poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Drake do pozostałych

Z Rozi rozmawialiśmy pół nocy i pół nocy próbowałem namówić ją byśmy stąd spadali. Opowiedziała mi o wypadzie do miasta i o 13 letniej Creepy, którą znalezli w sklepie. Znów prze zemnie zarwała by noc. Kiedy tylko powiedziałem jej by poszła spać, położyła się za chwile usnęła. Creepy spała skulona w kącie, a Kuba kręcił się i mówił coś przez sen. Lexi i jej psychopatycznego chłopaka nigdzie nie było. Musieli zostawić swoją przerośniętą przytulankę bo co chwila słyszałem ciężkie kroki zwierzęcia. Wcale nie podoba mi się, że Rozi tak bardzo polubiła tego świra tym bardziej muszę nakłonić ją do tego byśmy stąd wyjechali. Gdy już prawię usypiałem, usłyszałem silnik nadjeżdżającego samochodu. Byłem gotowy na wszystko. Sięgnąłem za pasek po broń, ale napotkałem pustkę. Cholera ten gnój zabrał mi broń. W takich czasach jak te brak broni równa się brakiem życia.
- Alex idz zobacz jak tam pozostali i połóż się proszę, jesteś zmęczona. - usłyszałem głos Quicka przed jaskinią - Ja wypakuję panów i powoli zaczną kopać dołki dla kolegi i dla siebie.
Co? Co ten psychol znowu wygaduję. I kim są ci szczęściarze? 
Z każdym wypowiedzianym przez niego słowem zaczynałem martwić się nie na żarty. Przecież ten człowiek naprawdę ma coś z głową. Nie mam pewności, że za chwilę nie skończymy jak oni wysłuchuję tej pięknej przemowy. 
Rozi się przebudziła
- Co się dzieje? - wyszeptała w chwili kiedy do jaskini weszła Lexi
- Martwiłaś się o mnie? - spytałem, gdy się we mnie wpatrywała
- hm - mrukneła tylko dziewczyna. 
Była mało rozmowna. Musiało się coś stać. 
- Zrobił ci coś? - Spytałem wkurzony. 
Co innego mogło ją tak wypędzić z równowagi, przecież była tylko z tym psycholem. 
-Quick? Oczywiście, że nie - odparła oburzona - Przecież mówiłam, że potrafię o siebie zadbać.
- Każdy z was będzie miał własne drzewko i własny dołek....
Spojrzałem na Lexi i wyszedłem z jaskini. Rozi i Lexi szły za mną.
- To dla ciebie Drake'u w prezencie ode mnie i Alex...
Gadał coś jeszcze przecież to Quicka, gdy by nie pogadał to pewnie by się rozchorował. Lecz ja skupiłem się tylko na czterech przywiązanych do drzewa frajerów. Nie mogłem ich pomylić z nikim innym. A to znaczyło tylko jedno. Spojrzałem na swoją siostrę, która stała za mną.
- Powiedziałaś mu? - wypaliłem wściekły - jak mogłaś, teraz na pewno już tam nie wrócimy. 
Jak mogła mu powiedzieć. Oni w końcu opuścili by ten dom a teraz jeszcze jednego psychopatę mamy na głowę. 
- Spadamy stąd, teraz - wypaliłem 
- Drake- zaczęła cicho Rozi
Nie jestem idiotą a jeżeli Quick myśli, że złapanie, ogłuszenie i przywiązanie czterech pijanych głąbów wystarczy to jest bardziej szalony niż sądziłem na początku. Oni są za głupi by myśleć na tak szeroką skalę. Od pierwszego dnia jak tylko ich zobaczyłem wiedziałem, że będą z nimi kłopoty. Wiedziałem, że jest ich więcej i że mają psychopatycznego przywódce podobnego do Quicka. A może to jest właśnie szansa by się ich pozbyć psychopatyczny Quick na przywódce. Wiedziałem, że walnięty łysol, który pociągał za spust mnie rozpoznał. A jego uśmiech tylko mnie w tym umocnił. Nie wytrzymałem i przywaliłem śmierdzielowi prosto w pysk. 
- Musimy wrócić do domku, w tej chwili - wypaliłem - a ich tu zostawmy. Niech będą bufetem dla wygłodniałych zombie. 
- Przepraszam Rozi - powiedziałem, przytulając ją. 
Była cała roztrzęsiona ale czego się dziwić.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz