poniedziałek, 23 października 2017

Od Rozi

Ze snu wyrwał mnie płacz Damona. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Kompletnie się wyłączyłam, na co nie pozwalałam sobie kiedy Quicka nie było. Zarwałam się z łóżka i syknęłam z bólu. Dlaczego to musi tak strasznie boleć. I wtedy normalnie zachciało mi się płakać przecież ja postrzeliłam Quicka. Słyszałam że postrzał strasznie boli ale dopiero teraz wiem jak wygląda to w rzeczywistości. I jeszcze Creepy przecież ona była taka młoda zginęła przeze mnie. Przecież to cud że Damonowi nic się w tedy nie stało. Quick zaczął zajmować się Damonem. Spojrzałam w stronę drzwi. Borysa nie było... Podszedł do mnie Drake. O Boże... mój brat nie jest moim bratem
- Roz dobrze się czujesz? - spytał
- Tak - zapewniłam i faktycznie czułam się lepiej
- Na pewno? - dopytał
- Jasne, to ty jesteś kłamcą nie ja. Drake wiedziałeś o tym?
Spojrzał na mnie.
- Nie - powiedział - nie miałem pojęcia.
- O Boże... jak nasza mama mogła zdradzić tatę. Boże... przecież to nie jest mój ojciec
- Roz uspokój się - powiedział - nie wiem jak matka mogła zdradzić ojca. Stało się i już. Najwidoczniej ojciec nic nie wiedział. A może wiedział...
- Wiedział - przyznałam
Musiał wiedzieć. Rodzice się kłócili chcieli się nawet rozwieść. Nie znałam powodów ale to musiało być to.
- Wątpię - wypalił
- Ojciec rzadko wracał do domu. - przypomniałam - Chcieli się nawet rozwieść
- Co?
- Nic nie wiedziałeś? - dopytałam - no oczywiście. Jak mogłeś wiedzieć skoro nie interesowało cię to co dzieje się w domu.
- Ale się porobiło - powiedział - Roz nie ważne co odwalali starzy ty i tak jesteś moją siostrą. No przecież to ty irytowałaś mnie przez całe dzieciństwo.
- Czyli wszystko po staremu?
- Jasne siostra że tak a wyobrażasz sobie inaczej. Nie ważne kto jest twoim ojcem. Ale naprawdę mnie to zastanawia
- Jeszcze powiedz że masz kandydata - mruknęłam
- Muszę pomyśleć jak na coś wpadnę to dam znać.
Wtedy podszedł do nas Quick
- I jak się czujesz słońce? - spytał
- Dobrze - powiedziałam
- Muszę skoczyć pod prysznic - skomentował
- Wiec daj mi Damona i leć - powiedziałam usiadłam wyciągając ręce.
Już było po śniadaniu, więc jak zawsze wszyscy byli pochłonięci własnymi sprawami. Muszę pogadać z Borysem. I gdzie on jest. Do tego nadal nie wiem kto do mnie strzelał. Jak by był tu Borys zapewne już dawno by się tego dowiedział przecież to kompletna plociucha. Ktoś musiał coś wiedzieć. Przecież strzelano do mnie w ciągu dnia.
- Muszę z nim pogadać - oznajmił Drake i poszedł za Quickiem
 W momencie kiedy Drake poszedł na górę do domu wszedł Borys. Ustał przy drzwiach. Spojrzałam na niego porozumiewawczo. Borys chyba też już przywykł do swojej roli. Obejrzał się dookoła i podszedł do kanapy.
- Jak by ktoś pytał to podawałeś mi pieluchę - wypaliłam pokazując na tetrową pieluchę leżącą przy stole na krzesełku. - więc idz po nią
Borys posłusznie poszedł po pieluchę i trzymał ją w dłoni.
- No a teraz mów - poprosiłam
- Słyszałem co panien... ciebie spotkało
- Więc zdążyłeś iść już na ploty - zauważyłam - spróbuj się Borys dowiedzieć kto pociągnął za spust
- Postaram się - powiedział
- Dobrze a teraz opowiadaj jak było we Włoszech
- E...
- Borys nie zawieszaj się nie mamy czasu
- Dobrze no więc szef załatwiał zlecenie
- I? - dopytałam
- Zabił dość dużo ludzi - stwierdził
- Borys powiedz mi coś co chce wiedzieć - poprosiłam
- No więc szef zabił całą rodzinę. Żonę dzieci...
- Borys
- Dobrze no więc czekaliśmy na córkę...
- Tę 17 latnią? - dopytałam
- Tak - przytaknął nie co zdziwiony
- Nie jesteś moim jedynym informatorem - powiedziałam - więc co było jak już przyszła
- Zaprosił ją na przejażdżkę. Mówił że jest podobna do panie... ciebie. Chyba nawet i mu się spodobała. Gdybym nie siedział na tylnym siedzeniu to nie wiem jak by to się skończyło...
- Borys - warknęłam
- No ale że tam byłem...
- Tak wiem...
- No więc szef zapytał się czy ona ma farbowane włosy i ona powiedziała że tak. Wtedy szef kazał jej wysiąść i ją zastrzelił
- To wszystko? - dopytałam
- Oczywiście
- Więc dziękuje
Wzięłam od niego pieluchę, a Borys wrócił na swoje miejsce przy drzwiach. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz