy nie wiedziałam co dzieje się z moim bratem i całą noc byłam na celowniku. No i jak ja wytłumaczę mu to że go postrzeliłam, to nie jest normalne. Ja nie jestem normalna... Wzięłam dwa głębokie wdechy i wyszłam z łazienki. Na korytarzu roiło się od ludzi z bronią. Wcale mi się to nie podobało. Zdecydowanie wolałam bym mieć za miast ich w domu taką samą liczbę zimnych. Nie byłam pewna czy któryś nie strzeli mi w głowę. Wróciłam do pokoju, z Drake'm minęłam się w drzwiach.
- Mogę was zostawić? - spytał przytulając mnie - w porządku?
- Nic nie jest w porządku - wypaliłam i znów zaczęłam płakać - przecież ja go postrzeliłam
- Po prostu wybiłaś mu z głowy księżniczkę - stwierdził - jestem pewny że od razu mu się odechciało
- Głupek - mruknęłam
- Dobra siostra tylko nie strzel do niego drugi raz - wypalił - bo idę spać
Weszłam do środka, Quick siedział na łóżku.
- John ja przepraszam - zaczęłam - Kocham cię nie chciałam cię postrzelić. Naprawdę nie miałam pojęcia że ta broń jest odbezpieczona. Właściwie dlaczego nosisz przy sobie odbezpieczoną broń...
I ciągnęła bym dalej gdyby Quick mi nie przerwał i nie powiedział że porozmawiamy jak wróci.
Usiadłam na łóżku, jak ci dwaj wyszli z Quickiem do pokoju wszedł trzeci. Okej... To wcale nie jest dziwne. Zdecydowanie wolałam Borysa ten przynajmniej nie patrzył na mnie morderczym wzrokiem a nawet gadał. Stresował mnie, jak bym mało była zdenerwowana. Jak tylko się poruszyłam miałam wrażenie że koleś jednak sprzeda mi tę kulkę. Po chwili która była jak wieczność Quick wrócił. Koleś wyszedł na zewnątrz ale ci dwaj ustali przy drzwiach. A ja śmiałam się że postawi tu Borysa...
- Wyjść - rozkazał Quick
Oboje jak roboty wyszli za drzwi i byłam nawet więcej niż pewna że stoją przy drzwiach...
- To wszystko moja wina - zaczęłam - przepraszam że do ciebie strzeliłam. Mówiłam im że to ja, a oni usrali się na Drake'a. Jestem kretynką... Nie wiedziałam że ta broń była odbezpieczona, Boże... tak bardzo cię przepraszam. Boli cię? Jakie głupie pytanie... oczywiście że cię boli
- Słoneczko uspokój się - powiedział
- Przecież ja mogłam cię zabić...
I znów wybuchłam płaczem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz