Minęły jakieś dwa miesiące może troszkę więcej nie liczyłem czasu zbyt szybko uciekał. Teraz pozostało tylko czekać i nadal robić swoje. Nikomu nie powiedziałem, że widziałem Roz. Moja kruszynka była taka mizerniutka na szczęście Sasza trzymał ją w domu. Lecąc do niego nie miałem pojęcia, że Roz będzie tam u niego. W sumie nie wiem czemu tylko jego nie podejrzewałem o jej zniknięcie. Może dla tego, że dowiedziałem się, że zabrali ją samochodem do Niemiec a tam było jeszcze chyba gorzej niż tu w Polsce i w skutek tego niczego się nie dowiedziałem. W sumie to Drake też czasami nie dawał za wygraną i teleportował się gdzieś z Al w nadziei że może tam jest Roz. Komunikaty w telewizji nadal leciały i bez skutku znaczy odniosły odwrotny. Co prawda każdy trop sprawdzałem, ale w pewnym momencie pewien staruszek przesadził. Dostałem wtedy telefon, że znalazł Roz i jest u niego w domu podał namiary na siebie to było w Szwecji mówił, że Roz bardzo zle wygląda i żebym się pospieszył, bo może nie dożyć. Poleciałem tam natychmiast przecież nie mogło być tak krytycznie, ale skoro facet tak gada to liczy się czas. Jednak to co zastałem na miejscu eh starsza kobitka jak się pózniej okazało jego żona przedstawiła mi się jako Roz i próbowali mi to wmawiać przez bitą godzinę. Od tamtej pory wyłączyłem telefon nie było sensu, ludzie nie pomogą. Czy się poddałem nie wiem jak to ująć. Na pewno na swój sposób odreagowywałem stratę żony. Mściciel grasował i straszył ludzi. Mafia pod znakiem niedzwiedzia rozrastała się. Ja sam z Damonem który już wołał mama cały praktycznie dzień spędzałem na jednostce starałem się nie schodzić na posiłki to było dla mnie za trudne. Osada mimo ogromnego mrozu została odbudowana. Dziś wieczorem miałem porozmawiać z Al czy otworzy na nowo sklep. Bo ludzie musza zacząć żyć normalnie. Co dziennie mściciel obierał sobie nowy cel swej napaści, głośno było o nim wszędzie. Jezdziłem i likwidowaliśmy z chłopakami bojówki ,by w siłę nie rosły. Ktoś musiał im pomagać, miel żywność niezłą broń. To na pewno był ktoś z zewnątrz, tylko w żaden sposób nie potrafiłem dojść kto to. Ci co ich odławialiśmy umierali po chwili. Robert dopracował szczepionkę. Na wiosnę miałem w planach rozbudować osadę, bo ludzi przybywało, bo u mnie było w miarę bezpiecznie, bo pod ochroną czarnego mściciela bojówki tu się nie zapuszczały. Mieliśmy wzmożoną czujność, nowo przybyli przechodzili kwarantanne. Nie wszyscy ją przeżywali co znaczyło że ruch oporu nadal próbował wpakować mi swoje wtyki. Tego dnia jak zwykle wróciłem z Damonem wieczorem i spotkałem Drake przed telewizorem sączył rudą szmatę w sumie to dawno nie gadaliśmy
-Te alko kiedyś cię zabije - skomentowałem.
-Myślisz że ona jeszcze żyje? - zaczął ponuro.
-Myślę że tak nie może być inaczej.
-Sprawdzałem wszędzie nie ma - pożalił się Drake.
I opowiedział mi historię o kocie którego przywiezli po kilku dniach z Krakowa. To był kot jego dziadków tam mieli przygodę z bojówką i udało im się po kilku dniach wyjść z tego cało.
-Nie miałem pojęcia byłem tam wtedy nawet was szukałem.
-Nie znalazł byś i jeszcze ten typ. Dziś mówili ,że zjawił się u Ruskich. Nie czaje o co gościowi chodzi ,ale szajba to mu niezle od jebała
-Ta - skomentowałem.
-A ty gdzie tak znikasz na całe dnie? Mam nadzieje że nie uciekasz przed rodziną, bo chyba nadal nią jesteśmy co? - dopytał - Wiesz teraz tylko Damon nas łączy jest pamiątką po Roz i jest twój bardziej niż mój.
-Jesteśmy stary, jesteśmy - poklepałem go po ramieniu - Znikam bo po świecie szukam Roz i nie jestem sam szuka jej wiele osób, sprawdzam sygnały jednak nie ma po niej śladu. Kamień w wodę jak by ktoś ją ukrył,
Chciałem mu powiedzieć, ale bałem się że zrobi coś głupiego, ja muszę opracować jakiś plan by ja uwolnić ale nie mogę tak po prostu zjawić się u Saszy, to by było podejrzane nie oddał by mi jej.
W milczeniu oglądałem telewizor a przed oczami miałem ją taką bladą biedną eh mam nadzieje że zrozumiała co chciałem jej przekazać serce mnie bolało że ją tam zostawiłem, ale nie mogłem postąpić inaczej i nie spodziewałem się tego po Saszy.
-Też myślisz o wyprawieniu pogrzebu - wyrwał mnie z zamyślenia Drake.
-Tak znaczy nie, nie przyswoiłem przepraszam z kąt ten pomysł by chować Roz?
-Tyle czasu już minęło - westchnął Drake - i śladu żadnego nie ma nawet jak uciekła to już pewnie nie żyje, albo zimni ja zjedli, albo ktoś z ruchu oporu ją ma i się zabawia z nią.
-Uspokój się na pewno tak się nie wychylili ,zresztą chcą mojej głowy więc jak ją mają to prędzej czy pózniej się odezwą.
Hm tylko czego może chcieć Sasza bym mógł odzyskać Roz pomyślałem.
-No a nawet jak by wróciła taka sponiewierana na wszystkie sposoby to prędzej byś ją wywalił niż przyjął. Byś się nią brzydził że miał ją nie wiadomo kto.
-Drake co ty bredzisz jeżel ktoś ją porwał to raczej musi szanować jej prywatność, bo jest dla niego cenna chcą mnie i dostaną niech tylko zrobią jakiś ruch bym mógł zadziałać, bo teraz mam związane ręce.
Jednak Drake nie dawał za wygrana i męczył mnie swoimi spekulacjami na temat Roz. Ciężko było skoncentrować się na myśleniu gdy on tak biadolił.
-Zabierzcie go spać chłopaki już mu wystarczy - powiedziałem do Krzyśka.
Sam wziąłem Damona i poszliśmy zrobić mu kolacje do kuchni. Nakarmiłem go, potem wykąpałem i położyłem spać. Musiało już sporo czasu minąć Damon wyrósł z ubranek i musieliśmy wymienić garderobę. Nasz pokój też się zmienił w sanktuarium wszędzie porozstawiane były zdjęcia Roz. Miałem ich pełno w laptopie wiec co jakiś czas dodrukowywałem nowe. Oglądałem filmiki jak bawi się z Damonem i często łzy kręciły mi się w oczach a rano ten sam schemat, śniadanie, jednostka i zemsta to dawało mi ukojenie i nie tylko był w tym ukryty cel. Nie znosiłem świata i ludzi na nim bo, ktoś odebrał mi szczęście, miłość, wiarę, a nawet nadzieje, to ludzie stworzyli mściciela tylko sami nie do końca o tym wiedzieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz