niedziela, 22 października 2017

Od Quicka

No prawda jest taka że nie zniósł bym tego żeby Roz pchała ten pieprzony wózek z ryczącym Damonem na rękach. Jeszcze nie przeleciałem tych lasów nie wiem co tam jest. Ale Alfredom za chuj nie wierze. A moi ludzie to jak na mazurach nad jeziorem stoją co metr i jak nad jeziorem. Podpaska, gówno, kondom. Co do zimnych to prędzej ludzie Luke się sprawdzają to trzeba przyznać. A ja przed Roz nie mam nic do ukrycia. No w sumie po za moimi jazdami, które staram się ogarnąć. Doszliśmy do bramy
- Zapraszam szefie - powiedział łysy
Przytuliłem Roz
- A panią nie koniecznie - stwierdził
- Łysy - powiedziałem ostro - już raz mi spróbowałeś strzelić pigułę
- Nie wiedziałem że szef to szef
- No to co jak to jest łysy?
- Szefie proszę
- Jeżeli ty będziesz dla mnie miły to ja może pominę twoją ksywkę. W tej chwili żartuję, nie się targuję. Wiesz że u mnie nie ma przebacz. Przyjrzyj się tej pani dobrze i zapamiętaj że zarówno ona jak i Drake mają tu wolny wstęp. I nie muszą mówić po co i do kogo przyszli. Mogą się poruszać tutaj swobodnie
- Ten koleś to węszy szefie.
- Co ty pierdolisz łysy
- Potrzebne są wejściówki szefie jak było ustalone.
- Drake taką otrzyma dodatkowo złotą kartę rozumiesz co ja mam na myśli. Natomiast moja żona...
Roz się dziwnie na mnie popatrzyła chyba ją zaskoczyłem
- ...Nie potrzebuje tu żadnych wejściówek zakodowałeś?
- Tak szefie
- Więc jeszcze zarejestruj zrób zdjęcie i podaj dalej.
- Tak szefie ja nie wiedziałem
- Było skontaktować się z wróżbito Maciejem. Choć słońce idziemy.
Ominęliśmy go i poszliśmy dalej. Moi goście zbierali się już do wyjazdu.
- Hm... jest pan. A to jak rozumiem...
- To jest mój syn i moja żona
Typ uniósł czoło
- Gratuluję pięknej małżonki i... - zajrzał do wózka - udanego syna. Eh... moja córka będzie nie pocieszona
- Ja nie jadę tam by pocieszać małolaty i ich zawody miłosne. Mamy jasną umowę tak?
- No tak
- Więc trzymajmy się jej proszę
Wtedy wyszła cała reszta ekipy. Mina tej włoskiej suki była bezcenna. Nie wiem czy Roz to zrobiła odruchowo czy chciała podkreślić swoją pozycję ale powiedziała.
- Kochanie Damon śpi i powiedziałeś że jeżeli tak będzie to wykorzystamy ten czas dla siebie.
Zdziwiłem się ja i kochanie. No przecież Roz nigdy tak do mnie nie mówiła.
- Oczywiście skarbie... hmm... tylko to jest na drugim piętrze więc nie wiem. Ale spróbuje delikatnie wnieść ten wózek.
- Ja myślałam... - zaczęła ta śmieszna tłumaczka
- To proszę nie myśleć. Pani przyjechała tu w charakterze tłumacza i osobiście nie wiem z jakiego powodu ponieważ jak się zorientowałem pani nie rozkminia Włoskiego. Już nie takie księżniczki do mnie przywozili. Ja mam żonę i pani żadnego wrażenia na mnie nie robi. To jest moja przesyłka - podałem kolesiowi kopertę. - ma dotrzeć na punkt. Wyjeżdżam dzisiaj wieczorem. I ostrzegam będzie w chuj drogo. Do tego zmieniam zasady. Płatne z góry.
- Mówili że pół na pół - powiedział tamten
- Ta... tylko co ty mi dałeś. Wiem że gówno wiem. Po za tym to Wenecja kanały, woda, łódki, pierdoły. Co wy myślicie że ja latać umiem. Albo będzie po mojemu decyduj tu teraz, natychmiast. Łysy!
Moi ludzie mieli orient
- Jeżeli pan dotrzyma umowy. Zapłacę podwójnie
- Zapłacisz potrójnie. Aaa... - zawiesiłem głos. Wszyscy wstrzymali oddech.
- Zapłaci pan poczwórnie - stwierdził łysy - bo będzie gościł pan samego szefa. Szef osobiście zajmie się pańską sprawą.
- Czyli inaczej - powiedział inny - albo się dopasujecie albo macie przejebane.
- Znaczy jeżeli szef bierze to na siebie to macie przejebane. Jak by nie zapłacił macie przejebane.
- Ale co pan ma na myśli - powiedział tamten do łysego
- Mój szef to wybitna osoba. On nie znosi nie klarownych sytuacji. A wasza dokładnie taka jest.
- To co mamy zaproponować waszemu szefowi? - zapytał tamten
- Na pewno nie kobietę - wypaliła Roz i złapała się za twarz
Zbystrzałem i spojrzałem na nią ciężko zdziwiony.
- Niunia księżniczka jest tylko jedna...
- Ja cie zabije John
- Widzisz jak ty nie dasz dokończyć myśli słońce. Jesteś nią ty. Mówię wam ma takie aksamitne włosy. Kurwa ja na głowie staje i chuj nie mam takich. A ona ma bo tak.
Tamci się zainteresowali. Chyba nawet chcieli dotknąć Roz włosów. No przynajmniej jeden z nich.
- Nie rusz bo zepsujesz - warknąłem
- Przepraszam chciałem tylko dotknąć
- Czy ja macałem twoją żonę
- Nie ale pan może
- Wez mnie nie osłabiaj. Dobra kończmy tą parodie. Jak wcześniej powiedziałem lub nie powiedziałem jest tu list. Resztę warunków znacie. Krótkie tak lub nie
- Tak - odpowiedziała ta tłumaczka
- Wszyscy się zgadzacie z własnym tłumaczem
- To kobieta - stwierdził jeden
- Nie wiem w majtki nie zaglądałem   
- Ja mogę pokazać - powiedziała tłumaczka
- Chyba nie chcemy wiedzieć prawda Roz?
- Raczej - powiedziała - Damon za chwile się obudzi. Musimy dać mu jeść bo inaczej będzie ryczał do domu.
- No to ustalone - powiedziałem przytuliłem Roz i poszliśmy.
Ja wnosiłem wózek a Roz się uważnie rozglądała.
- Ten szpital nie wygląda tak jak kiedyś. Wygląda lepiej niż nasz dom
- Faktycznie - powiedziałem - chłopcy pracują muszą mieć komfort. Po za tym ja też spędzam tu dużo czasu. A dom no cóż. Ja mam na to projekt ale każdy musi wyremontować swój pokój sam. Wymianą okien drzwi, siatki, zewnętrzną stroną budynku i podwórka zajmę się sam. Drake tylko będzie musiał podłączyć pod wiatrak. Jeżeli oni nie czują takiej potrzeby, ja w dupę nie będę im właził słońce. Przecież jestem taki ble. Widzisz kazałaś zamontować zamek a i tak wszyscy włażą jak do chlewa.
Weszliśmy do mojego biura. Roz zauważyła drugie drzwi.
- A tam masz salon zwierzeń czy kącik zapomnień
Uśmiechnąłem się
- Nazwij sobie to jak chcesz. Ale dla nas jak byś chciała mógł by to być kącik wspomnień. Tu żadna karamba nie wejdzie nam na kwadrat. No chyba że Damon
I kurwa jak bym wymówił imię diabła. I młody zaczął ryczeć.
- Eh... skarbie tam w tamtym pokoju jest czajnik tylko wody trzeba by wlać na przeciwko jest łazienka.
- Jasne - powiedziała z chęcią Roz
Rozebrałem z deka  młodego bo może się spocił czy coś. Zacząłem z nim gadać to go zawsze uspokajało. I przestał ryczeć. Roz nawet zaczęła go karmić co mnie zdziwiło.
- Ten budynek ma cztery piętra 
- Istotnie - powiedziałem
- A co jest wyżej?
- Wyżej - uśmiechnąłem się - no okej możemy zacząć od góry. Na górze są pokoje dla gości. I tam jak chcesz możemy sobie to obejrzeć. Na trzecim piętrze mieszkają rodziny moich pracowników. I w to piętro nie wnikam. Drugie, pierwsze i parter zajmują pracownicy. W piwnicy jest kotłownia, samodzielne zasilanie, i cele dla więzniów. Cała reszta zabudowań nie wygląda tak dobrze jak to ale spełniają jak gdyby role cel, magazynów i takie tam pierdoły. To co chcesz pooglądać? - dopytałem
- No chciała bym zobaczyć córkę Ivana
- Roz to nie jest dobry pomysł
Ale ona tym bardziej chciała go zobaczyć.
- Eh... słońce to naprawdę nie będzie miły widok. No ale skoro tak naprawdę chcesz
Sprowadziłem ją na dół. Była zszokowana.
- To ty ją tak urządziłeś- dopytała
- Nie słońce, ja od tamtej pory jej nie widziałem w ogóle. Szczerze sam jestem w szoku że tak ją urządzili
I naprawdę byłem
- Kocham cie - powiedziała Roz znienacka
Szczerze to nie zrozumiałem.
- Idziemy do domu? - dopytała
- Jasne - stwierdziłem - po drodze przypomnę łysemu że mogą cię  tutaj wpuszczać o każdej porze dnia i nocy. Tylko proszę słońce jeżeli chodzi o noc to nie wybieraj się tutaj sama. Wiesz Damon zacznie płakać a ja nie wierze tym Alfredom. A gdybyś przyszła tutaj sama samiutka bez Damona to ja strasznie bał bym się o niego. No ale na szczęście nie zarywam nocy. Więc przynajmniej w tej sprawie nie ma tematu.
I wyszliśmy z budynku. Wydałem polecenia łysemu który nie chętnie ale je za akceptował. I powoli szliśmy do domu.
- A ten transport z Włoch - dopytała Roz
- Powinien być jutro -powiedziałem
- To nie będziesz przy odbiorze? - dopytała
- No raczej, oni wiedzą co mają przywieść. A ja chciał bym załatwić to jak najszybciej. Teraz jak oni pojechali to jest to dla mnie sprawa życia i śmierci.
Dochodziliśmy już do domu gdy Roz zadał mi dziwne pytanie
- Położył byś Damona dzisiaj spać do wózka lub nosidełka.
- Mógł bym spróbować ale na noc nie wiem czy to wypali ale co? - dopytałem
- No nic ja jestem takiego samego zdania - powiedziała smutno
- Roz jak się niepokoisz to można to przełożyć o miesiąc lub dwa
- Nie to nie tak- posmutniała jeszcze bardziej
- To o co chodzi słońce? - dopytałem
- Zajmiesz się nim?
- Jasne ale co się dzieje
- No chciałam się trochę ogarnąć i trochę mi się zejdzie.
- To czemu się smutasz słońce
- Bo jutro już nie będzie ciebie z nami
- Ale wrócę ja zawsze wracam
Naprawdę nie rozumiem bab. Od miłości do zazdrości. Od nienawiści do płaczu. Rety powinni zrobić program jak rozszyfrować kobiety na przykład hasło na osiem liter smutna bo trzy litery i podpowiedz. Też nie chciałem się rozstawać z Roz i małym ale nie mogę ich narażać. Kocham ich i będę dbał o ich bezpieczeństwo. I łysy jest za nich odpowiedzialny chociaż jeszcze o tym nie wie. Więc jeżeli cokolwiek się stanie podczas mojej nieobecności polecą głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz