No więc chyba Al i Drake sobie nie wyjaśnili. Luke wpadł do pokoju Drake'a i wyprowadził zapłakaną Al. Próbowałam z nią porozmawiać ale ciężko miała się uspokoić. I jak tylko trochę się uspokoiła i zaczynała coś mówić to na nowo zaczynała płakać. Nie mogliśmy przedłużać tego w nieskończoność. Więc jak Al trochę się uspokoiła poszliśmy zjeść obiad. Byłam ciekawa co się stało. Zastanawiałam się czy Drake znów jej naubliżał czy jak... Nie mogłam dogadać się z Al więc musiałam przycisnąć Drake'a.
Quick zaproponował byśmy wyszli we dwoje. Miał racje nigdzie sami nie wychodziliśmy a teraz będzie chyba tylko ciężej się gdzieś wyrwać. Właśnie jeszcze musiałam mu powiedzieć o ciąży. W sumie obiecał mi zakupy w Anglii. Jula zapewniła że nie ma problemu i że zajmie się Damonem. Więc mogliśmy połazić po mieście. Swoją drogą miałam ogromną ochotę na ptysia albo w-z -kę. Drake siedział w pokoju zagłuszał się muzyką i nie miał ochoty z nikim gadać. Za to Luke zaczął na nowo pić. No więc wyszło na tym że nigdzie nie lecieli.
Pózniej wyszliśmy na spacer po mieście. Kurcze nigdzie nie mogliśmy znalezć tej cukierni. A z ludzmi ciężko mieliśmy się dogadać. Po drodze zeszło się na temat tych sierot. Mówił że wcale nie muszę ograniczać wizyt w sierocińcu. Więc uznałam że to dobry moment żeby powiedzieć o ciąży i naprawdę się starałam. Ale jak tylko zaczęłam próbować, Quick uciął temat. Podeszliśmy pod cukiernie od zapachu zrobiło mi się słabo, zemdliło mnie i zwymiotowałam. Quick się zmartwił i oczywiście zaczął snuć jakieś domysły. Obwiniać bogu ducha winne dzieci. Zrobiłam małe zamieszanie więc podszedł do nas mężczyzna oferując pomoc. Teraz będę musiała mu powiedzieć bo jeszcze pozabija te biedne dzieci. Quick poszedł do cukierni a ja poczekałam na niego na ławce. Towarzystwa dotrzymał mi ten starszy mężczyzna. Zaczął opowiadać mi o sobie. Niedawno umarła mu żona i ciężko ma się pozbierać. I kręci się po mieście bo nie może usiedzieć w domu. Pózniej podeszło do nas jakiś trzech typów. Zaczęli przyczepiać się do mężczyzny
- Spadaj koleś - fuknęłam
Znałam takich typów jak oni wielkie kozaki. Byli natrętni, podpici i prawdopodobnie naćpani. Uczepili się mężczyzny i próbowali wyłudzić od niego pieniądze. Facet odszedł kawałek dalej a kolesie przysiedli się do mnie. Tylko tego mi brakowało. Próbowałam ich spławić sama nie wiedziałam czego ode mnie chcą.
- Śliczna choć z nami na browarka - zachęcił jeden z nich
- Nie pije - odparłam
- No więc pojedziemy na małą imprezkę
- Gościu odwal się - warknęłam
Ale do typków nie docierało zaczęli mnie ciągnąć.
- Czy ty nie rozumiesz słowa nie - fuknęłam wyszarpując się
- Przecież chcesz - Na szczęście Quick wyszedł z cukierni. - To twój facet? - dopytał koleś. Wysłał swoich dwóch kolegów by zaczęli lać się z Quickiem - skarbie potrzebujesz prawdziwego faceta nie taką ciotę.
- Takiego który obstawia się kumplami by nie dostać po ryju. - fuknęłam
Próbowałam się wyrwać ale koleś mocno trzymał mnie za rękę i zaczął mnie gdzieś ciągnąć.
- Zostaw mnie, nie szarp jestem w ciąży - krzyknęłam
Miałam nadzieje że podziała i mnie puści. No i miałam nadzieje że nie usłyszał tego Quick. Nie chciałam by dowiedział się o tym w taki sposób. Chwilę pózniej przyjechała policja wezwana przez starszego mężczyznę. Gdyby nie nasz świadek zapewne wsadzili by i Quicka. Pózniej przyjechało pogotowie wezwane przez policję. Osobiście uważałam że to nie było konieczne. Wyjaśniłam im że zle się poczułam bo jestem w ciąży.
- To raczej normalne w poprzedniej ciąży też tak miałam
Ale że nie byłam u lekarza stwierdzili że muszą zrobić mi USG. Musiałam się zgodzić i tak trwało to zbyt długo.
- To 7 - 8 tydzień - powiedział lekarz
- Z dzieckiem wszystko dobrze? - dopytałam
- Tak z dziećmi wszystko dobrze
- Z dziećmi? - dopytałam
- Tak - powiedział - to ciąża mnoga
Byłam w szoku. Jak to ciąża mnoga... O boże... No pięknie jest co raz gorzej. Co może być gorszego od ciąży, ciąża mnoga. I jak ja mam teraz powiedzieć Quickowi że jestem w ciąży z blizniakami. Teraz to on już mnie na pewno zostawi. Mówił że nie chce mieć dzieci a ja jestem w ciąży z dwoma na raz. Musiałam chyba okropnie wyglądać bo lekarz stwierdził że zabiorą mnie do szpitala na obserwacje.
- Nic mi nie jest - powiedziałam szybko - nie potrzebuję szpitala.
Lekarz nalegał i tłumaczył ale w sumie nie mógł na siłę zawieść mnie do szpitala kiedy odmówiłam leczenia.
- Daleko pani mieszka? - dopytał
- Nie na jachcie
Nie wiem czego facet nie mógł zrozumieć. Może ja coś nakręciłam przez te wieści. W końcu odpuścił.
- Jest pani sama?
- Nie z mężem - powiedziałam - mogę już iści?
Lekarz się zgodził więc wyszłam z karetki. Ale sam wyszedł ze mną i poszedł rozmawiać z Quickiem. O Boże... nie powiedziałam lekarzowi żeby nie udzielał żadnych informacji na temat mojego zdrowia. Gdybym to powiedziała lekarz nie mógł by nic powiedzieć Quickowi bo obowiązuje ich tajemnica lekarska. Ale ja z tego szoku nic nie powiedziałam.
- Wszyscy troje czują się dobrze żona powinna się mniej stresować - powiedział lekarz
Niech to szlak. Quick chyba nie zaczaił i dobrze. Powiedziałam lekarzowi że sama z nim porozmawiam. Nie miałam pojęcia jak mam mu to powiedzieć. Więc zaczęłam jeść tego ptysia. Zmieniłam temat na Al i na telefon który jej dałam. Na szczęście Quick podłapał temat i zajął się planowaniem przemycania baterii. Co przyjełam z ulgą. Jak już doszliśmy do jachtu Quick przypomniał sobie słowa lekarza. Na szczęście z opresji uratował mnie Damon. Wiedziałam że to głupota. Powinnam była już dawno mu to powiedzieć. Przez resztę dnia unikałam tego tematu. Wiedziałam że nie będę mogła robić tego w nieskończoność ale musiałam sama przetrawić tą informację. Chciałam z kimś o tym pogadać ale nie miałam z kim. Drake'a nie widziałam już przez resztę dnia i odpuściłam sobie gadkę z nim. Miałam własne problemy. Kurcze i nadszedł wieczór, Damon poszedł spać a ja nadal nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć. Przytuliłam się do niego. Wiedziałam że Quick czeka aż mu wyjaśnię.
- Powiesz mi słoneczko co się dzieje? - spytał
- Jestem w ciąży - wyznałam, nie było sensu owijać w bawełnę - lekarz powiedział że to ciąża blizniacza, 7 albo 8 tydzień.
Czekałam aż coś powie, aż jakoś zareaguje ale on milczał. A te milczenie było gorsze niż jak by na mnie wrzeszczał.
- Powiedz coś - poprosiłam
Ale on nadal milczał. Wiedziałam że się wścieknie ale on tylko milczał. Nie wiedziałam na czym stoję. Wstałam, poszłam do łazienki i się rozpłakałam. Nie chciałam płakać, ale nie mogłam powstrzymać głupich łez. Quick chyba potrzebował czasu żeby podjąć jakąś decyzję. Ale bałam się tej decyzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz