-Naprawdę chcesz to zrobić, jesteś pewna?- spytał Drake.
-Oczywiście- odparłam, jak mogłabym się nie zgodzić na taki układ. Roz to siostra mojego chłopaka i moja przyjaciółka, oczywiście że chciałam jej pomóc. A to że miałam się wpakować przez to w kłopoty no cóż to nie było nic nowego. Spróbuję uciec, albo umrę próbując.
-Lex przemyśl to.- poprosił całując mnie.
-Już to przemyślałam. Chodzi o Roz, to twoja siostra...
-Wiem ale co się zmieni skoro stracę ciebie?
Starałam się spakować jak najszybciej, Drake próbował mnie przekonać bym została i prawie mu się udało. Nawet kot mi przeszkadzał bo za każdym razem kładł się w torbie.
Zeszliśmy na dół w salonie siedział Luke i wstał z kanapy jak nas zobaczył, wymienił z Drake'em spojrzenie którego nie potrafiłam odgadnąć.
-A więc od gniewałeś się i mnie odprowadzisz czy mam się już pożegnać?- spytałam
-Odprowadzę- odparł zrezygnowany.
-A więc idziemy.- oznajmiłam
-Poczekaj, musisz najpierw coś zobaczyć- stwierdził Drake łapiąc mnie za rękę.
-Ale co?- dopytałam- stało się coś?
Nie przypominam sobie aby coś się stało, no i co jest na tyle ważne abym musiała to koniecznie zobaczyć.
-Oj choć musisz to zobaczyć aby zrozumieć- wykręcił się od odpowiedzi Drake.
-Ale o co chodzi, Luke wiesz o co chodzi?- próbowałam czegoś się dowiedzieć, powoli zaczynałam się martwić.
-mamy problem, jest coś czego nie wiesz. Nie chcieliśmy ci tego mówić no ale masz zamiar polecieć- zaczął Luke, znowu jest coś czego mi nie powiedzieli? jakaś kolejna baba w bunkrze, bo własnie tam mnie prowadzili. - po prostu chodz, zobaczysz to zrozumiesz.
Coś mi tu nie grało, od kiedy są tacy zgodni no i czemu chcą mi to pokazać. Dlaczego mi nie wyjaśnią. Stanęłam przed otwartym bunkrem.
-tam nic nie ma, prawda?- dopytałam.
-Po co mielibyśmy prowadzić cię do pustego bunkru?- spytał Drake pociągając mnie za sobą.
-Drake puść mnie- rozkazałam, wyrywając rękę.
-Lexi ty nic nie rozumiesz- stwierdził Luke zastawiając mi drogę kiedy chciałam wyjść z piwnicy.
-Luke przesuń się- warknęłam wymijając go. Wyszłam z piwnicy ale wtedy złapał mnie Drake.
-nie puszczę cię- oświadczył- zamknę w bunkrze, przykuję do grzejnika ale nie puszczę.
-Drake czy ty się słyszysz?- spytałam- a to Quick'a wyzywają od psychopaty ten bynajmniej nie zamyka swojej dziewczyny w bunkrze.
-Wypuścił bym cię- wyjaśnił.
-Albo zapomniał i z głodu bym zdechła.
-Nie prawda.
-Jesteś nie normalny- skomentowałam całując go, możliwe że już nigdy go nie zobaczę, wyjęłam pistolet i uderzyłam Drake'a w głowę, miałam nadzieję że nic poważnego mu nie będzie no i żeby go łeb kilka dni bolał, no kretyn chciał mnie w bunkrze zamknąć i nawet się przyznał.
-Co ty zrobiłaś?- spytał zdziwiony Luke.
-A ty? naprawdę chciałeś mnie w bunkrze zamknąć?
-Tylko na kilka godzin- przyznał. Ukucnęłam przy Drake'u by sprawdzić czy nic mu nie będzie.
-A jeżeli coś mu się stało, może zostaniesz- zaproponował Luke.
-Nic mu nie jest- warknęłam, choć już miałam wyrzuty sumienia- idę i jak mi jeszcze raz wejdziesz w drogę to tobie też przywalę.
-Ok- mruknął i podniósł ręce w geście poddania. Podniósł torbę i ruszył w stronę drzwi, pożegnałam się z Julą która spoglądała na mnie niepewnie, prawdopodobnie się zastanawiała kiedy mi aż tak zaczęło odwalać, ostatni raz spojrzałam na Drake'a i pobiegłam za Luke'em. Szybko go wyprzedziłam. Wtedy Luke złapał mnie i przystawił kawałek szmaty. Poczułam słodki zapach, wstrzymałam oddech, prawdopodobnie był to chloroform. No nie wierzę. Wyszarpnęłam się bratu. Obstawiałam że to zamknięcie w bunkrze było pomysłem Drake'a, najwidoczniej mojemu bratu też się udzieliło. Po chwili mnie puścił a ja mu przywaliłam.
-Ty kretynie- wydarłam się na niego- ja postanowiłam że lecę a to moja decyzja, tym bardziej otruć mnie chciałeś?!
I nie czekając na odpowiedz ruszyłam przed siebie. Byłam wkurzona na maksa i ucieszyłam się na widok helikoptera chociaż nie podobała mi się perspektywa lotu, pewnie przez Luke'a.
-lecimy i bez dyskusji- powiedziałam na wstępie i popchnęłam Quicka w kierunku maszyny.
-Lexi,- za rękę złapał mnie Luke zmuszając do wysłuchania- to była przesada, masz rację ale nie mogłem ci pozwolić polecieć.
-Do zobaczenia, braciszku- pożegnałam się, przytulając go, nie chciałam się z nim kłócić tym bardziej że mogłam go już nie zobaczyć, szkoda że z Drake'em się nie dało- obiecaj że przypilnujesz tego kretyna i powiedz mu że go kocham.
Wsiadłam z pomocą Quicka do helikoptera i poskarżyłam się mu że chcieli mnie w bunkrze zamknąć. Zdziwiłam się że nie ma Mariusza. Helikopter powoli wystartował, uniósł się na odpowiednią wysokość. Dopiero teraz dotarło do mnie tak naprawdę na co ja się zgodziłam. Nagle helikopterem szarpnęło a ja uderzyłam się w głowę. Przed oczami pojawiły mi się mroczki i straciłam przytomność.
***
Może jednak jest jakaś sprawiedliwość na tym świecie. To była pierwsza myśl po odzyskaniu przytomności. Ciekawe czy Drake już oprzytomniał. Po woli docierały do mnie wszystkie fakty. Była jednak jedna rzecz jaka mi tu nie grała. Skoro odzyskałam przytomność to czemu wciąż nic nie wiedzę. A może uderzyłam się o wiele mocniej niż myślałam i straciłam wzrok. To by dopiero było. W normalnym świecie byłoby mi ciężko a tutaj zdechłabym już po kilku godzinach. Jednak szybko dotarło do mnie że mam jakiś worek na głowie, dobra wiadomość była taka że jednak nie oślepłam a zła że coś się stało. W sumie nie wiem czemu szarpnęło helikopterem, mam worek na głowie i jestem przykuta do siedzenia, nie miałam pewności czy wciąż jestem w helikopterze, ale raczej tak bo wydawało mi się że wciąż lecimy, z drugiej strony kręciło mi się w głowie i było mi nie dobrze. Zaczęłam się szamotać, oczywiście bez skutku. Wokół panowała zupełna cisza. Po kilku minutach potwierdziło się to że jednak lecimy bo helikopter zaczął się obniżać. Chwilę po wylądowaniu usłyszałam czyjeś kroki. Ktoś zerwał ten cholerny worek, i jak tylko to zrobił zwymiotowałam na buty....Grześka? To była ostania osoba jakiej się spodziewałam. Wszystko wskazywało na jakieś porwanie więc obstawiałam że przyjdzie ktoś kogo nawet nie znam, ewentualnie Quick który już się uwolnił i wrócił po mnie, ale Grzesiek? Może Quick go wysłał.-Grzesiek co się stało- spytałam go, ale on był wpatrzony we własne, obrzygane, buty.
-Nienawidzę cię- mruknął i odpiął mnie od siedzenia.
Chyba jest gorzej niż myślałam, Grzesiek jest w zmowie.
-Gdzie Quick- spytałam nie mal krzycząc- co mu zrobiłeś.
Ale Grzesiek nie odpowiedział, postawił mnie i musiał mnie przytrzymać bo bym padła, w głowie mi się kręciło i potykałam się o własne nogi, zaczął mnie ciągnąć, próbowałam mu się wyszarpnąć, nawet go obrażałam a ten się słowem nie odezwał. Grzesiek podprowadził mnie do dwóch kolesi i Rozi. Poczułam taką ulgę że ją zobaczyłam. Chciałam ją przytulić, byłyśmy już tak blisko siebie kiedy rozległy się strzały, ktoś wciągnął Rozi do samochodu. O co tu chodzi? Grzesiek mnie puścił, zaczęłam osuwać się wtedy złapał mnie jakiś koleś i wrzucił do samochodu. Nie byłam wstanie się ruszyć. Spróbowałam zapytać o co chodzi ale chyba mi to nie wyszło.
-Co oni ci dali- wymamrotał pod nosem rusek, o dziwo mówił po polsku. Samochód ruszył z piskiem opon, strzały ucichły i straciłam przytomność w najgorszym momencie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz