Jakoś przetrwałam do końca. Drake pojechał do kasyna. Nie podobało mi się że Quick stworzył kasyno. A Drake to już na bank powinien mieć zakaz wstępu. Przecież to nałogowy hazardzista. Chciałam pogadać z Quickiem o tym co stało się w sklepie. Ale on od razu poszedł do biura pisać te umowy. No a ja miałam jeszcze na głowie żony owych biznesmenów. Słuchałam je piąte przez dziesiąte ale były zachwycone gościną co poprawiało mi humor. To znaczyło że jednak wszystko wyszło. No i zachwycały się tresowanym miśkiem. Dobrze że Drake nie przyprowadził karła bo byśmy mieli prawdziwy cyrk. Zrobiło się pózno Borys odwoził panie do szpitala. W chwili gdy dom opuściła ostatnia osoba była godzina 21. Poszłam na górę i uśpiłam Damona. Niedługo pózniej przyszedł Quick i oznajmił mi że musi jechać do kasyna na podpisanie umów. I że może mu się zejść to żebym nie czekała. Bo jednym z biznesmenów jest kobieta i on ma nadzieję że nie będzie musiał jej przelecieć. Pózniej oczywiście próbował to jakoś sprostować ale słowa zostały wypowiedziane. I po takim wyznaniu myślał że ja będę mogła spokojnie iść spać. Nie chciałam na niego czekać ale nie mogłam usnąć. Jasiek przypomniał mi te wszystkie dzieci na które spisałam wyrok śmierci w bunkrze. Znów obiecałam ludziom że będzie dobrze i że nikt nie zginie. Okłamałam ich że mamy szczepionkę. Okłamałam ich przecież nie mam pewności co zrobi z tym Quick. Mają rację opowiadając na mój temat plotki, jestem zdzirą. Nie powiedziałam nawet Grzesikowi że jego syn może umrzeć. Quick wrócił około 4. Nie ma to jak trochę. I na kilometr śmierdział przesłodzonymi perfumami tej wywłoki. Od siedzenia na przeciwko nie można zaśmiardnąć. Włączył mi nagranie i poszedł pod prysznic. To było parę godzin i tak oglądałam przewijając. Jak skończyłam Quick spał a zegarek wskazywał prawie siódmą. Teraz to już nawet nie opłaca się kłaść. Jak ja uwielbiam nie przespane noce. I na potwierdzenie moich słów w sąsiednim pokoju rozpłakał się Damon. Poszłam się nim zająć. Dałam się wyspać Quickowi. No nie ukrywajmy nic złego nie robił. Ta wywłoka próbowała zaciągnąć go do łóżka a on robił wszystko by trzymać ją na dystans. Chyba muszę mieć do niego więcej zaufania. Albo nie bo poczuje się zbyt wolny i mnie zdradzi. Nadal będę zazdrosną żoną a co. Parę godzin pózniej przyszedł wkurzony Drake. Okazało się że na dole mamy całą wkurzoną delegację.
- Co ten twój mąż idiota zrobił? - warknął Drake - czy jego to nie można nawet na moment spuścić z oczu
- Więc po co go spuściłeś z oczu - wytknęłam
Wściekły Drake zaczął budzić Quicka. Więc zebraliśmy się i zeszliśmy na dół. Musiałam z nim pogadać i nie o delegacji.
Nie bardzo rozumiałam o co się rozchodzi. Ludzie mało co nie eksplodowali z tej wściekłości. Podobno Quick niezle ich wykiwał. A Quick o całe zło świata posądził te babsko. I dobrze jej tak. Poszłam do kuchni przyszykować śniadanie. Chwilę pózniej przyszedł Drake
- O co chodzi? - dopytałam
- Podpisali umowę z twoim mężem - odparł - a to gorsze niż podpisanie paktu z diabłem. Diabeł chce tylko twojej duszy a Quick twojego biznesu
- Chcesz mi powiedzieć że ci idioci oddali mu swoje udziały
- Dobrze to siostra ujęłaś oddali niemalże za darmo
- Żartujesz? - uśmiechnęłam się
- A wyglądam żebym żartował
- Coś ty taki wściekły - mruknęłam - przecież sam robisz ludzi w balona
- Ale nie na taką skalę - oburzył się
- Doprawdy? Namawiasz ich do gry a pózniej oszukujesz
- Nie oszukuje
- To wyjaśnij jakim cudem zdobyłeś całą tą kasę no nie wierze że miałeś tak dobre karty
- Przegrałem cztery razy - powiedział
- A ile razy wygrałeś? - dopytałam - dobra braciszku możesz zanieść śniadanie
- A co to ja jestem - mruknął ale zrobił o co go poprosiłam
Sama wzięłam telefon i zadzwoniłam do pani Grażynki. Odebrała już po pierwszym sygnale.
- Dzień dobry - zaczęłam
- Kochanie to jakaś maskara jest, z domu szpital nam się zrobił - wypaliła
- No właśnie chciałam się tylko dowiedzieć ile osób się już zgłosiło
- Dużo Robert zrobił listę osób. Wczoraj zgłosiło się około 10 osób dziś od rana już 6.
- Pani Grażynko pan Robert podał im coś? - spytałam
- Tak coś im tam podawał ja się nie znam kochanie
- A co z Jasiem? - dopytałam
- Z tym chłopcem Grzesika? Robert zostawił go w domu. Stracił dużo krwi. Biedne dziecko, Robert sprawdza jak działa szczepionka.
- Dziękuje pani Grażynko
Rozłączyłam się miałam nadzieje że szczepionka zadziała.
- Siostra co z tobą? - dopytał Drake
- Mógł byś zabawić naszych niezadowolonych gości i poprosił byś do mnie Quicka? - spytałam
- Nie może to poczekać?
- Nie, proszę
Drake westchnął i poszedł do salonu. Niedługo pózniej do kuchni przyszedł Quick
- Coś się stało słonko? - spytał
- Stało się - powiedziałam - Chodzi o zimnych którzy napadli na sklep
- Dziś przepatrzę las - zapewnił
- John nie chodzi o to miałam powiedzieć ci już wczoraj ale dużo się działo. - wypaliłam - Chodzi o ludzi którzy zostali zaatakowani
- Co?
- Tak, wiele osób zostało zaatakowanych w tym również syn Grzesika. Okłamałam ich że mamy szczepionkę bo nie chcieli przyznać się kto jest ugryziony i wysłałam ich do Roberta. Zaczęli się zgłaszać. Dzwoniłam do Grażyny, Robert podał im ten prototyp. Okłamałam ich że nie będziesz nikogo zabijał. Chyba słusznie mówią na osadzie że jestem zdzirą. Nie ma siły wysłuchiwać jeszcze tych idiotów. Nie obrazisz się jak pójdę do pokoju?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz