Wszystko się posypało. Drake mnie nienawidzi, jestem w ciąży i okazuje się że dziecko może umrzeć. Byłam załamana, już nawet tam lecieć mi się nie chciało. Bo i po co. Ale jak teraz z nimi nie pogadam to druga okazja się nie nadarzy, przecież Sasza sam powiedział że to mój ostatni lot i już nigdzie nie będzie mnie zabierał.
Szybko się uszykowałam i całą drogę milczałam, Sasza kilkukrotnie próbował ze mną rozmawiać. Z każdą sekundą denerwowałam się coraz bardziej, a jeżeli jednak może być jeszcze gorzej? Jeżeli już nie tylko Drake mnie nienawidzi? Zresztą nie ważne, Luke jest moim bratem i nie ważne co bym zrobiła musi mnie wspierać. To mój brat.
Quick przywitał nas bardzo oficjalnie, nienawidziłam tego. Rozumiem że zgrywa biznesmena przed Saszą ale nie lubiłam rozmawiać z nim oficjalnie i on o tym wiedział. A może i on się na mnie obraził. Jacht naprawdę był wypasiony ale nie byłam w stanie go podziwiać. Qucik zaproponował abym poszła z Roz. Luke mnie przytulił, Jula też się przywitała i szybko się zmyła. Drake'a nigdzie nie widziałam. Rozi mnie porwała i zaciągnęła do pokoju.
-Mamy ściany dzwiękoszczelne, a więc nie musisz się martwić, możemy spokojnie pogadać- powiedziała zamykając drzwi, usiadłam na wielkim łóżku i się rozryczałam- Al, o co chodzi?- dopytała siadając obok mnie- ja naprawdę przepraszam.
Rozi mnie przytuliła i dała mi się wypłakać.
-Ja go kocham- przyznałam cicho.
-Kogo?- dopytała
-Rozi, no proszę cię, chociaż ty mi daruj. Mówię o twoim bracie.
-Wolałam się upewnić. Dlaczego powiedziałaś że jesteś z Saszą?
-Taki był warunek- wyjaśniłam ocierając łzy.
-Warunek?- powtórzyła
-No bo Sasza wiedział że z nimi rozmawiam no że z Alfredami, ja na początku zaprzeczałam ale to było bezsensu, przecież gdyby skończyła mu się cierpliwość zmusiłby mnie a więc postanowiłam się z nim dogadać i zyskać trochę czasu. Planowałam uciec ale spodziewał się że będę wyskakiwała z auta lub coś w tym stylu a więc wymyśliłam że poczekam aż mi zaufa. Postawiłam kilka warunków a w zamian miałam mu tłumaczyć co mówią.
-Jakie te warunki i ile mu przetłumaczyłaś?- dopytała Rozi ponaglająco. Czy ona też się na mnie obrazi?
-W sumie nie jestem wymagająca, zażyczyłam sobie jakieś głupoty aby na przykład zdjął kraty w pokoju, w nawiasie mam ten w którym ty byłaś.
-Zdjęcie krat nie było głupotą- oceniła
-No tak z tą różnicą że przy płocie jest ponad 30 ludzi. Chciałam telewizor i laptop. na laptop się nie zgodził bo mogłabym się z wami skontaktować. Chciałam też mieć z wami jakiś kontakt...
-Niech zgadnę też się nie zgodził?
-no właśnie, powiedział że to przemyśli. I mi zaproponował...
-Że jak oświadczysz że jesteś jego dziewczyną to będziesz mogła się z nami zobaczyć- dokończyła.
-Właśnie.
-Tylko po co, co na tym zyskał?
-nie mam pojęcia- przyznałam- Nie przemyślałam tego, ja naprawdę musiałam z wami pogadać. A nic mu nie tłumaczę, skłamałam że Alfredy mówią po rosyjsku a ja nie znam języka. A więc na razie się uczę i idzie mi to tak kiepsko, jeszcze trochę to potrwa.
-Ale nie będziesz mogła tego przeciągać nie wiadomo ile czasu- zauważyła
-A więc wtedy będę tłumaczyć to co będę chciała. Starałam się czegoś dowiedzieć ale nie wiele wiem.
-A ile wiesz?- dopytała
- Dowiedziałam się że Alfredów można zabić, trzeba trafić w serce, i działa na nich jakiś dzwięk, nie wiem jaki. Sasza często wysyła ich do krajów gdzie są zimni, ale jest coś jeszcze, wysłał kilku z bronią do Niemczech. Może dogaduje się z Niemcami, lepiej uważajcie.
-Wiemy, Aaron brał od niego broń, za to porwanie. -w milczeniu pokiwałam głową.- a dasz radę jakoś uciec?
-Nie wiem, naprawdę nie wiem. Próbowałam i udało mi się uciec na pół nocy i pół dnia, wyjechałam nawet do innego miasta ale Sasza mnie znalazł. Od tamtego czasu pilnuje mnie trzydziestu ludzi. Nie dam rady.- i znów zaczęłam płakać.
-Alex uspokój się. Przecież zawsze powtarzałaś że potrafisz o siebie zadbać. Wez się w garść- rozkazała- nie możesz się teraz rozklejać. Plan jest dobry. Niech ci zaufa może zwolni tych ludzi. Wtedy spróbuj raz jeszcze.
-Ok- zgodziłam się.- Drake mnie nienawidzi, prawda?
-Drake to kretyn i na razie nie zawracaj sobie nim głowy, musisz się skupić na ucieczce. Masz- podała mi telefon- schowaj go- posłusznie włożyłam telefon do stanika- będziemy w kontakcie, masz numer do Quicka. Ma pełno baterię ale musisz oszczędzać. ładowarkę mógłby zauważyć. Ale powinno starczyć. Postaraj się też aby zabrał cię na jakieś spotkanie gdzie będziemy.
-Nie zgodzi się, już dzisiaj nie chciał mnie zabrać- teraz powinnam powiedzieć że jestem w ciąży, już prawie powiedziałam ale stchórzyłam- powiedział że to ostatni raz.
-Dobra ale i tak spróbuj z nim o tym pogadać. Wydostaniemy cię stamtąd, Quick cały czas obmyśla jakiś plan.- wyjaśniła.
-Ok, a o co chodzi z Julką i Luke'em?- spytałam.
-To już nie twój problem,musisz się skupić...
-Na ucieczce- dokończyłam za nią- ale powiedz mi.
Rozi westchnęła zrezygnowana.
-Luke się załamał i zaczął chlać, Jula chyba z nim nie wyrabia.
-na pewno nie, Luke taki nie jest- zaprzeczyłam
-Ale taka jest prawda.
-A Drake?- dopytałam.
-Jest w pokoju, może spróbuj z nim pogadać- zaproponowała, chciałam z nim pogadać ale też się tego bałam.- on cię kocha, naprawdę chciał cie odbić, wciąż kłócił się o to z Quickem do czasu...
-Wywiadu- dokończyłam.
-Własnie, dobra chodz, pogadasz z nim i musimy wracać.
-Ok, w sumie to dobrze bo głodna jestem- powiedziałam poprawiając makijaż, chociaż nie wiem czy to ma sens skoro mam iść gadać z Drake'em.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz