piątek, 17 listopada 2017

Od Rozi

Nic już nie wiedziałam. Nawet nie wiedziałam ile minęło czasu odkąd zniknęłam. Mówili że Quick i Drake już nie żyją. A tylko im zależało na tyle by wziąć tą wymianę pod uwagę. No może jeszcze Al ale przecież to ona ma być na moim miejscu. Muszę coś wymyślić. Po jakimś czasie pewnie po upłynięciu tych dwóch godzin przyszedł Filip. A ja nadal miałam mętlik w głowie. Jest maleńka szansa że któregoś z nich zobaczę. Ale boje się bo jak jednak żaden się nie pojawi będzie znaczyło tylko jedno.
- Już czas - oznajmił Filip - choć musimy jechać
Wstałam posłusznie
- Ile minęło czasu? Jak długo nie było mnie w domu? - spytałam
- 5 miesięcy - wyznał
5 miesięcy. Przecież to kupa czasu. Damon już urósł, teraz ma już prawie rok. Pewnie zaczął już chodzić, a może już mówi jakieś słowa, może wyszły mu ząbki. A ja to wszystko przegapiłam bo poszłam szukać Drake'a. Bo poszłam za Filipem w ten pieprzony las. Jeżeli Quick żyje pewnie ma już kogoś. Pewnie o mnie zapomniał a Damon nawet mnie nie pamięta. Przecież minęło 5 miesięcy. Po policzkach popłynęły mi łzy. Nie wiem co jest gorsze fakt że nie żyją czy to że zaczęli żyć a w ich życiu nie ma dla mnie miejsca. Dałam się grzecznie wyprowadzić z domu. Dimitri siedział już za kierownicą. Jeżeli oni żyją... nie wiedziałam ale nie mogłam pozwolić na tą wymianę. Nie mogłam pozwolić aby przez moją głupotę musiała odpowiadać Al. Więc wzięłam pod uwagę tylko to że żyją i że są chętni na wymianę. Tylko to pozwoliło mi jeszcze nie zwariować.
- Daleko będziemy jechać? - spytałam po pewnym czasie
- Jeszcze jakieś 20 minut drogi - oznajmił Filip
- Co zrobisz jak staniesz twarzą w twarz z Drake'em
- Tobie nic się nie stało, pilnowałem żeby tak było - odparł
- Al to jego dziewczyna - fuknęłam
Musiałam wydostać się z samochodu. Obaj popełnili błąd i nie zablokowali drzwi. Tylko nie wiem czy jestem na tyle odważna by z niego wyskoczyć. Właśnie wjeżdżaliśmy na most nad dużą rzeką.
- Nie dobrze mi - mruknęłam
- Co? - dopytał zdziwiony Filip
- Chce mi się rzygać - powtórzyłam i dla poparcia własnych słów złapałam się za twarz
- Dimitri zatrzymaj się
Samochód zaczął zwalniać a ja bez zastanowienia pociągnęłam za klamkę i wyskoczyłam. To druga najgłupsza rzecz jaką zrobiłam. W filmie wyglądało to naprawdę łatwo. Podbiegłam do barierki i miałam wskoczyć do wody. Miałam tylko nadzieje że się nie zabiję. Ale w tym czasie podbiegł do mnie Filip i w rezultacie oboje wpadliśmy do rzeki. Woda była lodowata a prąd silny. Próbowałam się wyrwać Filipowi, ale ten przykuł się do mnie kajdankami. Nawet nie wiem kiedy zdążył to zrobić. Jestem wariatką ale Filip nie jest lepszy. Boże chyba w tych czasach nie ma normalnych ludzi. Po paru minut to Filip wyciągnął nas z wody. Ręka bolała mnie okropnie i rozwaliłam ją sobie jeszcze bardziej
- Czy ty jesteś normalna - fuknął Filip
- A ty - odparłam - przykułeś się do mnie
- I się nie odkuję - warknął
I pociągnął mnie za sobą do samochodu gdzie stał Dimitri i patrzyła na nas jak by zobaczył ducha
- Polacy to jednak szurnięty naród - skomentował
- Boli mnie ręka - warknęłam
- Nie odzywaj się już. Ty pieprzona masochistko. Samobójstwo chciałaś popełnić.
I tak jak zapewnił nie odkuł się ode mnie. Było mi zimno ale nic już nie mówiłam. A z ręki lała mi się krew.
- Jesteśmy spóznieni - zauważył Dimitri
- No co ty nie powiesz. - fuknął Filip
- Są - wypalił Dimitri
- Jak się ciesze że się ciebie pozbędę mam nadzieje że ta druga jest mądrzejsza i ma instynkt samozachowawczy.
Nie udało mi się. Filip otworzył kajdanki
- Idziemy - zarządził, Ale cały czas trzymał mnie bym mu nie uciekła - a ty nie gaś silnika
Poprowadził mnie w stronę helikoptera. Z przeciwnej strony szedł Grzesiek prowadzący szarpiącą się Al. Zmusili ją do wymiany. Jak mogli ją zmusić. Cieszyłam się że ją widzę chciałam ją przytulić i przeprosić to wszystko moja wina. Zmusili ją musi mnie nienawidzić. Między nami został tylko metr. Kiedy ktoś zaczął strzelać.
- Co się dzieje? - spytałam
Filip wyjął spluwę i pociągnął mnie do tyłu ale w tym momencie podjechał jakiś samochód. Otworzyły się drzwi a kierowca wciągnął mnie do środka. Boże... czy ja muszę mieć takiego pecha. Kierowcą był ten pieprzony Mściciel. Mam dość być porywaną, mam dość obmyślania ucieczek, mam dość być ganianą i przykuwaną do rury w piwnicy. Zasrany psychopata. Po co on mnie porwał. Nie rozumiałam czyżby Sasza dogadał się z Mścicielem. Zaczęłam na niego wrzeszczeć i naprawdę byłam tak zdeterminowana że wyskoczyła bym z samochodu. Przecież przed chwilą to zrobiłam ale wtedy z tyłu usłyszałam płacz dziecka. Damon... On zabił mi męża i porwał moje dziecko. Spojrzałam na dziecko które ledwo poznawałam. Ale Damona rozpoznałabym nawet po latach wiedziałam że to był on. Wjechał w las. Nie rozumiałam przeklęty mściciel wiózł mnie do Rosji ale po co... Widziałam w nim swojego Quicka ale to przecież nie możliwe. Ja po prostu zwariowałam to przez tą piwnicę. Mściciel zatrzymał samochód w środku lasu. Nie słuchaj go wszyscy mieszają ci w głowie - wrzeszczałam na siebie - to nie jest Quick. Nie miałam pojęcia czego ten typ ode mnie chce. Do czego jest zdolny. Dlaczego nie mogę spotkać chociaż jednej przyjaznej osoby. Podał mi pierścionek. Sasza mówił że wyśle list do Quicka. To dlaczego dostał go Mściciel. Nic nie rozumiałam. Łzy płynęły mi po policzkach. Słyszałam płacz Damona. Pozwolił mi wziąć Damona. To jakaś gra? Wyciągnęłam Damona z nosidełka jak on urósł. Ale jak tylko wzięłam go na ręce. Rozpłakał się jak bym go poparzyła. On mnie zapomniał stałam się dla niego obcą osobą.
- Damonek - zaczęłam łamiącym się głosem ale on tylko bardziej zaczął się wyrywać i wykręcać. Nie chciałam by płakał i nie chciałam by zrobił sobie krzywdę. Moje własne dziecko się mnie boi. Po policzkach popłynęły mi łzy. Pokonana, zrozpaczona, załamana osunęłam się na ziemie. Usiadłam na ziemi, opierając się o samochód. Wypuściłam go z rąk. Chłopiec nie co się uspokoił i od razu podbiegł do mojego porywacza wyciągając do niego ręce. Objęłam rękoma kolana i się rozpłakałam
- Czego ode mnie chcesz? Czego wy wszyscy ode mnie chcecie? Dlaczego nie zostawicie mnie w spokoju? Jeszcze tylko brakuje ruchu oporu. Chce do domu, chce tylko wrócić do domu... - szepnęłam
Zaczęłam powtarzać to w kółko nawet tego nie rejestrując. Nie wiem czy cokolwiek usłyszał i zrozumiał z tego co mówiłam. Bo bardziej mówiłam do siebie. Damon przestał płakać. A mi było już wszystko jedno. Chciałam do domu, do Quicka. Chciałam żeby wszystko było jak dawniej. Ale czas nie zatrzymał się w miejscu. Dlaczego po prostu nie dostałam kulki w głowę było by łatwiej. Przecież uciekałam tyle razy dla nich. Dla swojej rodziny, której już nie ma.              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz