Rozi zaprowadziła mnie do pokoju Drake'a. Zapukałam ale nie było żadnej reakcji. Rozi była pewna że jest w pokoju a więc może nie chce ze mną gadać. Może to i dobrze bo sama nie wiedziałam czy powinnam mu mówić o tej ciąży. W sumie jest ojcem czy mi uwierzy czy nie, powinien wiedzieć. Miałam już odpuścić ale Rozi otworzyła drzwi i mnie wepchała do środka. Tak, nie ma to jak przyjaciółka.
Jak tylko zamknęła za mną drzwi mało co na nowo nie wybuchłam płaczem. Muszę się ogarnąć. Pogadać z nim i wyjść. To nie może być aż tak trudne. Odwróciłam się od drzwi. Drake spał ze słuchawkami w uszach. Przez jakiś czas stałam tak pod tymi drzwiami. Bałam się ruszyć. Bałam się że go obudzę, co było głupie bo chciałam z nim gadać. Ale jak tak sobie spał mogłam chociaż udawać że jest tak jak kiedyś, że jak się obudzi pocałuje mnie i ewentualnie pokłócimy się o to że śpi do południa. Teraz nawet zgodziłabym się aby zrobił nam śmietnik z pokoju, ale niech mnie nie zostawia, albo do mnie wróci bo chyba już ze mną zerwał.
W końcu odeszłam od tych drzwi i usiadłam na łóżku. Drake wciąż spał. Jak ja zanim tęskniłam. Chciałam go dotknąć, musiałam się powstrzymywać by tego nie zrobić. Po jakimś czasie się obudził, mało co nie spadł z łóżka.
-Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony.
-muszę z tobą pogadać ale bałam się cię obudzić.
-Chcesz bym dostał zawału?
Rozumiałam że nie chciał mnie widzieć, że mogłam go zaskoczyć swoja obecnością, ale nie wiedziałam że aż tak.
-Drake ja...- zaczęłam ale mi przerwał. No cholera jak ja mam komuś powiedzieć że jestem w ciąży kiedy jak tylko próbuję przerywają mi.
Ale kiedy zaczął mi wmawiać miłość do Saszy i że on to rozumie i mam prawo być z kim chce, zaczęłam płakać a z każdym jego słowem było gorzej. Jeżeli jeszcze ze mną nie zerwał teraz to zrobił a słowa że "nasz związek od samego początku skazany był na porażkę" mnie w tym utwierdziły. Nie chciałam przy nim płakać , miałam z nim pogadać a nie ryczeć, ale nie potrafiłam przestać.
-Dlaczego płaczesz?- spytał przytulając mnie nie pewnie. Może jeszcze nie jest za pózno, ale i tak nie potrafiłam się uspokoić. Może to te hormony lub coś. - rozmazujesz sobie makijaż i wyglądasz jakbyś szła na halloween- tyle razy mówił coś podobnego aby mnie pocieszyć, ja nie mogę go stracić, już prawie się uspokoiłam ale po dalszych słowach rozryczałam się na nowo- Lex chcę byś była szczęśliwa i jeżeli jesteś beze mnie, ja to akceptuję. I nie przywalę ruskowi w mordę, chociaż mam na to ogromną ochotę. Mogę być nawet dla niego miły jeżeli chcesz, mogę się z nim napić albo ograć go w karty. Jeżeli chcesz to nawet przegram tylko nie płacz.
Dlaczego on nie rozumie że mnie nic z Saszą nie łączy. Może dlatego że mu o tym nie powiedziałaś kretynko bo wiecznie ryczysz. Wtedy przytulił mnie mocniej i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i usiadłam mu na kolanach. Poczułam taką ulgę. Wystarczy że mu powiem.
-Drake, ja...- i w tym czasie drzwi otworzyły się z impetem a do środka wparował wkurzony Luke. Ja go kiedyś ubiję. Nie mógłby zrobić czegoś pożytecznego i pogadać z Julą?
-Siostra ty naprawdę jesteś jakąś masochistką, po co się zamęczasz?
-Luke wypad- rozkazałam od razu ale ten nie dawał za wygraną.
-Płaczesz przez niego, na obrażał cię i to bezpodstawnie choć sam prowadza się z połową dziewczyn w miasteczku,a uwierz mi jest ich więcej niż kiedy wyjeżdżałaś.
Zdziwiona spojrzałam na Drake, czy to była prawda? Luke by mnie nie okłamał, chociaż nie podejrzewałam też że zacznie chlać. Drake nie zaprzeczał, nie zarzucił mu kłamstwa. Luke wychwycił moment i wyprowadził mnie z pokoju. Rozi wciąż stała w tym samym miejscu. Biedaczka.
-Nawet nie próbuj płakać, dupek nie jest tego wart.- powiedział Luke.
-A ty nie powinieneś iść pogadać z Julką?- dopytałam- chyba już ci mówiłam abyś nie wwalał się w moje związki.
A robił to zawsze, najpierw z Bartkiem, akurat z nim miał racje bo dupek był ze mną tylko dlatego że założył się z kumplem że się ze mną prześpi, na szczęście dowiedziałam się o tym wcześniej i poszłam z Maćkiem który był przyjacielem Luke'a który miał udawał mojego chłopaka do knajpy gdzie był Bartek ze swoim kumplem. Tak się wkurzył że to ja się zabawiałam jego kosztem że rzucił się na Maćka i wylądowali na komisariacie. Pózniej z Marcinem było tak samo setki razy słyszałam ze powinnam z nim zerwać. Akurat z nim nie miał racji. Ale oczywiście było by zbyt pięknie i miał wypadek, w którym zginął. Jedynie nie zdążył z Quickiem pewnie dlatego że ten związek trwał aż cały dzień.
-Może bym się nie wwalał gdybym za każdym razem nie musiał cie pocieszać jak płakałaś.
-O nie, nigdy nie prosiłam abyś mnie pocieszał. Nie moja wina że zawsze tak jak i ojciec przychodziłeś kiedy najmniej cie potrzebowałam. - wyrzuciłam.
-Lexi przestań, nie mam zamiaru się z tobą kłócić, a on nie jest wart abyś przez niego płakała.
-Ale taka prawda, nigdy nie kazałam ci się pocieszać, jedynie raz poprosiłam cie abyś zawiózł mnie na pogrzeb Marcina, ale też nie musiałeś i gdybym wiedziała że będziesz mi to wypominać nie prosiłabym cię oto.
-Wcale ci nie wypominam, mówię tylko że nie powinnaś się zadręczać Drake'em bo to dupek, tak jak Bartek.
Nienawidziłam kiedy o nim wspominał a on robił to bardzo często.
-nie mam zamiaru z tobą gadać. Zajmij się Julką- poleciłam i poszłam z Rozi. Luke oczywiście poszedł z nami. Zjedliśmy obiad, Drake nie przyszedł a ja cały czas o nim myślałam. On naprawdę miał jakieś wywłoki? A więc dlaczego tak na mnie naskoczył. W sumie wkurzył się po tym wywiadzie. Może tak jak Bratek nie mógł przeboleć że to dziewczyna ma innych. Ale przecież mnie nic z Saszą nie łączy. Pózniej musiałam wracać. I znów nie mogłam się pożegnać z Drake'em, wciąż z nim nie pogadałam a tematów robiło się coraz więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz