poniedziałek, 23 października 2017

Od Lexi

To była przesada. Creepy nie żyła a Rozi mogła zaraz do niej dołączyć. Trzymałam na rękach małego Damona i mówiłam cały czas do niego spokojnie aby przestał płakać. Drake zszedł na dół wraz z profesorową. Luke z Pati i Krzyśkiem poszli na górę. Usłyszałam kolejny starzał i krzyk Pati że ona nie żartuje. Po chwili zeszli na dół z dwoma kolesiami w czerni. Najwidoczniej Pati nie strzeliła do żadnego z nich ale jeden z facetów chyba dostał po pysku. Mimo wszystko byli rozbrojeni i posłusznie z chodzili na dół a Krzysiek kręcił im się tam pod nogami. Ciekawe po co oni go wzieli? Może aby była przewaga. Luke z Pati odprowadzili panów pod same drzwi.
-Mariusz kto kurwa strzelał?- spytał Luke
-nie wiem, trzeba pomóc tej trójce. Szef mnie zabije- i coś tam jeszcze bredził ale wybiegł z domu z powrotem a Luke zanim.
-Złazimy do bunkru- zadecydowała Pati- Alex chodz.
-Nigdzie nie idę. Znaczy idę ale nie do bunkru.- upierałam się przy swoim.
-Dobra niech będzie, ogarnij swojego chłopaka, gówniarstwo i Julka do bunkru reszta siedzi w salonie i nie radzę się ruszać. -Pati mówiła stanowczo i nikt się jej nie sprzeciwiał. Julka chciała wziąść ode mnie Damona ale wolałam go mieć przy sobie. Nie wiadomo kto strzelał i co zamierza. Zostawiając ich wszystkich zeszłam do gabinetu.
Drake wydzierał się na profesora ale mierzył do staruszki. Babcia siedziała cicho i posłusznie wykonywała polecenia Drake'a a Profesor cały blady z trzęsącymi rękoma robił coś przy Rozi w okół której już zebrała się kałuża krwi.
-Drake- zaczęłam podchodząc do niego.
-Idz na górę i zajmij się Damonem- powiedział nawet na mnie nie patrząc.
-Drake, opuść broń- poprosiłam.
-Opuścić broń? Moja siostra umiera i nie wiadomo kto do niej strzelił, ja tylko motywuje profesora aby niczego nie kombinował.
-Drake, proszę, tylko go stresujesz. Przez tą presję może jej jeszcze bardziej zaszkodzić.
-Lex idz na górę.- poprosił. Damon właśnie usnął, podeszłam do Drake'a.
-Opuść broń, w każdej chwili możesz ja wyciągnąć i strzelić.- złapałam go za rękę a Drake w końcu na mnie spojrzał. Był wściekły, ale tak naprawdę  bał się o siostrę.
Odsunął broń od głowy staruszki ale wciąż w nią mierzył.
-Luke wywalił tych dwóch- wyjaśniłam mu choć chyba tego nie przyswoił- Julka z dzieciakami zeszła do bunkru a cała reszta siedzi w salonie. Pati ma na oku ojca Quicka i Amandę. Mariusz chyba jest na zewnątrz razem z Luke'em. Drake  schowaj broń, profesor przyswoił ze jeżeli... jak jej nie pomoże to zastrzelisz jego żonę i jego. Prawda profesorze?
-tak, tak- przytaknął od razu, jąkając się.
-Drake, proszę.
Opuścił broń ale jej nie schował. Objął mnie ramieniem i tak staliśmy kilka godzin patrząc jak profesor stara się ją uratować. Nie chciałam pytać przy Drake'u czy ona umiera a sama nie bardzo się znałam na medycynie ale obawiałam się że jednak może tego nie przeżyć.
Damon się obudził i pewnie był głodny, Drake obiecał że nie będzie nie potrzebnie stresował profesora a więc poszłam na górę, choć nie bardzo mu wierzyłam bo aż go nosiło. W salonie wciąż wszyscy siedzieli a Pati patrzyła uważnie na posła i Amandę.
-Co z nią -spytała jak tylko mnie zauważyła.
-nie mam pojęcia- odparłam szczerze. -Gdzie Luke?
-Oddajcie mi Kasie- zażądała Amanda ale chyba nikt się nią nie przejął.
-Zebrał swoich ludzi. To raczej nie byli wojskowi bo by do swoich nie strzelali.- wyjaśniła Pati
-Chyba że zrobili to specjalnie abyśmy właśnie tak myśleli.- zauważyłam.
-A masz lepszy pomysł?
Nie miałam a wiec poszłam zająć się Damonem. Ale kiedy schodziłam wpadłam na lepszy pomysł.
-Poproszę Alfreda aby tu przyszedł z rodzeństwem to na pewno nie byli oni bo nie umieją strzelać a nikogo nie wpuszczą do domu.- oświadczyłam choć nie byłam pewna czy zdołam ich zawołać bo od kilku dni się od nich odgrodziłam.
-okej, może wypalić powiem Luke'owi.
Skinęłam głową i zeszłam na dół a po drodze skomunikowałam się z Alfredem, po kilku próbach mi się udało a Alfred od razu się zgodził. Przecież braci się nie zjada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz