- Nie prowokuj mnie - ostrzegł Quick - ktoś taki jak ty nie będzie mi stawiał warunków.
- Za to ktoś taki jak ty nawet nie spojrzy na Rozi - wypaliłem
Ten typ denerwuje mnie na maksa i albo zamknie swoją gębę albo w nią dostanie.
- Czy wy faceci nie potraficie nawet ze sobą rozmawiać - wtrąciła się wściekła Rozi - mam was obydwóch gdzieś. Ty - wypaliła mierząc we mnie palcem - nie będziesz układał mi życia, nie będziesz mi mówił co mogę a co nie i nie będziesz mi mówił z kim mogę rozmawiać. A ty - wypaliła patrząc na Quicka - jak mogłeś ich tu przyprowadzić, i w ogóle jak możesz być takim palantem. - ty też jesteś palantem - wrzasnęła patrząc na mnie. - macie się dogadać!
Odkręciła się na pięcie i poszła w las.
- Gdzie ty idziesz? - wypaliłem za nią
Rozi kierowała się drogą którą tu przyszliśmy.
-Nie twoja sprawa. - odparła - Jak najdalej stąd. Nie mogę na was patrzeć. Nie mogę być w miejscu gdzie są oni...
Na ostatnich słowach głos jej się załamał. Wiedziałem że płacze. Miałem już do niej podejść, gdy łysy spróbował za kozaczyć i wraz z łopatą ruszył pędem przed siebie. Bez chwili zastanowienia ruszyłem za nim. Za to wszystko nie pozwolę mu po prostu uciec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz