W sumie to jak odzyskiwałem świadomość, bo przytomnością nazwać tego raczej się nie dało. Nie miałem pojęcia czy to dzień czy noc. Jednak jedno "P"... Jedno wiedziałem na 100% że jeżeli jakoś ujdę z tego z życiem, uwolnię się to ich po ubijam. W końcu któregoś dnia przyszedł ktoś. Nie widziałem gościa, wydał polecenia: wyczyścić, ogarnąć, przywlec. Mówił o mnie, dobrze mówił. Czułem tylko krew, własną dodam - smak, zapach. Wylali na mnie kilka kubłów wody, może to był szlauch. Nie mam pojęcia. Chciwie łapałem każdą kroplę. Pózniej oślepiło mnie światło latarki. Po nie wiem ilu dniach spędzonych w ciemności, że nie miałem pewności czy to dzień czy noc. Ciemno jak w dupie. Światło oślepiło mnie w pierwszej minucie, pózniej się przyzwyczaiły. Obraz wyostrzył. Widziałem swych oprawców, poznawałem ich po głosach.
- Zabije was jak tylko stąd wyjdę
- Tak sobie to tłumacz Panie Szybki - mówił jeden z nich przecinając sznur. Drugi trzymał mnie na celowniku.
Gdy mnie odciął upadłem jak kłoda. Mięśnie ciała odmówiły mi posłuszeństwa
- No patrz Pan Szybki nie potrafi z własnych gównów wypełznąć
- Już jesteś martwy - wysyczałem
Ale miał racje
- Trzeba Pana opłukać bo wali końską perfumą - gadał ten ze spluwą
- I ubrać bo Pan sam nie da rady
- No a komisja jego wdzięków nie przetrawi
- Dokładnie
Przeciągnęli mnie, obaj jakoś ubrali w jakieś coś, jakby kombinezon i powlokli gdzieś. Nie protestowałem sił nie miałem. Żołądek skręcało z głodu, gardło z pragnienia. Dowlekli mnie do innej celi. Tam było światło i 7 wspaniałych oraz mój kat jak się okazało pózniej.
- Może fajka - zaciągnął jeden po rusku
- Wody bym poprosił, jeżeli można
- Jak bóg da a partia pozwoli i ile możemy dać. Pogadamy?
- Odpowiem na pytania ale tylko te na których treść odpowiedz znać będę
- Dobrze - zgodził się inny z siedmiu i dostałem wody. Jeden, drugi i trzeci wypiłem łapczywie
- Teraz będę pytał. Jak odpowiedz nas zadowoli będzie więcej wody
- Dobrze pytajcie
Pokusa była ogromna. Pytań masa. Na temat rodziny, życia, domu tego konkretnego
- Domem była moja jaskinia. O losach rodziny nic nie wiem, nie znalazłem ich. Miałem siostrę, ojca i matkę. A domek? Wiele ich... Nie rozumiem o co pytacie... Nie wiem o czym do mnie mówicie. Od roku jestem sam. W lesie mnie dorwali, nieopodal mojej jaskini... wszystko
- Żona? Kochanka? Kobieta? Dzieci? - pytali dalej
- Nie mam... Mam 19 lat. Skąd by te baby miały być... No co w zombie zakochać się miałem?
Rakieta, znów ciemność. Brak przytomności. Gdy tylko się ocknąłem znów 3 kubki wody. Te same pytania i wpierdol. Po jakimś czasie odpuścili.
- Suchary i woda jeden raz dziennie - ktoś zarządził
- Tak się stanie - odparł ktoś
- Kubeł do srania, cela i zero rozmowy z więzniem. Srać, żryć, ciemność. Posiedzi, będzie śpiewał
No żebyś się skurwielu nie zdziwił. Zaśpiewam " Dobry Jezu " nad twoim grobem - mówiłem sobie w myślach i karciłem się byle by się nie wysypać. Muszę wytrzymać dla Różyczki, dla moich bliskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz