Moja siostra zamknęła się w pokoju i nie chciała z nikim gadać. Może to i dobrze sam też nie miałem sił na rozmowy z nią. Więc zająłem się istotnymi sprawami. Trzeba poszukać krótkofalówkę. Zszedłem do piwnicy gdzie zamknięci byli ci ze szpitala. Z nimi też trzeba coś zrobić... Całe szczęście siedzieli cicho. Patrzyło na mnie 20 par przerażonych oczu. Piwnica była duża i cała zagracona. Nic dziwnego skoro wszystko ze strychu zanosiliśmy do piwnicy. Nie ma to jak sprzątanie pod dywan. Przeszukałem pomieszczenie z bronią swoją drogą ktoś mógł by tu posprzątać. A może wcale ich nie posiadamy. Luke pewnie sam nie wie co posiada. Znajdywałem masę dość ciekawych sprzętów ale nie tego czego szukałem.
- Możemy się dogadać - szepnęła jedna z czterech obecnych dziewczyn - wcale nie musicie nas zabijać...
Jeszcze tego mi brakowało
- Milcz - ostrzegłem
- Nie mieliśmy wyboru - dodał któryś - robiliśmy co nam kazali
- Zgadza się - wypaliła dziewczyna - Odejdziemy i o nas nie usłyszycie
- Czy wy macie nas za kretynów - wrzasnąłem
- Nie, po prostu - ciągnęła dalej - niczego się od nas nie dowiecie. Nic nie wiemy... nic nam nie mówili... Ja nawet nie umiem strzelać
Miałem dość, nie miałem ochoty ich słuchać.
- W takim razie nie mam żadnych powodów by was nie zabijać. Jeszcze raz ktoś się odezwie a skończy z kulką w głowie.
Nastała cisza przynajmniej chwilowa.
- W szpitalu były duże zapasy żywności - wypalił tamten
- Mów - nakazałem
Nie znalezliśmy tam żadnego żarcia.
- Często kazali pilnować mi spiżarni - tłumaczył - na pewno jej nie znalezliście... Zaprowadzę was
Chłopak który gadał za pewne był moim rówieśnikiem. I miał szanse przedłużyć sobie życie o parę dni...
Siedzieli cicho, a ja szukałem dalej. Pewnie spędziłem na tej czynności dobrych parę godzin. Na końcu piwnicy przy ścianie poukładane były kartony. O dziwo nigdy do nich nie zaglądałem. Z ciągnąłem jedno z pudeł. W środku była tylko folia. Złapałem za kolejne i znów tylko folia. Co jest do cholery - warknąłem. Wszystkie kartony były puste, ale za nimi były kolejne kodowane drzwi a obok nich panel do wbicia kodu. Spędziłem kolejnych parę godzin na złamaniu kodu. Już miałem zrezygnować, wpisałem jeszcze ostatni kod a dioda zapaliła się na zielono. Żelazne drzwi otworzyły się z piskiem, buchając paskudnym odorem rozkładanej padliny. Były tylko schody prowadzące w dół i żelazne ściany. Zamknąłem drzwi i wróciłem na górę. Po drodze na półce przy spiżarni znajdując 4 krótkofalówki. Jak mogłem wcześniej ich nie zobaczyć. W salonie była tylko Amanda i Kasia bawiąca się na podłodze.
- Gdzie pozostali? - spytałem
- Poszli - oznajmiła - Luke stwierdził że nie będą na ciebie czekać
- Luke tak stwierdził? - dopytałem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz