poniedziałek, 23 października 2017

Od Rozi

Quick wyjechał. Już ponad tydzień go nie ma a obiecał że wróci po tygodniu. Nie dawała mi spokoju ta jednostka. To nie był ten szpital który odbijaliśmy. A Quick dobrze się tam urządził. I po co mu tam pokój skoro mieszka tu. A może on tam sprasza sobie jakieś panienki. Albo myśli o tym by nas opuścić. No i jeszcze faceci w czerni pod drzwiami mojego pokoju. Nie ufałam tym ludziom. Przecież Borys mnie przed nimi ostrzegał, a teraz Quick wyjechał. Nie spałam po nocach, w ogóle nie funkcjonowałam normalnie. Nie schodziłam na dół gdyby nie Damona pewnie bym zwariowała. Poprosiłam Drake'a by przynosił mi jedzenie na górę. Zgodził się a co miał innego zrobić. Jak Quick mógł mnie zostawić i jechać sobie do Włoch. Może jednak coś było między nim a tą Włoską tłumaczką. A może przemówiła do niego córeczka i żonka gratis. Nie pożegnałam się z nim nie potrafiłam. W tych czasach jak się żegnasz to już na zawsze. Wraz z Drake'm dołączaliśmy się do kilku grup w trakcie całej tej epidemii. Zaczynałam ich lubić, byli moimi przyjaciółmi a pózniej się żegnaliśmy. Zawsze mieliśmy wracać za parę dni i wtedy już nie było do kogo. Zawsze jak się z kimś żegnałam ta osoba już nie żyła. Pożegnania w tych czasach przynoszą pecha. Podskoczyłam na łóżku z Damonem na ręku kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam cicho
Do środka wszedł Drake. Jak zwykle przynosząc mi śniadanie
- Odwala ci - skomentował
- Powinien już wrócić - powiedziałam
- Dlaczego po prostu nie zejdziesz na dół?
- Nie mam siły kłócić się z Amandą - odparłam
- Nie będziesz tu tak siedzieć
- A komu to przeszkadza? - spytałam
- Mi. - wypalił - Ruszaj zadek i schodzi na dół. Mówię serio
Nie chętnie ale zabrałam Damona i wyszłam z nim z pokoju. Nie ufałam im więc nie spuszczałam z niego oczu. Na dole całe szczęście nie było ani Amandy, ani jej ojca.
- Przywaliłem dziś zgredowi w pysk - powiedział Drake siadając na kanapę
- Co zrobiłeś?
- Nikt nie będzie obrażał mi siostry - powiedział - Damon chyba już się uspokoił nie płacze tak dużo
- Tak - przyznałam 
Odruchowo spojrzałam w kierunku drzwi tam gdzie zawsze stał Borys. To przyzwyczajenie Borysa zawsze trzeba było obserwować aby wiedzieć czy miał coś do powiedzenia czy nie. Wiedziałam że Quick zabrał go ze sobą co było mi na rękę przynajmniej będę wiedziała ile lasek zaliczył. Ale jakie było moje zdziwienie kiedy pod drzwiami stał Mariusz. Spojrzałam pytająco na Drake'a.
- Gdybyś schodziła na dół wiedziała byś że pies nr 2 zajął miejsce psa nr 1
Przemilczałam to. I zapatrzyłam się w telewizor. Nie wiem co Drake oglądał ale chyba była to telewizja nie nagrany film.
- Udało mi się złapać Ruską, Włoską i Amerykańską stacje telewizyjną - wyjaśnił - właśnie oglądam Włoskie wiadomości i za groma nie wiem co mówią. Jak dobrze kumam mówią o jakimś seryjnym mordercy gracującym w Wenecji. Chyba wszyscy wiemy o kim mówią. Co z tobą? Przecież ten kretyn wróci
- Mam nadzieje - mruknęłam. - miał wyjechać pózniej wyjechał wcześniej. Miał wrócić wcześniej jeszcze go nie ma. Więc co ja mam sobie myśleć.
- Kurcze do Borysa już się przyzwyczaiłem, ten tam mnie denerwuje
- Mariusz cię denerwuje - fuknęłam - a pod moim drzwiami stoją nieme posągi. Wiesz jak to mnie denerwuje. I nie pokoi... Borys mówił mi że faceci w czerni chcą się mnie pozbyć. Boże... co druga osoba chce się mnie pozbyć. Mam więcej wrogów niż przyjaciół.
- Borys ci powiedział że oni chcą się ciebie pozbyć? - dopytał zniżając głos
Pokiwałam twierdząco głową.
- Wiesz że w ustach kogoś takiego jak oni nie wróży to nic dobrego
- No co ty nie powiesz - warknęłam
- Tacy ludzie nie grożą. - powiedział
- Dzięki od razu mi lepiej. Do tego jeszcze Amanda i jej stary
- Odpuść siostra sobie Quicka dobrze ci radzę. Bo niedługo przypłacisz to życiem.
- Te rady wsadzi sobie wiesz gdzie. On musi się ze mną ożenić.
- I myślisz że coś to zmieni? - dopytał
- Może i nie ale tak łatwo nie zostawi mnie dla innej. A co z tobą i Al?
Spojrzał na mnie zdziwiony
- Dobrze. Chociaż obawiam się ona nadal się zmienia. To wszystko postępuje a stary profesor olał sobie kompletnie szczepionkę na to. Zresztą olał sobie również tę zwykłą szczepionkę ale zajął się bawieniem w Boga i tworzy jakieś gówno. To wszystko jest jakieś chore. Zamiast być nam łatwiej wśród takiej grupy jest nam tylko trudniej. Nie mógł wrócić sam. Szkoda gadać - wyłączył telewizor i poszedł na górę.
Damon się obudził zajęłam się nim i stwierdziłam że wyjdę z nim na dwór. Ubrałam go i poszłam za dom. Usiadłam na tej bujanej ławce. Usiadłam na niej po kłótni z Amandą wtedy jak mnie zadrapali wtedy Al była postrzelona, odbiliśmy szpital. I wtedy jak przyszedł do mnie Quick zrozumiałam że ja go naprawdę kocham.
Nie wiem jak długo tam siedziałam. Damon znów usnął więc wsadziłam go do wózka.
- Hej
Odkręciłam się w stronę domu. Do mnie szła Creepy. Dawno z nią nie rozmawiałam. Tak w sumie nigdy nie rozmawiałam z nią jak byłyśmy same
- Cześć Creepy
- Damon śpi? - spytała
- Tak
Nie wiedziałam o czym mam z nią rozmawiać. Przecież mało co jej nie zabiłam i to dlatego że mierzyła do Quicka. Koło nas zaczął biegać Zombie.
- Al poprosiła bym się nim zajęła - wyjaśniła
- Wiem ostatnio mało co nie ugryzł Drake'a
- Dlaczego przecież to Al się zmienia
- Ale Drake... och... często z nią przebywa, śpi z nią w jednym łóżku. Pies wyczuwa na Drake'u zapach Al przynajmniej tak mi się wydaje.
- To by było całkiem logiczne - przyznała - będziemy tak siedzieć?
- Możemy się przejść - zaproponowałam
W sumie nigdy jeszcze nie spacerowałam po koloni. Creepy chyba też nie bo była bardzo zadowolona. Zdążyłyśmy tylko wstać z ławki kiedy usłyszałam huk wystrzału z broni. Creepy padła na ziemię i nim zdążyłam jakkolwiek zareagować. Poczułam okropny ból w plecach. Jeszcze nigdy nie zostałam postrzelona. O Boże Damon i straciłam przytomność.       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz