Gdy wreszcie udało nam się zapakować do tego pieprzonego auta i mogliśmy wreszcie pojechać. No i w sumie nawet ruszyliśmy bez komentarza. Drake zaczął biadolić że zle prowadzę, a co jest złego 150 km/h reszta i tak nie wyciągnie więcej ze swoich aut. W końcu to był Ford F 150 Raptor; 3.5 V8 650 km. Więc nie rozumiem wygoda, klima czego on narzeka.
- Mówiłem ci Drake że wyjazd z nami nie był dobrym pomysłem w twoim stanie
- A ja ci mówiłem że nie będziesz włóczył się po mojej chacie. I wez jedz jakoś normalnie.
- A ty w takich warunkach byś potrafił?
- A czego ty chcesz. Przecież masz elegancką furę, skóra i bajery
- Jasne to czego jęczysz. I wez mi się nie zrzygaj, skoro twierdzisz że jest elegancka bo taka nie będzie. A tak w nawiasie to zamiast otwierać drzwi debilu tam jest taki przycisk. Czyli automatyczne otwieranie szyby
- Narzygał bym ci na samochód
- I tak obrzygałeś mi samochód. A swoją drogą jak chciało ci się rzygać to wystarczyło powiedzieć, a nie zwalać na siku Rozi. A tak w ogóle jak słońce stoimy to chcesz do krzaków?
- Quick ty zdajesz sobie sprawę jak to zabrzmiało? - powiedział Drake
- No może jej się chce... No o co ci chodzi? ... skoro stoimy
- Jej to się ciągle chce - stwierdził Drake - a stoi to chyba tobie
- Wez ogarnij chłopie bo zaraz to ja stanę obok ciebie. Wywalę cię na pakę. Tam będziesz mógł rzygać do woli, przewietrzysz banie to ci może przejdzie
- A co ty masz do mnie? Co płaczesz bo na chatę cię wpuścić nie chce
- No wiesz jak masz tam basen w piwnicy, to może i bym płakał bo przy tobie na golasa to już się nie pokąpiemy.
- No i sam widzisz tobie w głowie tylko jedno
- To chcesz Różyczko wyjść na stronę czy nie? - zlałem go
Rozi odpowiedziała że zle jej się kojarzy to miejsce. Przyszedł jakiś żołnierz i się poskarżył że ma o rzygano szybę. Powiedziałem:
- Zrozum mojego szwagra on jest w ciąży. No i do tego ma chorobę lokomocyjną.
- A ty psychiczną - burknął Drake
- Dobrze szef i ten w ciąży jesteście chorzy ale ja mam brudną szybę
- A co ja sprzątaczka jestem - ryknąłem
- Jak nie wiesz co z nią zrobić to ją wyliż - warknął Drake
I wtedy żołnierz puścił pawia tylko zdążyłem odskoczyć.
- No na prawdę? - dopytałem
Wyszedł Mariusz popatrzył na tego pawia i stwierdził że Drake i ten wojak musieli zjeść to samo.
- Ta... a ja to śnieżka jestem - stwierdziłem - wytłumacz temu kierowcy że w samochodzie jest coś takiego jak wycieraczki. A po za tym o rzygał mi buty, prawie
I tak jakoś dotarliśmy do tej chaty. Z rzygającym Drake'm i Rozi którą wydaje mi się że wszystko przerosło, lub czegoś się przestraszyła. Nie chciałem tego drążyć. Pózniej zaczęliśmy przeszukiwać całą chatę. W zasadzie to Drake nie wiem czego szukał ale Rozi była dobrze zorientowana co, gdzie trzymał ojciec. Więc wszystko poszło gładko. Pózniej Drake stwierdził że możemy pojechać do instytutu jednak Rozi chciała jeszcze chwilę zostać. Chciała pokazać mi swój pokój.
- Na sentymenty jej się zebrało - stwierdził Drake
- Odwal się - powiedziałem - jedz to instytutu z chłopakami i szyfruj te kody bo jak cię znam to zapomniałeś po pijaku.
Trochę mi zajęło, za nim znalazłem Rozi jak przypuszczałem był to jej pokój. Siedziała na łóżku i stwierdziła w pewnym momencie że może jej rodzice byli dziwni na swój sposób, dziwnie wyrażali miłość do niej i do Drake ale naprawdę ich kochali. I że bardzo jej ich brakuje. Mi też jakoś tak smutno się zrobiło bo uświadomiłem sobie że też trochę brakuje mi zrzędzenia starych. Jaki to jestem ble.
- Pojechał byś ze mną do sklepu mamy?
- Ale po co chcesz tam jechać?
- Nie wiem coś mnie tam ciągnie
Przytuliłem ją do siebie
- No już niesmutaj się słonko. Pewnie że pojedziemy
Jakie było moje dziwienie gdy okazało się że w tej zielarni wszystkie zioła się chyba zachowały.
- Widzisz dlatego nazywali mnie czarownicą - zaczęła płakać Rozi - moja mama stawiała ludziom
- Stawiała...? - dopytałem niepewnie
- Jesteś zboczony - fochneła się Rozi
- To wszystko przez Drake'a bo to on zaczął
- No ale jak ja się do ciebie przytulałam to ty w ogóle nie reagowałeś.
A ja jak ten głupi wypaliłem
- No wiesz musiałem kontrolować ten trzeci pedał
- Możemy zabrać te zioła? - dopytała - przydały by się i nasiona są.
- Możemy wrzucimy je na pakę - skwitowałem szybko
- Nie na pakę tylko do środka mam do nich sentyment
- Okej - powiedziałem ostrożnie - a mogę o coś zapytać i nie stwierdzisz że jestem zboczony?
- Chodziło mi że karty stawiła mama - odpowiedziała mi na pytanie
A ja jak ten debil wypaliłem
- I miała taką kulę?
Rozi się rozryczała i stwierdziła że się z niej nabijam. Ja od razu zaprzeczyłem
- To nie tak słonko, ja się wcale nie naśmiewam tylko to tak przeważnie jest że do takich pań... - zawiesiłem się - wróżek - dodałem - to przeważnie przychodzą starsze osoby no przynajmniej tak mi się wydaje. I wiesz taka kula to robi wrażenie. Po za tym powiem ci że jak byłem mniejszy to sam wierzyłem w taką kule. My w domu taką mieliśmy i w środku stał bałwan. A jak matka nią ruszała bo nam nie pozwoliła to padał śnieg. Teraz to już rozumiem ale jak byłem gnojem to, to było takie łał... magiczne.
Chyba mi się udało bo Rozi się uśmiechnęła. Zbierałem pudełka i torebki z półek. Rozi zabierała jakieś zeszyty notatki. I powoli wyszliśmy do samochodu. Gdy pakowałem te zioła to zapytałem Rozi
- Jak myślisz? Jak by te nasiona posadzić w naszym ogródku to coś by wyrosło? Czy raczej się zepsuły
- Myślę że by wyrosło - powiedziała
- To co spróbujemy jutro? - zapytałem
- Ale wiesz że to potrwa za nim urośnie - stwierdziła
- No ja wiem no ale wiesz wtedy po lesie nie trzeba było by chodzić i zbierać tych ziół. A jednak przydatne są. Mi przecież pomogły jak mi zaparzyłaś i nawet mi smakowały - skrzywiłem się na samą myśl.
I powoli podjechaliśmy pod instytut. Drake nadal bujał się z kodami a ja się modliłem żeby ten trup ojca się jakoś rozłożył czy coś. Żeby Rozi go nie zobaczyła i nie rozpoznała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz