- Stary a nie możemy ich po portu olać? - dopytałem
- Zabezpieczyli się telewizją - odparł - gdybym ich olał już był bym spalony
- Nie kumam jak można przyjechać komuś na chatę bez zapowiedzi
- Najwidoczniej można - powiedział zirytowany Quick
- Co oni chcą zrobić sobie jakieś show czy jak? - ciągnąłem dalej
- Drake zamknij się bo nie mogę pracować - fuknął Quick
Roz przyszła i oznajmiła że pójdzie po Al. I niedługo po jej wyjściu Quick dostał cynka że nasza delegacja jest ogromna i że będzie za nie całe półgodziny. Quick przeklął nadal nie miał umowy która by mu odpowiadała.
- Na dole może być tylko rodzina. Wez uprzedzi pozostałych by się nie pałętali - poprosił Quick
Więc poszedłem do kuchni
- Krzysiek, Mati - powiedziałem - posłuchajcie mnie uważnie. - zacząłem - Macie nie pałętać się po domu. Przekażcie to pozostałym nie wliczając Juli.
Miałem zabawiać gości. Jak uda się podpisać umowę miałem zgarnąć 50% wygranej. To będzie łatwa kasa. Zdążyłem się tylko ogarnąć gdy pod dom podjechała masa samochodów. Okej... duża delegacja a raczej wycieczka składająca się z 30 samochodów. No i oczywiście u nas nie może być wszystko pięknie. W tym samym czasie zadzwoniła Roz mówiąc że pod sklepem zebrali się zimni. No pięknie akurat dzisiaj. Swoją drogą ciekawe skąd oni się wzięli. Jeszcze wczoraj byłem na wiatraku i sprawdzałem nie było żadnego stada ani nawet pojedynczych sztuk. Znaczyło tylko to że przyszły lasem. Trzeba będzie to sprawdzić czy nie ma ich tam więcej. Duża, głośna osada święcąca się jak choinka na boże narodzenie nic dziwnego że zimnych tu ciągnie. Na szczęście zimnych nie było dużo i uwinęliśmy się szybko ale cały czas nas kamerowali. Nie żeby mi to przeszkadzało. Ale jak wróciliśmy a tamci zaczęli rozmieszczać kamery po całym domu. Trochę mi się to nie spodobało. Nie wyrażałem zgody by być kamerowanym 24 godziny na dobę.
- Może wizyta w kasynie i partyjka pokera - zaproponowałem po obiedzie czy tam kolacji
- Macie kasyno? - zainteresował się jeden z biznesmenów
Jedni byli zachwyceni inni sceptycznie podchodzili do propozycji
- No panowie jedna partyjka - mruknąłem cicho - dziewczyna nie pozwala mi grać no a nie zrobi afery przy was
Po lekkich namowach wszyscy przystali na moją propozycję. Quick nakazał swoim psom by zawiezli ich do kasyna w szpitalu.
- Drake zmiana planów - zatrzymał mnie Quick jak miałem wyjść już z domu
- A mianowicie? - dopytałem
- Uchlaj ich, nie wiem - zaczął - zakręć tak by byli kompletnie spłukani najlepiej by jeszcze się zadłużyli
Znam już takich jak oni. Przegram trzy razy i będą jedli mi z ręki. To będzie banalne.
- Nie ma sprawy szefuńciu ja to załatwię - mruknąłem
Wyszedłem z domu wsiadłem do samochodu i pojechałem do kasyna. Kasyno obstawiał Tomek i ludzie Quicka. Tak jak przed epidemią chociaż pracuję w kasynie znają mnie tylko nie liczni. A ci co mnie znają uważają mnie za nałogowca. I tak ma być. Łatwiej jest sprawiać wrażenie że jest się tylko zwykłym graczem gdy wszyscy tak właśnie cię traktują.
- Widzę panowie że zaczęliście beze mnie - wypaliłem przysiadając się do ich stołu
Kasyno zostało oddane do użytku jakiś miesiąc temu. No i nie ukrywajmy że krupierzy byli beznadziejni i nie wdrążyli się jeszcze w biznes. Cały czas się uczyli ale to utrudniało mi pracę. Dealerem przy naszym stole była jakaś nowa zatrudniona dziewczyna której jeszcze ani razu na oczy nie wiedziałem. No pięknie. Prawdo podobnie nawet nie wiedziała kim jestem. Więc muszę liczyć wyłącznie na siebie. Przegrałem cztery razy
- Chyba mam pecha - mruknąłem gdy przegrałem już naprawdę okrągłą sumkę - powinienem chyba skończyć
- Odegra się pan - zapewnił facet który wygrywał za każdym razem
Facet który się wzbogacał był dość dobrym graczem
- Przepraszam ale czym pan się zajmuje panie... - zaczął ten co wygrywał
- Blake - sprostowałem - Ma pan na myśli ten świat panie...? - dopytałem
- Peeters - przypomniał - Jak najbardziej jestem zainteresowany życiem w świecie epidemii
- Panie Peeters - zacząłem - przed epidemią studiowałem a teraz w osadzie zajmuję się wszystkim po trochu
- Co pan studiował panie Blake? - dopytał
- Inżynierie - skłamałem przecież w rzeczywistości nawet nie miałem w planach studiować
Po czterech przegranych przyszedł czas aby zacząć się wzbogacać. Oczywiście to była tylko i wyłącznie moja zasługa bo dziewczyna była kompletnie nie kompetentna. Chyba będę musiał się z deka wychylić i wyszkolić sobie jedną osobę. Bo tak się nie da. Naprawdę brakowało mi Sary. Ona zawsze wiedziała co myślę i wiedziała jakie karty mi rozdać nie musiałem nawet na nią patrzeć. Faceci chleli z każdą szklaneczką było tylko łatwiej. Stawiali więcej, i bardziej się zdradzali. To zdecydowanie będzie prosta kasa.
- Co pan myśli panie Blake - zaczął Peeters - o panie Yohate warto robić z nim interesy?
- Jak najbardziej - przyznałem - panowie - ściszyłem głos i nachyliłem się nad stołem - Yohate to jeszcze gnojek który nie umie nawet dobrze skonstruować umowę. Nie zna się w ogóle na tych biznesach.
- Mówi pan że można nim łatwo manipulować
- Właśnie - przytaknąłem
- Więc warto podpisać umowę
- Ale panowie ja nic nie mówiłem
Gra toczyła się dalej.
- Tym razem się odegram - mówił już któryś raz z kolei Peeters
Zawsze wygrywałem ale co nie bardzo mi się podobało coraz więcej osób zaczęło się nami interesować a mianowicie mną. Ale właśnie w tym momencie przyszedł Quick. Nasi panowie byli już pijani, ograni i chętni do podpisania umowy z gnojkiem. Wiedziałem że to będą łatwe pieniądze ale muszę ogarnąć sobie krupierów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz