niedziela, 24 września 2017

Od Luke'a

Ruszyłem w stronę szpitala.
-Często pilnowałem spiżarni a więc stąd wiem gdzie jest.- przerwał ciszę- Tak w ogóle jestem Krzysiek.
Wyciągnął w moją stronę rękę ale jej nie uścisnąłem, nie mogę się z nim zaprzyjazniać.
-A czemu Julki nie zabiłeś, znaczy bardzo się cieszę że tego nie zrobiłeś ale innych zabiłeś więc...
-Bo tak mi się podobało.- odparłem.
-My naprawdę nie chcemy zle, wypuśćcie nas to nigdy się już nie zobaczymy.
-Nie mogę tego zrobić.- przyznałem- Może nie każdy ale część może wrócić do tego Ivana i mu o nas powiedzą. A teraz się zamknij- o dziwo posłuchał. Dojechaliśmy do szpitala. A chłopak zaczął mnie prowadzić schodami w dół.
-Nie zabijesz mnie jak ci pokarzę?
-Mogę ci obiecać że ja cię nie zabije ale nie mogę obiecać że ktoś inny tego nie zrobi- ten z powagą pokiwał głową- A Julkę?
-Niech na razie żyje.- zeszliśmy chyba do kostnicy.
-Jest pusta, znaczy się nie ma trupów.
-Czyli tutaj trzymali żarcie?- dopytałem
-Aha.- otworzył drzwi za którymi było pełno żarcia, jakieś puszki, makarony i wszystko co miało długi termin ważności.
-Pomożesz mi to poprzenosić- spytałem a Krzysiek energicznie pokiwał głową- I nie będziesz nic kombinować?
Razem poprzenosiliśmy jedzenie do samochodu, bynajmniej tyle ile się zmieściło. Były tam też środki czystości i nawet odzież. Jechaliśmy z powrotem. Krzysiek nie próbował uciec. Większość by to zrobiła.
-Masz tam kogoś, siostrę, brata może dziewczynę?
-Nie- odpowiedział zdziwiony - czemu pytasz?
-Bo większość próbowała by uciec.
-A po co przecież i tak byś mnie złapał, wtedy by się okazało że nie warto mi ufać tym bardziej oni mnie potrzebują.
W milczeniu skinąłem głową i resztę drogi pokonaliśmy w tej ciszy. Kiedy dojechaliśmy odprowadziłem Krzyśka do piwnicy.
-Ugotuj im coś do jedzenia- poleciłem Witkowi i poszedłem do Pati.
- Zrobiłam plan miasta- powiedziała podając mi kartkę- trzeba to jakoś ogrodzić. Tylko nie wiem jak- powiedziała. Skinąłem głową i chwilę się zastanawiałem. Z powrotem zszedłem do piwnicy.
-Długo jesteś w tym mieście?- spytałem Krzyśka.
-Ponad pół roku- odparł od razu.
-A dobrze znasz miasto?
-Zależy....
-Wiesz gdzie znaleść jakąś linkę lub łańcuch i siatkę, płot czy coś.- chłopak chwile się zastanawiał i skinął głową. - A więc jedziesz.
I po wypakowaniu samochodu ruszyliśmy we wskazane przez niego miejsce. Dojechaliśmy do jakiegoś świeżo postawionego budynku, czyli przed tą apokalipsą bo teraz niczym się nie różnił od reszty.
-Na ogół  potrzebne materiały po prostu leżą na posesji ale tu ktoś to po prostu pochował. Miał dość sporo a więc pewnie miał też jedno z tych pół.
Poszliśmy do piwnicy gdzie było kilka długich zwiniętych siatek i masa słupków. Wystarczy by ogrodzić pola. Znalezliśmy też linkę. Zapakowaliśmy to i wróciliśmy do domu. Schowaliśmy siatkę do szopy a linę zostawiłem w samochodzie. Zeszliśmy do piwnicy.
-Wybierz jedną osobę- powiedziałem do Krzyśka.
-Julkę- powiedział bez zastanowienia. Chwile się wahałem czy dziewczyna sobie poradzi ale się zgodziłem.
-Wyjaśnij jej żeby nie odwalała bo ją zastrzelę.- po cichu o czymś gadali. Pati  miała zostać na warcie, oczywiście mówiła że to głupi pomysł i będziemy mieć więcej kłopotu niż pożytku ale w końcu odpuściła. Wziąłem Creepy i pojechaliśmy. Zatrzymałem samochód w mieście.
-Jak coś to ich zastrzel- powiedziałem do niej. Podałem im po nożu.
-Musimy wyłapać zombie i zaplątać im sznurek na szyi. Było by dobrze gdyby zombie się zachowało ale jak coś to dobijcie.
-Dajesz nam nóż? A jeżeli ciebie zabijemy?- spytała Julka.
-Gdy byś miała mnie zabić nie pytałabyś się o to.- stwierdziłem.
-A po co wam zombie?- zadała kolejne pytanie.
-Bo tak- odparłem, pociąłem linę na kilka kawałków i porobiłem pętelki. Podszedłem po cichu do pierwszego znalezionego trupa i w chwili kiedy mnie wyczuł i odwrócił się w moją stronę ja już założyłem i zacisnąłem pętelkę.
-A jak już będziemy mieć je na smyczy?-dopytał Krzysiek.
-Przywiążemy je do samochodu.- odpowiedziałem i zawiązałem drugi koniec linki do samochodu uważając by mnie nie ugryzł. Okazało się to nawet wykonalne i po kilku godzinach  ruszyliśmy do domu z piętnastoma zombiakami przywiązanymi do samochodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz