Po rozmowie z Roz poszedłem do góry do Al. I uwaliłem się na łózko.
- Oglądałem telewizje i w Wenecji grasuje seryjny morderca
- No co ty nie powiesz - udała zdziwienie - ciekawe kto to
- Al... - zacząłem - teraz tak na poważnie. Chodzi mi o Quicka. Alex dogadujesz się z nim on ci się nawet zwierza. Nie możesz być bezstronna. Mówiłem wtedy na serio i nie zarobiłem w głowę. Quick jest inny niż go poznaliśmy. Mnie nawet nie lubi nigdy mnie nie lubił. Toleruje mnie tylko dlatego że jestem bratem Roz. A ty? Byłaś jego przyjaciółką ale nie wiesz co Quick zrobi za chwilę. Roz ma rację w naszym interesie jest by on jej nie zostawił. Bo wtedy będzie trudno. Nasze zapasy które mieliśmy skończyły się równo 2 miesiące temu. Od tamtego czasu ciągniemy na tym co przywozi Quick. A jak mu się odwidzi. Przecież tak na serio nie jesteśmy jego rodziną. A nawet Amanda która nią jest...
Moją rozmowę przerwał nie jedno krotny wystrzał z broni. Spojrzałem na zdziwioną Al. Niech to szlak. Wstałem z łóżka. Teraz broń mają tylko wojskowi i nowa rodzinka Quicka. Najgorsze że ktoś strzelał całkiem blisko domu.
- Pijany wojak? - podsunęła Al
- Słyszałaś może czy dziś mają trening? - dopytałem
- Chyba nie. Luke dziś jest w domu.
Coś mi tu śmierdziało. Wyszedłem z pokoju nieme posągi mojej siostry nawet nie przekręciły głowy. Ale z góry schodził Luke
- Co to było?
- Nie wiem ale trzeba będzie komuś przywalić w pysk.
- Już przywaliłeś posłowi
Zbiegłem ze schodów, Luke poszedł za mną. Wyszedłem na zewnątrz. Nikogo nie było w okolicy. Niech to szlak. Przy płocie zawsze stało kilku wojaków teraz wszyscy leżeli, a Mariusz sprawdzał czy żyją. Z całej 10 dychało tylko 3. Usłyszałem płacz Damona. Spojrzałem na Luke i bez zastanowienia pobiegłem za dom. Na trawie za domem leżała Creepy ale ona mnie nie obchodziła. Minąłem ją nawet na nią nie patrząc widziałem tylko swoją siostrę. Damon płakał więc chyba nic mu nie było. Ale Roz... ukucnąłem obok niej. Puls był wyczuwalny ale nie oddychała. Ktoś faktycznie chciał mieć pewność że nie żyje dostała dwa razy. Musiało to zrobić więcej niż jedna osoba. I musieli wiedzieć że Roz, to Roz. Wojaki i Creepy dostali jedną kulkę ona jako jedyna dostała dwie.
- Creepy nie żyje - powiedział Luke i podszedł do wózka
Wziąłem Roz na ręce i wróciliśmy do domu. Szczerze to nie bardzo kumałem co dzieje się dookoła mnie. Moja siostra może nie przeżyć.
- Stary - wrzasnąłem na profesora - ruszaj dupę.
Roz miała racje miała więcej wrogów niż przyjaciół. Że też ten debil musiał wyjechać. Położyłem Rozi na stole w tym gabinecie.
- Jeżeli ona umrze, to samo spotka ciebie - zagroziłem - a najpierw twoją żonkę
Wziąłem broń i wróciłem na górę. Nie wiem kto był odpowiedzialny za śmierć mojej siostry.
- Damonowi nic nie jest - powiedziała od razu Amanda trzymając go na rękach.
- Oddaj go Lex - powiedziałem celując w Amandę
Amanda wystraszona podeszła i podała Al dziecko.
- Zajmiesz się nim? - poprosiłem
Al wzięła Damona.
- A teraz moi drodzy przyjaciele poznacie mnie z innej strony. Al nie spuszczaj z Damona oka - i podałem jej jedną z broni. Starucha wstawaj - wrzasnąłem do babci - idziesz ze mną
- Drake uspokój się - poprosiła Al
- Nie ma opcji. Ktoś próbował zabić mi siostrę. A ostatnimi czasy dużo osób jej groziło nawet ty - wskazałem bronią w starego Quicka. - Więc Al pilnuj go. No dawaj babciu idziemy bo ja nie rzucam słów na wiatr
Wycelowałem jej w głowę i zmusiłem ją by zeszła na dół. Nie ufam profesorkowi. Mógł się dogadać i może wcale nie chcieć ratować mojej siostry. A z Quickiem to ja jeszcze sobie pogadam. Miał o nich dbać a on sobie pojechał pozwalając by jego ludzie ją zabili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz