wtorek, 24 października 2017

Od Rozi

Próbowałam ich przekonać że byliśmy przyjaciółmi i że powinniśmy nadal nimi być. Najgorzej było przemówić do mojego brata. Więc właściwie cała gadka toczyła się do niego. Dlaczego on musi być tak uparty. Wiem że nie podobało mu się to że Quick robi coś za jego plecami. Nie rozumiem tych męskich przyjazni a Drake to już w ogóle jest trudny. Ciężko było mi rozmawiać z nim kiedy tak naprawdę chciałam porozmawiać z Quickiem musiałam się go zapytać czy faktycznie chciał zabrać mi dziecko i zniknąć. I musiałam wiedzieć dlaczego przecież nic złego nie zrobiłam. No i musiałam porozmawiać o tym do czego się przyznałam. I jeszcze płaczący Damon martwiłam się o niego dawno już tak nie płakał.
- Drake okej możesz mieć mu za złe wiele rzeczy ale spróbujcie je sobie wyjaśnić - ciągnęłam
- Z nim nie da się gadać
- Teraz się da - nie dawałam za wygraną
- Roz uciekajcie - krzyknął Quick
Od razu się odkręciłam. Za drzew dookoła zaczęły wyłazić zimni. Masa zimnych. To musiało być dość liczne stado. Niech to szlak akurat teraz. Nawet nie myślałam odruchowo chciałam pobiec do Quicka. Zrobiłam dwa kroki i złapał mnie Drake.
- Roz nic im nie będzie a ty nie dasz rady do nich dobiec jest ich za dużo - powiedział spokojnie ciągnąc mnie w stronę samochodu - Roz słyszysz
Miał racje to było głupie ale martwiłam się o nich. Damon płacząc z ciągnie całe stado na Quicka a ten ciężko będzie miał się bronić.
- Drake przynosisz pecha - mruknęłam
- Co takiego? - dopytał
- Zawsze jak opuszczamy miasto a ty jesteś w pobliżu musi nas zaatakować jakieś stado albo inna grupa że ja wcześniej na to nie wpadłam.
Nie wiem jakim cudem to Borys prowadził samochód ale jechał jak stary dziadek. Drake na niego wrzeszczał żeby jechał szybciej że żadna drogówka nie złapie go w tych czasach. Ciężko było się przebić przez stado. Za nami jechał Quick bałam się że mu się nie uda. Drake zaczął strzelać do trupów przez otwarte okno.
- To marnowanie naboi - skomentował Luke ale przyłączył się do niego. Na szczęście Quick nadawał przez radio w przeciwnym razie naprawdę nie wiem co bym zrobiła. Kazał nam jechać prosto.
- Widzicie tego kretyna? - mruknął Drake
Mimo tego wszystkiego co gadał. Mimo tego że w kółko okładają się po ryju to Drake naprawdę się o niego martwi. Z reszto taki jest mój brat. Jeżeli on traktuje i nazywa kogoś swoim przyjacielem jest gotowy dostać za swojego przyjaciela niezle po dupie. Tak samo było z tym durnym Filipem. Jak grali i Filip narobił sobie długów to Drake stawał na głowie by pomóc mu je spłacić. A jak Filip miał dostać po pysku Drake stał obok i dostawał razem z nim.
- Nie - odparł Luke oglądając się za siebie.
- Ten gościu naprawdę grabi sobie
- Drake - warknęłam - nie będziecie się bić
- Gdziekolwiek jesteście zatrzymajcie się i może sprawdzicie kawałek teren. Ja się nie żądze ale dziwne to było
Borys jak na rozkaz wdepnął hamulec że zarzuciło samochodem.
- Marny z ciebie kierowca - skomentował Drake
- A z ciebie pasażer - dodałam
- To dlatego że ja jestem kierowcą nie mogę jezdzić jako pasażer.
- Tak bo ci odbija - zauważyła Al
Wysiedliśmy z samochodu. Drake, Luke i Borys poszli na zwiady każdy w inną stronę. Patrzyłam w stronę z której przyjechaliśmy ale samochodu Quicka nie widziałam. Gdzie oni są... Po upływie około 15 minut podjechał Quick. Wysiadł z samochodu trzymając na rękach śpiącego Damona od razu do niego podeszłam. Musiałam przekonać się że rzeczywiście nic im nie jest. Wcale nie miałam ochoty ciągnąć tej głupiej gadki ale Quick chciał abym poszła i ustaliła na czym stoimy.
Nie chętnie podeszłam do Drake'a.
- Dobra to co jedziemy do Włoch tak? Podobno nie ma tam zimnych. Kto jest za?
Lexi i Jula podniosły ręce. Chwile pózniej podniósł rękę Luke.
- Drake jesteś przegłosowany - zauważyłam - więc jedziemy. Jest już póznio więc może po protu dajmy już spokój. Drake wszyscy są zgodni co do tego że Quick jest naszym przyjacielem, każdy mu ufa oprócz ciebie.
- I co ja poradzę - fuknął
- Drake błagam cię pogadajcie sobie, wyjaśnijcie jak musicie dajcie sobie po razie ale już po ślubie i się wreszcie dogadajcie. Mieszkamy pod jednym dachem, jesteśmy przyjaciółmi, uratowaliśmy sobie na wzajem tyłki, mamy ten sam cel w życiu. Daliśmy radę odbić szpital w 6 jak zauważyłeś dlatego że trzymaliśmy się razem. Więc jak będzie Drake pogadasz z Quickiem.
- Spróbuje - mruknął. I usiadł za kierownicę. - więc jak jedziemy?
Wróciłam do samochodu Quicka. On nadal trzymał na rękach Damona.
- Daj go i jedziemy do tych Włoch chyba że się rozmyśliłeś. Nie chciała bym abyś wystawił mnie przed ołtarzem - powiedziałam 
- Nie zrobił bym tego - zapewnił i odpalił silnik
Pojechaliśmy kawałek ale Drake miał problem z odpaleniem samochodu. No pięknie.
- Pójdę zobaczę co się dzieje - powiedział i wysiadł z samochodu
- John - zatrzymałam go - Drake będzie chciał z tobą pogadać. Wyjaśnijcie sobie wszystko proszę. Przecież jesteście przyjaciółmi. No i nic nie powiedziałeś jak wyznałam że bez twojej wiedzy wypytywałam Borysa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz