Cholera co ja najlepszego zrobiłem. I jak zawsze najpierw działam potem myślę. Oddałem krótkofalówkę chłopakowi, który był totalnie zdziwiony i zaskoczony.
- Co się szefowi stało? Czemu szef tak dziwnie mówił?
- Słuchaj dałem dupy muszę iść do Ivana.
- Tak szef mówił, że ja słysząc szefa i stojąc obok jak bym nie widział to bym nie uwierzył że to szef.
- No i tego się trzymaj to nie byłem ja
Gdy dotarłem do magazynów. Gdzie szykowali samochody. I cały potrzebny sprzęt. Jakiś rusek mnie zaczepił i gada.
- Nie będziemy malować. Ivan zadecydował, samochody będą tylko o flagowane. Podobno nie ma czasu.
- Czy ty mówisz o tym co ja usłyszałem? - dopytałem nie pewnie
- No tak. Szef mówił
- Znaczy że Ivan - upewniałem się
- Że poszło po łączach. Że grożą jemu. Podobno jakaś duża zorganizowana grupa.
W duchu się śmiałem. Bo wiedziałem że to o moich chodzi.
- No słyszałem że w huj uzbrojona. Dobra idę do Bossa. A wy zagęszczajcie ruchy.
Niepewnie wszedłem do pałacu Ivana. I zapukałem do drzwi jego biura.
- Wejść - powiedział - miałem wysłać ludzi po ciebie. Żeby cię poszukali. Ale ty jesteś jak zawsze we właściwym miejscu o właściwym czasie.
Kiwnąłem głową i zacząłem mówić
- Polska nam się rozszalała. Już się dowiedziałem to nie ekipa z Krakowa. Oni by się nie zbuntowali za mocno trzęsą gaciami, ale jak tak dobrze dedukuje to może to są ci ze szpitala. Wtedy dużo ich nie było ale są zorganizowani. No i prawdopodobnie zjednali sobie jakąś inną grupę i szefowi grożą. - Mina Ivana była bezcenna.
- Nie było cię a wiesz. Chłopcze ty jeden nie marnujesz mojego cennego czasu. Powiem ci że zabrzmiało to groznie.
- Raczej ciekawie - stwierdziłem
- Jesteś zainteresowany- zapytał szef - podejrzewam że raczej będę miał na tę grupę zlecenie.
- Dasz radę?
- Rozbić na pewno gorzej będzie ze znalezieniem.
- Nie masz ich rozbić. Masz ich ubić. Wyjeżdżasz jutro a ich głowy na moim biurku mają się znalezć równo za tydzień od chwili twego wyjazdu. I będę liczył ci czas. - wrzeszczał Ivan i miotał się po gabinecie. - więc ja nie wiem jak ty to zrobisz. Cały ten konwój, jeszcze zapasy na posterunki zawieść musisz.
- Może nie pozdychają - burknąłem
- Masz jakiś problem - ryknął
- Tak czas mnie goni. Dowiozę im zapasy ale troszkę pózniej.
- Dobrze zrobisz jak chcesz, ale nie chcę widzieć twojego konwoju w Rosji. A za tydzień chcę widzieć głowy na moim biurku.
- Będzie ich sporo mogą się nie zmieścić. Proponuje podłogę.
- Ty się ze mnie nie podśmiewaj - powiedział już trochę uspokojony. - Zacznij lepiej pakować staruszków do autobusów. Uwierz babcie długo zbierają się po schodach.
W sumie to Ivan miał racje.
- Dobrze pożegnam się i będę szykował ludzi do drogi.
- Przyjdz jutro, po całą dokumentacje.
- Oczywiście - odparłem i wyszedłem
Wsiadłem w samochód i pojechałem do dziadków.
- Sprawy się pokomplikowały - mówiłem staruszkom - Ivan wyrzuca nas już jutro. Dziś mógł bym podstawić tu autokary ale obawiam się że mógł by ktoś je wyśledzić i wtedy zdradzili byśmy miejsce waszego pobytu. Jutro wiele będzie się działo więc nikt nie zwróci na to uwagi.
- Tak jutro wszyscy będą godowi.
- Niech państwo do nich pojadą i przekażą że będę potrzebował jutro z rana 60 kierowców. Dobrych kierowców. Niech czekają na mnie przed pałacem Ivana. Niech z nikim nie rozmawiają. Od momentu kiedy podstawię autokary będziecie mieli 30 min na to żeby się do nich zapakować. Więc bierzcie tylko podstawowe rzeczy. Pieluchy dla dzieci, coś do jedzenia nie będziemy się zatrzymywać, nigdzie. Panie starszy jeszcze raz proszę 60 wykwalifikowanych kierowców.
- Dobrze synu, tej nocy chyba nikt nie będzie spał
- To ja już idę - i po prostu wyszedłem
W głowie miałem totalny mętlik i nie chodziło tu wcale o te zorganizowane głowy. Bo na to miałem już plan. Ale chodziło o czas. Jego miałem mało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz