Po chwili przyszedł Luke i chyba już wszystko wiedział.
-Co dalej?- spytał.
-Powinniśmy...
-Nie, nic nie powinniśmy- od razu przerwał mi Drake.
-Oni ich zabiją- upierałam się dalej.
- Oni mają dzieci- poparła mnie Rozi.- A my zamiast coś zrobić siedzimy i marnujemy czas na kłótnie.
-A więc ja jadę- oświadczyłam i wstałam a Drake od razu mnie złapał za rękę.
-Nigdzie nie jedziesz a ni ty a ni ty- wskazał na Rozi- Pojedziemy z Luke'em ale niczego nie obiecuję.
Oczywiście chciałam jechać ale naprawdę nie mieliśmy czasu na kłótnie a więc odpuściłam.
-Ale musimy być w kontakcie- upierałam się. Drake mnie pocałował.
-Za jakiś czas wrócimy- i sobie poszli.
-Drake- oburzyłam się i zdenerwowana westchnęłam. Usiadłam przy tym radiu a Rozi podeszła do mnie.
-Musimy to jakoś uruchomić, w samochodzie jest nadajnik- wyjaśniłam i wspólnie z Rozi jakoś to uruchomiłyśmy.
-...chcecie gadać to będę mówił ja. W Krakowie jest smok. Do smoka nie chodzimy. W szpitalu były dobre duchy i jeszcze straszą. Wiatrak jak tam jesteś to uważaj na myszy. I chyba bez odbioru.- oniemiałe popatrzyłyśmy po sobie nawet Pati do nas podeszła.
-To chyba nie był on, no nie?- dopytała Pati.
-Wszyscy nie mogliśmy się przesłyszeć- stwierdziłam- tym bardziej przecież Luke tez słyszał.
-Ale nie był pewny...
-Co słyszał?- spytała Rozi.
-No, padło imię Quicka ale były straszne zakłócenia i Luke nie był pewny nie chcieliśmy ci robić nadziei.- wyjaśniłam.
-Nie powiedzieliście mi, bo nie chcieliście mi robić nadziei- dopytała.
-Rozi...
-Dobra nie ważne, musimy się odezwać.- stwierdziła i zaczęła majstrować przy urządzeniu.
-Nie wiem czy to dobry pomysł- wtrąciła się Pati- Drake mówił że mogą nas przez to namierzyć. Jeśli to był Quick to odpowiedział bo usłyszał Drake'a. On wie że my żyjemy my wiemy że on żyje. Ktoś wie o co mogło mu chodzić?
Przez chwilę się zastanawiałyśmy.
-Czekajcie ten Quick?- dopytał Krzysiek który się otrząsnął.
-Tak mój Quick.- odparła Rozi z naciskiem na mój.
-Pati chyba ma racje- przyznałam- Quick do nas wróci. A my nie możemy ryzykować utraty domku. Trzeba z kontaktować się z chłopakami.
-Mówiłam że mój brat zawsze wraca- powiedziała cicho Amanda, odkąd się poszarpałyśmy unikała mnie jak mogła.
-O nie! Chłopacy jadą w stronę Krakowa a Quick mówił że nie powinniśmy.- krzyknęła z rozpaczą Rozi i ja też zaczęłam się martwić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz