piątek, 13 października 2017

Od Rozi do Quicka i Drake'a

Ten wyjazd kompletnie mnie dobił. I jeszcze ta głupia myśl że może on coś czuje do Alex. Dlaczego jestem tak głupio zazdrosna. Widok domu, który był w kompletnej rozsypce jak ja dziś. Tęskniłam za mamą, chciałam z nią znów porozmawiać. Chciałam żeby nawrzeszczała na mnie że zaszłam w ciąże. Przecież bez niej sobie nie poradzę. Ja nawet na oczy nie widziałam tak małego dziecka. Odwaliło mi na maksa... Drake miał racje powinnam wziązć się w garść ale ja nawet nie wiem co stało się z mamą. Drake nigdy mi nie powiedział. Dobrze że przynajmniej teraz jest Quick. Podjechaliśmy pod instytut. Drake nadal próbował rozkodować instytut, a wszyscy stali zniecierpliwieni. Wiedziałam że to irytuje mojego brata.
- Masz ten kluczyk? - spytał jak nas zobaczył
- Jaki kluczyk? - dopytałam zdezorientowana
- Ten mały - wyjaśnił - pamiętasz?
- Ten który ci dałam? - dopytałam przypominając sobie maleńki kluczyk
- Właśnie ten - wypalił
- Powtarzam ten który ci dałam - powtórzyłam
- Ok - odparł - chcesz powiedzieć że go nie masz. Nie musisz mówić wierszem
- Nie kretynie mówię to co chce powiedzieć - warknęłam - dałam ci kluczyk i ty mi go nie oddałeś
- Jestem nie w temacie - powiedział Quick
- Mój brat zgubił kluczyk i próbuje zwalić winę na mnie - wyjaśniłam
- Cholera - warknął Drake - zostawiłem kluczyk na górze
- Kretyn - skwitowałam przytulając się do Quicka.
Mijały następne minuty, a mój brat nadal nie złamał kodu. Ludzie zaczęli się burzyć i wiedziałam że Drake za raz wybuchnie.
- Przecież sam wbijałeś kod - przypomniałam spokojnie - zapomniałeś?
Widocznie nie pomagałam. Drake tylko bardziej się zirytował.
- Nie wiem czy pamiętasz ale byłem ledwie przytomny. Pamiętasz dopiero co zostałem postrzelony, i zginąłem w wypadku samochodowym bo dałem się namówić aby zabrać was dwie. Nie wiem która jest gorsza...
- Przestań na mnie wrzeszczeć - powiedziałam - ja chciałam iść dalej jak tylko zobaczyłam ślady krwi na samochodzie. To twoja wina że irytowałeś karła... I gdybyś zapomniał to ja cię pozszywałam
- Właśnie jesteś beznadziejnym lekarzem
- Bo nie jestem lekarzem - warknęłam - jak ty mnie denerwujesz. Mój brat to kretyn - mruknęłam
- Nie mogę się nie zgodzić - szepnął Quick
- Mam - powiedział wreszcie Drake po jakimś czasie
Dioda zapaliła się na zielono i drzwi stanęły otworem.
- Trzeba sprawdzić piętro 3 i ewentualnie 4 niżej nie ma sensu - stwierdził Drake
- Idziemy - powiedział Quick
Weszliśmy do środka. Drake prowadził i był jakiś dziwnie nie swój. Parter był pusty, ale wchodząc na schody trafiliśmy na dwóch ochroniarzy. Drake zabił jednego którego znałam z widzenia, a Quick zabił ojca mojej koleżanki z klasy. Znałam co drugiego pracownika. Pózniej było spokojnie, weszliśmy nawet na 3 piętro.
- Ja sprawdzę pierwsze dwa pokoje, ty i Rozi sprawcie gabinet kierownika. - zarządził Drake i spojrzał na Quick
Myślałam że będzie zaprzeczał że powie że Drake nie będzie mu rozkazywać czy coś ale ten po prostu powiedział
- Ok
- Quick tam nic nie będzie - zaprzeczyłam
- Ktoś musi to słonko sprawdzić.
Złapał mnie za rękę, wiedziałam gdzie jest ten gabinet więc zaczęłam go prowadzić
- John - powiedziałam jak weszliśmy do gabinetu - bez słowa zgodziłeś się z moim bratem.
- Myślałem że chciałaś Różyczko abyśmy się dogadali, on wie więcej o tym miejscu niż ja.
Zaczęliśmy przeszukiwać pusty gabinet. Była masa papierów ale nic związanego z tym wszystkim. Znalazłam tylko pozwolenie o przeprowadzenie testu z udziałem papugi i psa z podpisem mojego ojca. Ojciec... przecież on gdzieś tu musi być... Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłam. Przecież już 3 miesiące przed, kiedy nadal wszystko działało normalnie ojciec nie wracał z pracy. Podobno mieli dużo pracy. Co akurat nie było kłamstwem, ale to by oznaczało że ojciec nadal jest w środku.
- Znalazłaś coś? - spytał Quick podchodząc do mnie
Musiałam dość długo stać z tym papierem w ręku
- Nie, nic czego byśmy nie wiedzieli - odpowiedziałam podając mu kartkę
- A ja znalazłem - powiedział
Podszedł do mnie i zaczął mnie całować. Oczywiście że mi się podobało ale nie przyjechaliśmy tu aby się całować. Odsunęłam się od niego i pocałowałam go w policzek
- Co znalazłeś?
Chyba sam zapomniał bo spojrzał na mnie zdziwiony. Dopiero po chwili zorientował się o co mi chodzi.
- Aaa... - powiedział i podał mi kit kat'a
Wzięłam od niego batona. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego co zrobił. Uwielbiałam kit kat. Ojciec zawsze odkąd byłam mała mi je przynosił. Wtedy na korytarzu zrobiło się jakieś zamieszanie.
- Co...? - zaczął Quick podchodząc do drzwi.
Podeszłam za nim, na korytarzu biegli jego spanikowani ludzie
- Szefie - zaczął wyjaśniać spanikowany Mariusz - Chodzi o to...
- Gadaj - pośpieszył go Quick - no mieliśmy iść na 4 piętro. Olek nie mógł otworzyć jakiś drzwi i coś tam nacisnął no i wypuścił tych ludzi. Oni zjedli 8 naszych
- Chodz - powiedział Quick i wziął mnie za rękę - musimy spadać
- A Drake - sprzeciwiłam się
- Drake umie o siebie zadbać. - powiedział spokojnie
Wtedy Drake też wyszedł na korytarz. Widziałam go parę metrów dalej 
- Widzisz - powiedział
Drake nawet zaczął iść w naszą stronę, ale wtedy schody zaroiły się od zimnych. Mało tego drzwi na naszym piętrze które wcześniej były zamknięte też zaczęły się otwierać. Quick pociągnął mnie za sobą. Przeklinając głośno. Wpadliśmy do pierwszego pomieszczenia. Quick był przygotowany na zabijanie zimnych ale te pomieszczenie było puste. Znaczy nie było na podłodze leżały trupy. To nie było duże pomieszczenie i zapewne nigdy nie było tu prawie 20 osób jak teraz.
- Rozi - podszedł do mnie Drake przytulając mnie
Wiedziałam że znam te pomieszczenie. Tu pracował ojciec. Odsunęłam się od Drake i spojrzałam prosto na jednego z trupów leżących na podłodze. Głupi pech bo spojrzałam akurat na tego na którego nigdy nie chciałam spojrzeć. Do oczu napłynęły mi łzy i wybuchłam histerycznym płaczem. Nie było wątpliwości patrzyłam na trupa własnego ojca, rozpoznałam go po tym głupim zegarku którego dałam mu na urodziny. Wiedziałam że on tu jest, ale nie spodziewałam się że znajdę go martwego. Miałam nadzieje że jednak żyje...
- Rozi uspokój się - powiedział Drake
- Puść mnie - nakazałam - Drake to nasz tata
I jak udało mi się uwolnić od Drake złapał mnie Quick.
- Ty też mnie puść - wrzeszczałam
Słyszałam że Mariusz coś mówi do Quick ale nie wiedziałam co. Nie obchodziło mnie że zimni dobijają się do drzwi. Obchodziło mnie tylko to że mój tata nie żyje...
- Dlaczego? - wypaliłam patrząc na Drake 
- Rozi... - zaczął Drake - musiałem...
- Jak mogłeś zabić własnego ojca! - wrzeszczałam
- On chciał zabić mnie, Rozi on się zmienił
- Drake zabiłeś tatę
- I myślisz że mnie to nie ruszyło - wrzasnął - musiałem to zrobić. Nie chciałem ale musiałem.
- To nasz ojciec!
- Już nie był naszym ojcem - warknął
- Co się stało z mamą - powiedziałam musiałam to wiedzieć - Drake powiedz mi
- Ją też ugryzł zarażeniec. Po dwóch dniach się zmieniła. Rzuciła się na mnie, widziałem jak zjadają ludzi na ulicach. Zareagowałem instynktownie. Zabiłem ją... To była pierwsza osoba, pierwszy zimny którego zabiłem. - wywrzeszczał się i usiadł gdzieś w kącie.
Quick nadal mnie trzymał ale mi było już wszystko jedno. Mówił coś do mnie ale nie rozumiałam słów. Drake zabił matkę i ojca... Tylko to się liczyło, przyznał się. Nogi się pode mną ugięły. Nie raz myślałam że prościej było by dać się zmienić. Teraz chciałam tylko tego. Chciałam by to wszystko się skończyło, dlaczego ja musiałam być taka uparta i trzymałam się tego beznadziejnego życia.   
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz