piątek, 17 listopada 2017

Od Rozi

Dni mijały, nie rozróżniałam dnia od nocy. Już któryś raz z kolei zabierali mnie z jednej kryjówki do drugiej. Ale cały czas siedziałam po ciemnych piwnicach, zawsze przykuwał mnie kajdankami do jakiejś rury przez co miałam pokaleczone oba nadgarstki. Filip zawsze mówił że będzie przychodzić co dwie godziny. Więc liczyłam sobie czas bazując na jego wizytach. Przynosił mi jedzenie ale nic się nie zmieniło. Miałam gdzieś jego jedzenie więc jadłam tylko wtedy kiedy naprawdę potrzebowałam. Co dwie godziny kiedy przychodził odkuwał mnie i zaprowadzał do łazienki. Na początku próbował zemną rozmawiać ale nigdy nie chciałam po czasie już nie próbował. Dwa razy przy zmianie kryjówki próbowałam uciec ale zawsze nic z tego. Po czasie już się poddałam. Sasza miał wysłać list a ani Quicka, ani Drake'a nadal nie było. Co znaczyło tylko jedno obaj nie żyją. To była głupia wymiana. A może oni żyją tylko nie chcą się wymienić. No to przynajmniej próbowali by mnie odbić. Drzwi od piwnicy znów się otworzyły a do środka wleciało światło
- Jesteś głodna? - dopytał Filip
Pokiwałam przecząco głową
- Teraz przestałaś się odzywać
- Bujaj się Filip - warknęłam
- Idziemy - oznajmił
- Dokąd? - dopytałam
- Zmieniamy kryjówkę
Podszedł i uwolnił moją rękę z kajdanek. I wyprowadził mnie z piwnicy. Moje nadgarstki wyglądały okropnie, i okropnie bolały. Wyprowadził mnie z domu, był środek nocy. Nigdy nie przewozili mnie w dzień. Śnieg już stopniał a na dworze było już ciepło. Dimitri siedział już za kierownicą. Za każdym razem było tak samo. Dimitri prowadził a Filip siadał ze mną z tyłu.
- A gdzie twój charakterek - mruknął
- Odwal się Filip - fuknęłam zrezygnowana
- Wyglądasz okropnie
- Akurat tobie podobać się nie muszę - warknęłam
Już więcej nie odezwałam się do niego. Nie wiem gdzie mnie zabierali ale jechaliśmy naprawdę długo. Zaczęło już świtać. Jeszcze nigdy nie jechaliśmy tak długo. Nagle Dimitri zatrzymał samochód przed domem.
- Idziemy - powiedział
Wysiadłam z samochodu a Filip wprowadził mnie do domu. Byłam święcie przekonana że znów wyląduje w piwnicy ale Filip zaprowadził mnie na górę i wprowadził do jakiegoś pokoju. W oknach miał kraty. Spojrzałam pytająco na Filipa.
- Zrób siusiu, wez prysznic, zjedz - wypalił - prześpij się w łóżku. Bo za dwie godziny wyruszamy
- Gdzie? - spytałam
- List został wysłany już jakiś czas temu. - zaczął - Sasza napisał miejsce i godzinę spotkania. To wypada dziś za cztery godziny.
- Zgodzili się? - spytałam zdziwiona
- Nie wiem nie było żadnej zwrotki. - odparł - pojedziemy, poczekamy, jak nikt nie przyjedzie wrócimy i Sasza zastanowi się co z tobą królewno.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz