Byłam zaskoczona że Drake tak dobrze zna dom, no ale w końcu to dom jego dziadków. Powoli się ściemniało a w korytarzach pozapalały się lampki które rzucały słabe przytłumione światło. Posłusznie stałam i trzymałam drzwi, kiedy rozległ się jakiś huk. A z pomieszczenia gdzie znikł Drake wybiegł speszony kot, i pobiegł korytarzem.
Na pewno ktoś już zauważył albo chociażby usłyszał naszą nieobecność.
-Głupi kot- mruknął Drake, był cały podrapany.- chodz.
Weszliśmy do przejścia dla służby, drzwi zamknęły się za nami ze skrzypnięciem a wokół zapadła ciemność.
-Nie wynajmowaliście tego domu do kręcenia horrorów- dopytałam, Drake mi nie odpowiedział w zamian się roześmiał- powaga to marnotrawstwo.
Drake złapał mnie za rękę i poprowadził, pewnie gdyby mnie nie trzymał zleciałabym ze schodów których nie zauważyłam, pewnie dlatego że było ciemno.
-Uwaga na schody- powiedział Drake.
-Ja cię uduszę.
-Wtedy na pewno stąd nie wyjdziesz- zauważył pewnie zgodnie z prawdą.
-A więc poczekam aż mnie wyprowadzisz i pózniej cię uduszę. Ten kot to wasz jest?- dopytałam
-Pewny nie jestem, wtedy był grubszy, powaga, wyglądał jak Garfield. Ledwo chodził. Babka cały czas próbowała go odchudzić. Co nie było łatwe skoro co wakacje przyjeżdżało pełno gnojstwa i go tuczyło.
-Duża rodzina?- dopytałam
-W sumie to nie, bracia ojca nie mieli dzieci a matka była jedynaczką. Dziadkowie prowadzili gospodarstwo agroturystyczne.- wyjaśnił- na wakacje zjeżdżała się masa ludzi, Rozi zawsze wszystko organizowała. Dobra wychodzimy.
Coś skrzypnęło, trzasnęło i w ścianie pojawiła się szpara która wpuściła światło do korytarza.
-Nie mam zamiaru trzymać drzwi- wyjaśniłam na wstępie.
-Ok, mamy jeszcze 19 plus kota.
-Kot nas nie przetrzymuje- zauważyłam
-Chwilowo to nikt nas nie przetrzymuje a kot mnie podrapał, wolałem jak był gruby. Ciekawe jakim cudem przeżył.
-No skoro był taki gruby to przez jakiś czas nie potrzebował jedzenia- zasugerowałam.
-Pewnie Witek też dzięki temu przeżył.- powiedział.
Szliśmy pustym korytarzem a po obu stronach wisiały obrazy, posłusznie uważałam aby nie zejść z dywanu.
-Jesteś wredny- mruknęłam.
-nazywam to szczerością- wyjaśnił. Wtedy rozległy się czyjeś kroki, które odbijały się od ścian, oraz cicha rozmowa.
-Mówiłem że dzwięk się tu niesie.- przypomniał i pociągnął mnie pod ścianę, dwóch kolesi przeszło koło nas, nawet nie zerkając w nasza stronę.
-...zabije nas jak się dowie że uciekli- powiedział jeden z nich.
-trzeba ich znaleść- odparł drugi, w tym samym czasie Drake wbił miecz w jednego z nich i szybko go wyszarpnął w chwili gdy ten drugi się odwrócił również został przebity.
-Zostało 17- skomentowałam- często bawiłeś się tym mieczem?
-W sumie, ale spoko nikogo nie zadzgałem.- przeszukał tych kolesi i podał mi znaleziony pistolet- tylko nie strzelaj, wybijemy ich po cichu. Chodz, trzeba się pośpieszyć za nim zauważą.
Po cichu przeszliśmy korytarzem, z ostatniego pomieszczenia dobiegały głośne śmiechy i jakieś rozmowy.
-To biblioteka- wyjaśnił cicho Drake- było tam pełno trunków.
-To pewnie było twoje ulubione pomieszczenie- stwierdziłam.
-Bardzo śmieszne- odburknął i minęliśmy bibliotekę gdzie połowa z nich piła.- poszukamy reszty.
Weszliśmy na piętro.
-Co jest na górze?- dopytałam
-Pokoje.
Przeszukiwaliśmy każdy z nich, po drodze Drake zabił dwóch, przy jednym z nich odzyskaliśmy nasze noże i spluwę.
-A dwie pozostałe, co oni na raty trzymają rzeczy swoich więzniów- zaczął narzekać Drake, ale po tym szło nam lepiej bo się rozdzieliliśmy i powybijaliśmy śpiących kretynów. nie najlepiej się z tym czułam, nie miałabym problemu z zabiciem ich ale kiedy byli by dla mnie zagrożeniem a teraz spali.
Kiedy przepatrzyliśmy wszystkie pokoje okazało się że zostali nam już tylko ci w bibliotece. Problem polegał na tym że było ich tam już tylko trzech. Byli nachlani ale nie na tyle by nie próbowali do nas strzelić. Zastrzeliliśmy ich ale pozostało jeszcze sześciu, i prawdopodobnie zauważyli że mamy zamiar ich zabić.
-Myślisz że trzymają się razem?- dopytałam.
-nie mam pojęcia. Gdzie byś była na ich miejscu?
-Na pewno nie daleko drzwi, gdzieś gdzie można by było się schować.
-Też tak myślę.
Przeszliśmy w pobliże salonu w którym nas przywiązali. W domu panowała cisza a wszystkie światła pogasły. Nie odezwaliśmy się ani słowem aby się nie zdradzić, oni również. Nagle rozległo się jakieś szuranie i seria wystrzałów, poczułam że pod nogami przebiega mi ten kot, słabe światło, które wpadało z za okien oświetlało pomieszczenie na tyle aby zauważyć kontury. Strzeliłam kilka razy ,miałam nadzieję że chociaż raz trafiłam, problem polegał na tym że skończyły mi się kulki. Znowu zapadła cisza, nie byłam pewna gdzie jest Drake.
Nie usłyszałam kroków za sobą, ktoś się na mnie rzucił, wylądowaliśmy na podłodze rozwalając przy okazji jakiś mebel, może stół albo jakąś komodę. Z rąk wyleciał mi pistolet, złapałam pierwszy twardy przedmiot pod ręką i uderzyłam kolesia w głowę. Przedmiot się rozbił, a koleś albo umarł albo stracił przytomność. podniosłam się z podłogi w tym samym czasie co rozbłysły światła.
-To był ulubiony dzbanek babci- skomentował Drake który stał w progu , w ręku trzymał za sierść kota.. Salon był rozwalony a na podłodze było sześć trupów. - ee tego jednego przegapiłem- dodał wskazując kolesia do którego strzelił.
-Chcesz kota- spytał podając mi zwierzaka. przytulił mnie i odgarnął włosy- masz rozwalaną głowę. Chodz już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz