Alex totalnie mnie zaskoczyła. Tak jakby ktoś jej nowe baterie wsadził. Dobrze przynajmniej że nie zapytała dlaczego siedzę na tych jebanych schodach. Ale okej miała rację. Zmieniłem się, eh... i żebyś ty Al wiedziała jak. Chyba musiałem powiedzieć to na głos bo się zainteresowała
- Ale co jak? - dopytała
- Nie będę o tym gadał. Skwituje to tylko jednym, zamiast krwi do mózgu dopływa mi biała ciecz i ty mam nadzieje że wiesz o czym myślę. Wiesz ostatnio dużo się działo. No brzydko powiem. Roz coś odwaliło wtedy rano najpierw ona przeleciała mnie i to dosłownie, potem sama mi to kazała zrobić ze sobą. I uwierz mi to nie było łatwe. Nie miałem z kim o tym pogadać, a skrzywdzić jej nie chciałem. Ale gdybym odmówił stwierdziła by że jej nie kocham. Tak nie jest. Jak tak wtedy mnie zgarnęła to dostałem takiego spida że coś mi pizgło w dekel. To stary zawsze mnie kontrolował. I mi od jebało. Potem jeszcze ta pierdolona księżniczka. I zbaraniałem przy niej, dodatkowo do Roz pierdoliłem jak potłuczony. Tylko ja naprawdę nie miałem jebanego pojęcia że ona tam jest. No i pózniej sprzedali mi kulkę znaczy Roz sprzedała. Moja wina, miałem robotę na jednostce. Zakręciłem się i nie zabezpieczyłem spluwy, stąd to całe zamieszanie. Ci ludzie z jednostki w przeciągu kilku dni stracili swojego przywódce i swojego Bosa. Przez pionka jakim byłem ja. Ja wiem że z Amandą Roz sobie poradzi ale jak mówiłem nie można jej się denerwować. Ona jest młoda nie bardzo sobie radzi z Damonem. I do tego te moje jazdy akurat właśnie teraz. A ludzie muszą być. Mój stary pojawił się na kwadracie to wróży tylko kłopoty. No a do Włoch muszę pojechać. Znaczy zlecenia mógł bym nie przyjąć bo ciężkie jest ale widzieli mnie. A Czarny Koń jest koniem i jeżeli go widzisz to co widzisz? Nie wiesz Al. To ja ci odpowiem błyskawica i grzmot.
- Co chcesz mi powiedzieć? - dopytała
- To że nie zostawiam świadków i oprócz zlecenia będę musiał popracować nad program.
- Co chcesz zrobić?
- Ja nie chce Al ja muszę
- Dlatego jesteś taki zamyślony? - dopytała
- Między innymi. Wiesz mam Damona a muszę zaciukać dwóch sześciolatków. Do tego siedemnastolatkę. Nie żebym jakoś się tam ślinił nie myśl sobie ale ona jest prawie w weku Rozi to tak samo jakbym ją zabił no i jeszcze zostają. Matki, dziadki, ojce, żony, kochanki. Rozumiesz całe powiązanie z rodziną. Czemu mówią o mnie Czarny Koń? Bo jestem jak błyskawica a jedyne co po mnie zostaje to pył bez wyrazu. No i ci Alfredzi może być ich więcej. I szczerze nie pogniewaj się ale coś z tym będzie. A ja sam ich tu przywiozłem. Wiem że to twoi przyjaciele. Nie mam nic do nich Al do momentu puki nie będą mi zagrażać. I przepraszam za to co teraz powiem ale mam już coś na oku. I w tej chwili to ty jesteś wtyką. Między ich światem a naszym. I jeżeli coś się stanie to ty będzie na celowniku moim. W sensie że zerwę łączące cię więzy z nimi. Sorry Al no komend. I dead Alfredom ale nie martw się zrobię to tylko wtedy jeżeli ty stracisz nad nimi kontrole. Brakowało mi ciebie tak ogólnie. - objąłem ją ramieniem po przyjacielsku.- Dobra dość już tej miłości - powiedziałem podając jej rękę aby wstała. - Tylko nie mów Roz że cię przytuliłem bo gotowa jest mnie rozstrzelać i to nie są puste słowa. I wiesz co Al brakowało mi przyjaciela. Podobna przyjazń z kobietą nie jest możliwa ale my oboje jesteśmy na swój sposób inni. Więc w tym naszym innym świecie to chyba się sprawdza co?
I weszliśmy do domu. Gdzie o zgrozo siedziała nawet i Rozi przy stole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz