Gdy tylko wysiedliśmy z helikoptera Roz ochrzaniła mnie za to że zebrał się wianuszek ciekawskich wielbicieli.
- Czy ty zawsze musisz robić w koło siebie widowisko?
- No teraz to nie jest moja wina obiecałem generałkowi że będę grzeczny więc grzecznie wylądowałem tam gdzie mi kazali.
- To co zwijać go? - dopytał Mariusz
- Ta i wystawcie mi samochód. Postawcie gdzieś przed szpitalem. I podrzućcie kluczyki.
Poszliśmy do szpitala. Poszedłem do recepcji dopytać się gdzie możemy znalezć to dziecko które przyleciało jakieś pół godziny temu helikopterem. Pokierowali nas do jakiegoś lekarza jakieś było moje zdziwienie gdy okazał się nim Marko. Po drobnych wyjaśnieniach z jego strony dowiedziałem się że Damona może operować jakiś profesor. Marko wskazał mi jego gabinet. Wiedziałem że to nie jest za free. No więc dogadałem się z panem profesorem. Drogo się w chuj cenił. Ale no cóż życie to życie musi kosztować. Profesorek powiedział że możemy jeszcze zobaczyć Damona przed operacją. Wiec poszedłem po Roz mieliśmy tylko 10 minut.
- Quick jak zwykle czarujący
- Izabela witaj moja droga. Czy to ty jesteś tą panią anastezjolog która ma zaprowadzić nas do Damona.
Już chciała coś powiedzieć
- Będzie na to czas, mamy tylko 10 minut. Naprawdę nam zależy.
- Dla ciebie i tak nagięła bym procedury
Marco poszedł za nami pilnować Izy. Co Izka próbowała otworzyć gębę. To ten ją uspokajał.
- Rety ale tan świat jest mały - powiedziałem
- No a ty masz lepsze wejście niż nasz sponsor - stwierdził Marco
- To jakiegoś marnego macie tego sponsora skoro każe sobie płacić za operacje. Przecież życie nie ma ceny.
- Quick jak ty nie rozumiesz - zaczął Marco - to jest szpital renomowany i prywatny.
- Aaa więc wy tu nic na kasę tak?
- Nie no za kasę
- No tak czyli na nieszczęściu innych się dorabiacie.
- Wiesz czasami musi umrzeć ktoś żeby mógł żyć ktoś
- Wiesz Marco z tej strony to ja cię nie znałem
- No a ja nie wiedziałem że ty znasz naszego sponsora
- Ja tu w stanach w ogóle nie mam kontaktów
- Ale to Ivanów nalegał żebyś tu wylądował
- Rusek? - dopytałem - macie ruskiego sponsora
- Quick uspokój się - powiedziała Roz
- Ja jestem spokojny - wyciągnąłem telefon - przecież wredny rusek który ciągle ciągnie swoją dupę za mną nie będzie mi pozwalał lądować tu czy tam. O jest nasz Damon - powiedziałem
Iza pomogła Roz po otwierać ten śmieszny inkubator żeby mogła go dotknąć.
- Jak by zróżowiał troszkę nie sądzisz kochanie
- Tak ustabilizowaliśmy go
- No i dobrze - powiedziałem
Roz chlipała nad śpiącym Damonem
- Iza powiedz mi czy to jest wasz sponsor - pokazałem jej fotkę
Ta małpa uśmiechnęłam się do mnie
- A co ja z tego będę miała
- No wiesz zależy co byś chciała
- Tak to jest ten gość - stwierdził Marco - ty Iza masz męża czyli mnie, a on ma żonę czyli ją
- Marco - powiedziałem - ale mi nie musisz tłumaczyć która to moja żona.
Zabrali Damona i Roz wróciła do nas.
- Nie powinienem go tutaj zostawiać Roz ten szpital sponsoruje ta ruska szmata
Wyszliśmy do holu wtedy podszedł do nas Mariusz
- Wszystko zabezpieczyłem szefie
- Szefie - dopytał zmieszany Marco
- To już nie aktualne Mariusz
- Ale o co chodzi
- Ty wiesz że tu jest ta ruska szmata ja go zapierdole
- Szefie nie zabijesz gościa w szpitalu bo go uratują
- Ależ ty głupi Maniek. Przepraszam opuszczę wasze towarzystwo na moment
- Quick nie rób nic głupiego - wrzasnęła Roz
- Szefie co mamy robić? - dopytał Mariusz
- Odpalaj lota
- Co szef chce zrobić
- Maniek to pytanie już padło nie pytaj wykonuj
- Zwariował - stwierdził Marco
Niestety publiczność musiała za mną wybiec.
- Mariusz ustawiajcie go przodem do szpitala
- Aha czyli prze parkowanie
- I wyciągajcie działka
- Będziemy strzelać do szpitala? - dopytał Grzesiek
- Zwariowałeś. Sasza był tak miły że pozwolił nam tu zaparkować. Przecież to taki bogaty szpital sam przed chwilą utopiłem tu w chuj kasy. Roz a ty mnie hamujesz. Wystarczy jedno słowo tego świra a Damon będzie martwy. Rozumiesz to przecież ten gość ewidentnie na mnie poluje. No i tak ma stać macie zostać w gotowości
- Co zamierzasz? - dopytała Roz
- Jeżeli coś stanie się Damonowi wy pierdole w kosmos ten jebany szpital.
- Stracimy pracę - stwierdziła Iza
- Nie przejmuj się znajdę ci nową nowa będzie lepsza
- I tak jesteś mi coś winien - stwierdziła Iza - Bo gdyby wtedy nie twój ojciec...
- Iza nie kończ to były stare czasy, dawno i nie prawda. Przyszłaś do Amandy nie do mnie. Ja wpadłem na ciebie przypadkiem zupełnie tak jak teraz
- Tak a pózniej ci odwaliło i już nie było z tobą gadki
- A teraz mam żonę i też nie ma ze mną gadki
- Macie się gdzie zatrzymać? - dopytał Marco
- Szczerze to tylko o tym zapomniałem prawdę mówiąc ale może polecił byś jakiś hotel w pobliżu.
- Zapraszam do nas na obiad z kolacją i noclegiem - powiedziała Iza
- Kogo - dopytałem zdezorientowany bo myślałem o czymś innym
- Ciebie - Popatrzyłem na nią tempo - I twoją żonę
- A tak dobrze. Rety dopiero godzina minęła czy oni już zaczęli?
- Raczej tak - powiedział Marco
- A jak myślisz ile to będzie trwało? Bo mi mówili że 3 do 4 godzin
- Raczej 3 - stwierdził Marco - i tak wybudzać go dopiero będą po 3 - 4 dniach. Wiesz trzeba sprawdzić czy to serce dobrze pracuje, pewnie przyda mu się krew. Ale za to już zapłaciłeś więc oddawać nie musisz
- To i dobrze bo mnie ostatnio czymś na szprycowali
- Wyjmą dreny i będą go wybudzać.
- A po co mu jakieś dreny
- Żeby oczyścić krew
- A będziemy mogli go zobaczyć po tej operacji
- Niestety tylko przez szybkie wiesz tam na sali panują sterylne warunki. Wchodzi tam tylko personel nawet ja tam wejść nie mogę.
Minęło tych kilka godzin grozy gdy wyszedł uf profesor i poinformował nas że operacja przebiegła pomyślnie i że nie było podczas niej żadnych komplikacji. No i że Damona spróbują wybudzić za dwa dni. Z tą różnicą że podadzą mu środki uspokajające żeby nie płakał
No i mogliśmy popatrzeć na niego przez szybkie.
- Zobacz już mniej ma tych wszystkich kabelków - powiedziałem
- No tak tylko ma rurkę teraz w buzi
- Za 12 godzin ją usuną - poinformował nas Marco - o ile płuca podejmą pracę
- A podejmą? - dopytałem
- No wiesz jak go tu przywiezli to sam oddychał z trudem ale sam.
- No tak faktycznie dobra nie będziemy się w to zagłębiać bo wystraszę żonę jeszcze bardziej
- Bo ty to masz problem tego typu Quick że zawsze za dużo chciałeś wiedzieć. Nigdy nie myślałeś i robiłeś wszystko za szybko tak jak teraz. Po co mierzysz do tego szpitala? Ivanow to dobry spokojny człowiek
- Jasne już to słyszałem dobry, spokojny, kochany Saszka. Taki wujek Sasza. No widzisz Marco ja jestem mu tak bardzo wdzięczny że nawet rakietę odpalę na jego cześć. Wiesz będzie miał takie powitanie z fanfarami.
- Widziałeś wszystkie te urządzenia pod którymi leżał twój syn?
- Ta... inkubator też widziałem no i?
- No i to przyszło dwa dni temu właśnie od Ivanowa i twój syn ma zaszczyt leżeć pod tym sprzętem jako pierwszy.
- No po prostu szczęście bardzo. Normalnie w takim razie chyba padnę do stup.
- A to prawda że ty masz bombę na pokładzie
- Ta... na tego kretyna waszego sponsora. Ja go szukam a on łazi za mną i czy to jest normalne ja się ciebie pytam Marco. Bałamuci mi żonę...
- A i to cię tak wkurwiło
- Między innymi. Miałem przyjemność znać ojca tego typa to on zgotował takie piekło w Polsce.
Nie wiem dlaczego ale Roz chciała już wyjść z tego szpitala.
- No fajnie - powiedział Marco - my już w zasadzie skończyliśmy zmianę to możemy pojechać do nas tylko może Quick wez ogarnij ten samolot. My mamy tu włączony alarm, zaczęły latać samoloty. No nie wygląda to ciekawie.
Gdy wychodziłem ze szpitala dosłownie jak bomba wpadł na mnie Mariusz
- No szukam szefa już od pół godziny cały czas nas wywołują
- Kto?
- No wieża
- No to idę z nimi pogadam. Zaopiekujecie się moją żoną Marco? To potrwa chwilkę
Pocałowałem Roz w czoło i poszedłem do tego samolotu.
Szanowny pan generał przypomniał mi że jestem tu gościem i obiecałem być grzeczny. Więc dogadaliśmy się że ja zawieszam broń a oni odwołują śmigłowce.
- No widzisz Mariusz dawaj pukawkę. Przecież nie powiedziałem że go zabije samolotem tego im nie obiecałem
- Ale czego szefie?
- No skoro nie mogę go zabić w ten sposób to zabije w inny dawaj pukawkę. Dobra idę Maniek i życz mi dzisiaj powodzenia. Roz się na mnie wścieknie i jeszcze ta pojebana zboczona Iza
- A jak młody? - dopytał Mariusz
- Podobno wszystko się udało no ale wiesz wszystko wyjdzie w praniu
- Nie jest szef zadowolony
- No a ty byś się cieszył co on sobie myśli że zgotował ludziom piekło a teraz dobrego samarytanina będzie odgrywał. Gdyby nie jego sztywniaki to Damon wcześniej został by zdiagnozowany a może nawet do tego by nie doszło.
- No tak nie doszło by - stwierdził Mariusz - ja bym siedział w awganistanie. Pani Roz w Krakowie a ty szefie u siebie i z twoim nastawieniem do życie pewnie byście się nie poznali. Więc nie miał byś problemu bo nie miał byś Damona.
- No widzisz jak ty dobrze rozumiesz mówiłem że to wina ruska. Dobra uciekam bo Roz się wścieknie. Podszedłem do samochody przy którym stał Marco.
- To co jedziemy? - powiedział
- Mam własny samochód powiedziałem - pojadę za tobą
- Jak zawsze pan nie zależny - stwierdziła Iza
- Polujesz jeszcze? - dopytał Marco
- Ta i to dość często a co?
- A bo mam taki biznes do załatwienia tylko wiesz ja się trochę na tym nie znam
- Dobra pogadamy o tym u ciebie
- No to jedzcie za nami
- Choć słoneczko - powiedziałem do Roz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz