Cały czas trzymałam się blisko Drake aby mnie nie wykluczył z wyjazdu do Krakowa. To ja znalazłam notatki i powinnam jechać. Zeszliśmy na kolacje oczywiście Drake od początku zaczął się kłócić o to że go zostawiliśmy. Swoją drogą nigdy nie podejrzewałabym brata że wykluczył Drake bo tak mu się podobało. To było bardzo nie rozsądne ale kiedy Rozi oświadczyła że jest w ciąży przerwała tę głupią kłótnie i oderwała wszystkich od swoich myśli. Ze zdziwieniem wbiłam w nią wzrok. Zatkało mnie, wiedziałam że czeka aż ktoś coś powie ale nie byłam pewna czy mam jej gratulować czy współczuć a może zarzucić nieodpowiedzialność. Musiało być jej ciężko. Być w ciąży w tych czasach no i nie wiadomo czy Quick żyje. Drake musiał dowiedzieć się wczoraj, to by wyjaśniało jego zamyślenie. Amanda chyba też wiedziała. A Witek chyba nawet nie przyswoił co Rozi powiedziała. Drake przerwał tę niezręczną ciszę i powiedział o bunkrze i wyjezdzie. Dodałam że ja też jadę. Rozi też się zapisała na tę wyprawę, sprzeciwiłabym się w końcu jest w ciąży ale Luke zaczął się kłócić że nigdzie nie jadę. Poważnie? Ja nie jadę? Aha, już to widzę. Jednak Luke nie odpuszczał i wkurzona poszłam do pokoju. Wiem że zachowuje się jak dziecko i unikam problemów ale trudno. Teraz kiedy miałam brata mogłam tak się zachowywać. Szczeniak poszedł ze mną, poważnie trzeba wybrać mu jakieś imię. Nie wiem ile czasu leżałam na łóżku wpatrzona w sufit, kiedy ktoś zapukał. Byłam pewna że to Luke, musiałam z nim pogadać. Więc nie chętnie poszłam otworzyć, ale się zdziwiłam kiedy w drzwiach stał Drake.
-Mogę?- i nie czekając na odpowiedz wszedł.- Musimy wyjechać jeszcze tej nocy, nie możemy zabrać Rozi ze sobą.
-Ok- zgodziłam się zdziwiona jeszcze bardziej. Skoro chciał wyrolować siostrę to czemu miałby mnie nie spróbować. Drake czekał aż dodam coś jeszcze, kiedy stwierdził że tego nie zrobię kontynuował.
-Zabiorę cie pod warunkiem że będziesz się mnie słuchać- skinęłam głową- nie będziesz obrażona sobie gdzieś iść. Nie będziesz mnie denerwować..
-A wierzysz w cuda?- spytałam
-Ok, żadna z tych zasad jest dla ciebie nie do wykonania, chodzi mi o to że nie chcę żałować że cie zabrałem a ni tłumaczyć się Luke'owi czemu nie żyjesz.
-To da się zrobić.- zgodziłam się- Dziś wartę ma Pati a pózniej Luke.
-To mojej siostry nie bierzemy, a jak ty wyjdziesz to twoja sprawa.- stwierdził. Tak to by wyjaśniało dlaczego zgodził się mnie wziąć, Luke mnie nie puści.
-Pójdziemy na warcie Pati.- zadecydowałam.
-Ona cie puści?- spytał sceptycznie Drake
-Bardziej niż Luke. A wcześniej musimy zabrać jakąś broń, jedzenie i jakieś opatrunki...
-Hola, hola jedziemy do Krakowa po notatki i jak znajdziemy to jakieś zapasy a nie na wojnę.
-Możemy potrzebować broni, a jak będziemy potrzebować broni to ktoś może zostać ranny a jedzenia to już w ogóle potrzebujemy. Jest zima i może nic nie znajdziemy- upierałam się przy swoim.
-Ale psa nie bierzemy.
-Ok.
-I lepiej by było gdyby nikt nie zauważył że się gdzieś wybieramy bo tutaj nic nie zostaje długo w tajemnicy. - stwierdził przy czym i ja się zgodziłam.
Po cichu zebraliśmy potrzebne rzeczy, raczej nikt nie zauważył. Szybko zapadł zmrok, odczekaliśmy jeszcze kilka godzin. Parę minut po północy mieliśmy zamiar jechać. W domu było ciemno a więc szliśmy raczej na pamięć. Kiedy byliśmy przy drzwiach światło się zapaliło.
-Jadę z wami- powiedziała Rozi ubrana do wyjścia i spakowana.
-Nigdzie nie jedziesz- stwierdził Drake.
-Nie jadę? To mój dom a zamiast mnie jedzie ona- warknęła wskazując mnie. To zabrzmiało trochę wrednie, i głównie przez to się wtrąciłam.
-Może jadę ja, bo ja nie jestem w ciąży.- tak to też było wredne i na pewno nie w porządku ale ona zaczęła.
-Możesz sobie nie być w ciąży a i tak nigdzie nie jedziesz- stwierdził Luke który zszedł bo musiał usłyszeć krzyki Rozi.
-Właśnie że jadę- odparłam
-To mój dom, wiem gdzie czego szukać. Ciebie Drake prawie nigdy w domu nie było a nawet kiedy byłeś miałeś wszystko gdzieś, wiec skąd będziesz wiedział czego i gdzie szukać?- upierała się przy swoim Rozi- potrzebujesz mnie.
-Przypomnę ci że to też mój dom na pewno dam sobie radę- zapewnił Drake.
-Odkąd to się zaczęło zawsze chodziliśmy razem czemu teraz miało by być inaczej?
-Bo tak- powiedział Drake.
-Lexi zostajesz tutaj- rozkazał Luke głosem nieznoszącym sprzeciwu, co mnie jeszcze bardziej podjudziło.
-Nie będziesz mi rozkazywał.
W tym momencie przyszła Pati.
-Moglibyście się ogarnąć? Wymykacie się i kłócicie jak dzieci. No ludzie. Niech sobie jadą skoro muszą. Ciążą to nie choroba a ty nie możesz decydować za Lexi. Skoro Drake nie ma nic przeciwko niech jedzie.
Wszyscy wlepiliśmy w nią wzrok.
-A swoja drogą skoro żadne z was nie ma zamiaru spać to ja idę.- oznajmiła i poszła do pokoju.
-Ok. Jedz jak musisz ale musicie wziąć broń- zgodził się Luke.
-Mamy broń- uprzedził mnie Drake.
-No chyba żartujecie. Wezmiecie więcej broni. I uprzedzam cie bez Lexi nie masz po co wracać.- spojrzałam zdziwiona na brata.
-Po pierwsze nie grzeb mnie kiedy jeszcze żyje przez rok sobie sama radziłam, a po drugie Drake ma takie same prawa być tutaj co ty...
-jak i nie większe- wtrącił się Drake ale kontynuowałam dalej.
-Tym bardziej Rozi jest w ciąży.
-To Drake ma nie wracać- wyjaśnił Luke
-Rozi nie wróci bo nigdzie nie jedzie- dodał Drake.
-A ty myślisz że Rozi go zostawi?- spytałam sceptycznie.
-Gdzie ona jest?- spytał Drake przerywając naszą kłótnie, Rozi nigdzie nie było.
-Poszła do samochodu - oznajmiła Amanda która wszystko obserwowała -Bynajmniej jedna mądra.
I tak o to ustało na tym że Rozi jedzie z nami. Próbowaliśmy wyperswadować Luke'owi że nie potrzebujemy więcej broni bo może będziemy musieli zostawić samochód a wtedy tyle broni się zmarnuje ale Luke nie słuchał. Pożegnaliśmy się a Luke obiecał że zajmie się szczeniakiem i pojechaliśmy.
-Zatrzymaj się- powiedziałam, Drake nawet nie pytał po co po prostu to zrobił. Wyszłam, otworzyłam bagażnik i wyrzuciłam całą broń na trawnik. Nim Luke zdążył cokolwiek powiedzieć jechaliśmy do Krakowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz