Roz rozmawiała z Julą w salonie gdy wychodziłem
-Nie możesz mi tego zrobić - powiedziała
-Istotnie nie mogę i nie chcę nawet, zrozum nie znamy tych dzieciaków a jak przyjdzie taki Staś i nas pomorduje w nocy, bo mu odwali?
-No chyba przesadziłam.
-Raczej i to mocno i tak przez jakiś czas muszą tu pomieszkać, no przynajmniej do momentu gdy wybuduje ten dom. Wezmę się za to jutro i w dwa tygodnie powinien stanąć. Napisze również ogłoszenie że poszukuje ludzi do opieki nad tymi dzieciakami w systemie zmianowym i znajdę osoby które je wywaliły i to też rozliczę bez wątpienia eh.
Roz przytuliła się do mnie.
-Nie wychodz proszę nie kłóćmy się ja no lubię dzieci i czasem nie myślę ,ale ty masz rację.
-Już może skończmy ten temat słonko wez Damona i połóżcie się, bo ja to raczej zarwę noc
-Jak skończysz to przyjdziesz położyć się obok?
-Jak mi na to pozwolisz to jasne, ale pewnie jakoś nad ranem. Zejdzie mi się z tym stosem. No już uciekajcie bo naprawdę muszę zrobić te listy i wszystko posprawdzać eh to takie mozolne.
Roz poszła a ja bujałem się z tymi papierami. Była już 7:30 gdy skończyłem i skierowałem się na budowę. Ta na szczęście nie przysparzała problemów po 7 dniach pracy w systemie zmianowym dzień i noc dom stanął. Doposażyłem go zamówionymi wcześniej meblami. Następnego dnia odbyło się uroczyste otwarcie i dopiero teraz zorientowałem się że muszę zaplanować nasz pobyt w Anglii.
-Przez ostatnie dwa tygodnie wcale się nie widywaliśmy - Pożaliła się Roz.
-Wiem skarbie musiałem to załatwić lepiej żeby dzieciaki się do nas nie przyzwyczajały.
-Masz racje - powiedziała Roz.
W ten sposób uciąłem temat i problem bezdomnych sierot na osadzie i to był punkt dla mnie.
Następnego dnia jezdziłem po lasach ale ruch oporu trochę odpuścił przynajmniej chwilowo. Pózniej zająłem się przygotowaniami do podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz