środa, 29 listopada 2017

Od Rozi

Szkoda mi było tych dzieci. Podczas całej tej epidemii wiele dzieci straciło życie. Sama wraz z Drake'em kilkukrotnie przyczyniłam się do tego. Przyłączając się do grup z ciągaliśmy na nich kłopoty. Podczas pierwszego ataku zimnych też wiele dzieci umarło. Nie rozumiałam tego jak można przygarnąć dzieci a następnie wyrzucić ich na ulicę. I że nikt nie zainteresował się ich losem. Nie możliwe żeby nikt o tym nie wiedział. Przecież one były tak głodne że zjadały swoich zmarłych kolegów. Ktoś musiał się nimi zająć. Przecież najmłodsze dziecko miało tam trzy lata. Co by było gdybym nie dowiedziała się że te dzieciaki mieszkają w tej szkole. Quick mówił że jutro miał oddać ten budynek do rozbiórki. W tych dzieciakach widziałam Creepy i Kubę. Sama miałam 14 lat jak zaczęła się epidemia. I gdyby nie Drake zapewne nie dożyła bym do tego czasu. Wiem jak ciężko samemu znalezć jest jedzenie i otrzymać pomoc od ludzi którzy są egoistami. To Quick ich tu przyciągnął, chcąc nie chcąc byliśmy grupą. A w grupie musimy sobie pomagać. Zdecydowanie prościej jest jak grupa liczy 8 osób niż kilka tysięcy. Amanda zbadała dzieci. Wszystkie były zdrowe. Zagłodzone i odwodnione ale zdrowe. Trochę potrwało aż ogarnęliśmy całą 37. Widziałam że Quicka zaczęło to denerwować. No faktycznie 37 dzieci które wychowują się same to spore wyzwanie. Popsuły zabawki często przez to że się o nie kłócili. Ale to przecież tylko zabawki. Drake też psuł mi zabawki żeby zrobić mi na złość. I nic wielkiego się nie stało. A Quick po prostu nie mógł zrozumieć że to zły pomysł zamykając te dzieciaki w bunkrze. Przecież tu plotki roznoszą się z prędkością światła. A te dzieciaki i tak były wystarczająco wystraszone. Ciężko było mi je zamknąć w bunkrze. A przecież w domu mieliśmy wystarczająco dużo pustych pokoi. Więc nie rozumiałam w czym rzecz. No i faktycznie trochę przesadziłam. Nie powinnam wyrzucać go z łóżka, ale jak chciałam go przeprosić zachowywał się jak obrażone dziecko. Obrażony poszedł do biura. Kilka razy starałam się z nim porozmawiać.
- John ale te dzieci - zaczęłam przychodząc po raz piąty do jego biura. No i trochę już mnie to denerwowało. 
- Wywalasz mnie z sypialni bo te dzieci - warknął wściekły - nie zgodziłem się na te dzieci. Bo zle robię zamykając je w bunkrze. Chcesz żeby te dzieci były twoje to sobie je adoptuj. Mnie w to Rozalio nie mieszaj. - wstał od biurka - skoro wolisz Rozalio wyjebać z wyrka własnego męża dla tych dzieci. To ci powiem że te dzieci jakoś sobie radziły przez jakiś długi okres czasu. Tymczasem jeżeli tak bardzo ci zależy na tych dzieciach. To ja się wymiksowuje z tego. Zabieram Damona i wychodzę. 
Nie lubiłam jak ktoś tak do mnie mówił. Tak zawsze mówiła matka gdy się na mnie wściekała. Rozumiałam że jest wściekły ale dlaczego od razu wychodzić z domu w środku nocy i zabierać Damona. Nim zdążyłam coś powiedzieć Quick wyszedł z biura. Usiadłam na jednym z krzesełek on naprawdę chce mnie zostawić. Dlaczego ze mną nie porozmawiał. Byłam wściekła na samą siebie. Ale ze mnie idiotka mogłam zrobić jak reszta udać że nic nie widzę. Chwilę pózniej przyszła Jula.
- Wyszedł? - dopytałam zrezygnowana.
- Kazał spakować mi rzeczy dla Damona. O co wam poszło? - dopytała
- Nie mam ochoty gadać - wypaliłam - ty też chyba nie masz na to ochoty. Masz wystarczająco własnych problemów. Jestem kretynką. Chciałam pomóc tym dzieciom a wyszło że wszystko rozwaliłam. I zabrał Damona - rozpłakałam się
- Porozmawiaj z nim - poradziła Jula
- Myślisz że nie próbowałam - wypaliłam - z reszto ty sama pogadaj z Luke'm sami też macie chyba problemy.
Julka wstała i skierowała się do wyjścia
- Przepraszam - powiedziałam - po prostu nie wiem co mam robić. Przecież ja nawet nie wiem gdzie on poszedł jeżeli ktoś to wie to Mariusz albo Grzesiek ewentualnie Borys w co wątpię. I żaden z nich mi nie powie. Chrzanić to. Wszystko zepsułam, ty z Luke'em też kłócicie się przeze mnie. Drake'owi też zepsułam związek.
- No co ty gadasz to nie twoja wina
- Mówię jak jest - wypaliłam - przecież jak by była Al Luke by nie pił i byście się nie kłócili tak czy nie?
- No tak - przyznała Jula - ale...
- Widzisz wcale nie powinno być tej wymiany. Jak była Al było lepiej. Ja zawsze robie coś głupiego
- Al też robi głupie rzeczy - zauważyła Jula - zobaczysz jutro wróci, przejdzie mu i normalnie porozmawiacie
- A jak nie? - dopytałam
- Faceci są beznadziejni - mruknęła
Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Ale nie mogłam usnąć. Chciałam pogadać z Drake'em ale ten nie wrócił na noc do domu. Bałam się że Quick mnie zostawi z nim nigdy nic nie wiedziałam. No i zabrał Damona może już go nie zobaczę.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz