- Muszę siku - oznajmiła
Nie wierze!... Jeżeli zamierza jęczeć jak małe dziecko mogła zostać w domu...
- Trzeba było zostać w domu tam byś mogła szczać kiedy by ci się chciało - warknąłem
- Drake nie bądz chamem i się zatrzymaj - upomniała mnie Lexi
Super nie ma to jak być szoferem dwóch irytujących dziewczyn.
Bez ostrzeżenia wdepnąłem hamulec. Samochodem szarpnęło. Kiedy samochód się zatrzymał Rozi wyszła trzaskając drzwiami. Oczywiście nie obyło się bez wykładu Alex. Swoją drogą to dziwne. Przed epidemią obracaliśmy się w innych światach i zapewne nigdy nie zwrócili byśmy na siebie uwagi. Minęlibyśmy się ulicą bez słowa.
Gdzieś w środku wykładu Alex jaki to ze mnie cham i w ogóle, coś dużego spadło nam na maskę. Od razu wiedziałem że to zimny co innego rzuciło by nam się na samochód. Wysiadłem z samochodu i wbiłem nóż w łeb zombie. I było by dobrze gdyby nie to że z lasu ze wszystkich stron zaczęło wyłazić ich więcej. Było ich z dwadzieścia może trochę więcej i nadal pojawiały się nowe. No tak przecież ja nie mogę mieć raz szczęścia. A to wszystko przez Rozi i jej potrzeby. O cholera! Rozi! Porozumiewawczo spojrzałem na Alex. Rozi była parę metrów od nas. Lexi zaczęła się do niej przedzierać. Szedłem za nią osłaniając jej tyły. Tuż przede mną wylazło z dziesięć sztuk trupa. Oddzielając mnie od dziewczyn. Cofnąłem się, jednak za mną już szły te pozostałe. Byłem otoczony na szczęście Alex już dotarła do Rozi i pomogła jej pozbyć się tych co ją otaczały. Spróbowałem utorować sobie drogę do samochodu ale było ich z byt dużo. Strzelanie do nich też było bez celowe, było ich zbyt wiele. Tylko tam zostańcie - błagałem w myślach. Przecież obie to samobójcze psychopatki. Udawało mi się przedrzeć przez ich wianuszek ale powodowało to że bardziej oddalałem się od dziewczyn zagłębiając się w las. Biegłem, a moi nieżywi fani za mną. To tak czują się gwiazdy.... Nie mogłem pozwolić sobie na żaden błąd musiałem trzymać ich na dystans. I jak na złość dosłownie wpadłem na Alex...
- Co ty kretynko wyprawiasz? - spytałem ciągnąć ją za rękę
- Nie zabijemy ich?
- Może superman dał by radę ale ja nie mam laseru w oczach... O ile się orientuje ty też nie masz - wypaliłem
- Mamy broń - upierała się
- Powodzenia skarbie - mruknąłem nadal jej nie puszczając - Gdzie Rozi?
- Zostawiłam ją by pomóc tobie - wyjaśniła - tam była bezpieczna, obiecała że zostanie
- To ty nie znasz mojej siostry - mruknąłem
Co jakiś czas trzeba było zabić nożem jakiegoś samotnego zombie ale stado na szczęście nie wychylało się za bardzo. Jak dobrze że nie mają żadnego turbo przyśpieszenia. Miałem nadzieje że się znudzą a jeżeli nadal zachowali coś z człowieka na pewno nastanie to niedługo. Ludzie są leniwi...
- Mam pomysł - mruknąłem - potrzebujemy czegoś by ich zająć. Masz ochotę się poświęcić i uciąć sobie rękę?
- A może ty chcesz robić za przynętę? - podsunęła
Miałem tylko nadzieje że Rozi została tam gdzie powiedziała jej Alex ale przecież znam siostrę...
- Nie zgubimy ich - zauważyła Alex
Co ona nie powie
- Nie pomagasz
Kiedy usłyszałem wystrzał z broni i zobaczyłem dym... To nie co zdezorientowało trupy które zaczęły się rozpraszać. Z jednej strony było to dobre bo większa część poszła w stronę wystrzałów i dymu ale ta część która została na nowo zaczęła nas otaczać. Dlaczego miałem wrażenie że to sprawka mojej siostry... Powybijaliśmy te które zostały bez użycia broni. Miałem tylko nadzieje że Rozi ma jakiś pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz