Drake odkręcił się na pięcie i wyszedł na dwór.
- Co on będzie robił na zewnątrz w środku nocy?
-Będzie utrudniał mi wyjście zapewne - usłyszała za sobą mój głos aż podskoczyła bo była skupiona na kubku.
Trzymałem już w nosidełku spakowanego Damona.
-Boisz się mnie to widać Roz słuchałem cię dokładnie. Zasnąłem przepraszam chciałem rozmawiać, chciałem poczuć twoja bliskość. Ucieszyło mnie to że położyłaś się przy mnie po chwili jednak zmartwiło, bo czułem że trzymasz się na dystans, że się po prostu boisz .Też czasem się siebie boję, ale ciebie bym nie skrzywdził. Choć teraz po tym co usłyszałem jestem zmuszony to zrobić.
-Co ty do mnie mówisz? - złapała się za twarz.
-Zostawiam waszą szczęśliwą rodzinkę to nigdy nie był mój dom mieszkałem tu bo ty tu jesteś bo to wasz azyl Twój i Drake. Tolerowaliście mnie ty nawet kochałaś, ale teraz... Teraz to ja już sam nie wiem nie ogarniam. Do Włoch musiałem pojechać zrobić czystki wracam i co? Zostaje postawiony pod ścianę i za wszystko winien. Choć nie mogę być wszędzie, nie mogę się teleportować nie potrafię. Świat jest podły i brutalny a ten nasz tu tak dwukrotnie. Powoli wszyscy osada i wojsko po prostu ten kto będzie chciał opuści to miasto i zostaniecie tu sami jak kiedyś i żyjcie jak chcecie. Tak wpadłem w szał poleciały głowy nie wiedziałem co i kto i dla czego wyłączyłem myślenie i przełączyłem. Teraz wiem już co. Nie zbliżajcie się do Krakowa jak już będziecie się stąd zwijać. Róbcie co chcecie, ale omijajcie Kraków tam jest coś co zagraża całemu światu, coś się tam dzieje i ja nie wiem co, ale się dowiem tylko czasu potrzebuję. Ty dostałaś kulkę nawet dwie Creepy poległa bo polują na mnie i mojego syna. Wielu ludzi mną manipulowało teraz to zrozumiałem. Znaczy wcześniej wiedziałem tylko chciałem sprawdzić do jakich granic się posuną, ale to co zrobili przekroczyło wszelkie granice przyzwoitości. Ty dałaś mi wiele szczęścia, ale jak powiedział twój brat że nie jestem sobą i stanowię zagrożenie. Wiec Roz od miłości poprzez lęk do jebanej nienawiści. Ty jesteś na etapie lęku wiec czas uciąć łeb hydrze. Więcej mnie nie zobaczysz jego raczej też. Wybacz i nie lubisz pożegnań a ja nie będę próbował. Nie zbliżę się do ciebie, ale jeżeli ktokolwiek mi teraz przeszkodzi pozabijam ich. Nie obchodzi mnie kto to będzie mam już dość wiec zostań gdzie jesteś - Wyjąłem spluwę i odbezpieczyłem.
-John nie możesz, nie zrobisz tego.
-Owszem mogę i zrobię a i podziękuj bratu za rozmowę z tobą to nie musiało tak się skończyć. Ja nie jestem w stanie kazać tobie wybierać miedzy nami. Miłość to piękne uczucie i cholernie bolesne wiec nie krzywdzimy się na wzajem. I dziękuje że pozwoliłaś mi poznać to uczucie, bo teraz to lecą na mnie żeby przez dupę załatwić swoje sprawy. Wszyscy myślą że jestem głupi i naiwny i ślepy ale ja widzę i przyswajam tylko oni mnie słabo znają i tego nie wiedzą. Do tej pory nie tknąłem żadnej suki było ich w chuj Roz ale byłem wierny jak pies jedynemu panu. Byłem twój no ok zawiesiłem się przed tą księżniczką , ale było minęło teraz jestem już wolny i skoro chcą w ten sposób załatwiać sprawy to ja ugram dla siebie zabawie się a potem, potem ...
Dopiero teraz zobaczyłem że mam publiczność wiec ruszyłem w stronę drzwi. Roz zagrodziła mi drogę.
- Nie puszczę cię John.
Przesunąłem ją.
- Roz ty nic nie wiesz nie rozumiesz ja nie pytam o zgodę koniec - powiedziałem odsunąłem ją delikatnie i wyszedłem.
Drake majstrował coś przy płocie Roz wybiegła za mną.
-A ty nie miałeś spać? - dopytał podnosząc głowę.
-Miałem ale jak widzisz nie śpię. A ty co szykujesz drogę ucieczki tak po cichu? To się nie wysilaj.
-Roz ci wypaplała? - dopytał.
-Sam to powiedziałeś do niej właśnie.
Drake pobladł a ja skierowałem się za bramkę zwolniłem alarm i obszedłem samochód z drugiej strony by usiąść za kierownicą.
-Roz nie rób tego. - Usłyszałem Drake gdy zamykałem drzwi. Byłem pewien że będzie strzelała, ale zdziwiłem się że siedzi w aucie.
-Nie możesz mnie zostawić proszę porozmawiaj ze mną.
Zablokowałem drzwi Drake darł się i walił w furę.
-I kto tu jest nienormalny eh...
Odpaliłem silnik.
- Skoro nie mogę cię zostawić to muszę zabrać cię ze sobą. - Ruszyłem.- Widzę że mimo tego iż jestem pierdolnięty zależy ci na mnie. Boisz się że stracisz Damona ale nie wspomniałaś o nim wiec chodzi o mnie chciałaś porozmawiać, pogadamy po drodze -uśmiechnąłem się.
-Czemu się śmiejesz? To nie jest śmieszne Drake oszaleje z niepokoju.
- Mógł nie kozaczyć - Przyspieszyłem Roz wyjęła Damona z nosidełka rozumiałem to bała się go stracić, a ja nadal byłem zadowolony z siebie.
-Odjechaliśmy wystarczająco daleko porozmawiajmy John proszę Drake naprawdę się pewnie martwi.
-Myślę że raczej pogrążony jest teraz w lekturze minęła godzina od naszego wyjazdu.
-W jakiej lekturze?
-Bo przygotowałem się na dwa warianty, albo pierwsze pojedziesz ze mną bo ci na mnie zależy i ci na to pozwolę a pozwoliłem bo cie kocham. I nie musisz się mnie bać. Drugi wariant był taki że nie pójdziesz za mną do samochodu, wtedy faktycznie już byś nas nie zobaczyła. Ale myślę że dokonałaś właściwego wyboru.
-Boję się twojego spokoju nigdy nie wiem co to znaczy -skomentowała.
Zatrzymałem samochód wyszedłem i obszedłem dookoła.
-Wywalisz nas tu? Co ty chcesz zrobić?
-Nakarmię Damona żeby dalej spał dzieci umieją ssać przez sen wiec jakieś pięć godzin będzie z głowy.
Gdy skończyłem z Damonem położyłem go do nosidełka i podszedłem do Roz która sparaliżowana siedziała na fotelu pasażera. Oparłem się o samochód.
-To jak to jest boisz się mnie?
-Nie tylko dziś na osadzie nie byłeś sobą bo się zdenerwowałeś.
- Kochasz mnie czy nie? - dopytałem zalotnie.
-Tak tylko nie strasz mnie więcej.
-To się nie powtórzy obiecuję .
Roz położyła mi ręce na szyi i przyciągnęła mnie do siebie. Zaczęliśmy się całować.
-Teraz jesteś moim prawdziwym Johnem - Powiedziała.
-To jak to jest? Bo wiesz ja nie mogę się całować z laskami które biorę na stopa mam narzeczoną proszę pani.
Roz zaczęła się śmiać.
-Wariat.
-To chcesz wyjść za mąż? Chcesz mieć na wyłączność postrzelonego mnie?
Pokiwała głową.
-Tak i to nie masz pojęcia jak bardzo.
-To poczekamy tu jakieś 47 minut.
-Czemu akurat tyle?
-Na Świadka czekam, nie ma ślubu bez światków, ale dogonić mu się nie dam bo on nic nie wie, wiec jest nadal wściekły.
-Ale ja nic z tego nie rozumiem, a te tabletki? I chcesz powiedzieć że Drake tu przyjedzie?
-No i będzie wściekły za pewne już terroryzuje Borysa he he może wsiądę to go ostudzę kawałek co?
-Ale jak?
-Przez radio. Jak myślisz może mnie nie zabije co? No przecież ja nigdy bym was nie rozdzielił ja wiem że mamy łańcuszek szczęścia.
-Ty jesteś łącznikiem między mną a nimi ,a Al i ty jesteście łącznikami między nami wszystkimi ale to pokręcone. Czarny koń do szybkich i wściekłych odbiór.
-Quick gdzie ty jesteś co zrobiłeś mojej siostrze .
-Powinieneś zapytać co ona zrobiła mi. Słuchaj wskazówek Borysa i jedz. Czekamy na was. Siostra twoja nawet chyba dobrze się bawi.
-Czemu dałeś mi ten samochód i napisałeś że mają być wszyscy?
-Bo chciałem żebyś mnie dogonił i żeby wszyscy to widzieli. Może popełnimy zbiorowe morderstwo no widzę cie stary to spadamy goń mnie - powiedziałem odpalając silnik .
-Widzisz już są - powiedziałem uśmiechając się. - Zapnij pasy - poprosiłem - podroczę się z nim .
-Ale co ty zamierzasz zrobić po co te tabletki mi kazałeś połknąć?
-A zle się po nich czujesz? - dopytałem skoncentrowany na drodze.
-No właśnie nie, a Drake mówił że zaczynasz już szprycować mnie prochami.
-Drake bredził. No przecież sama się zgodziłaś. Dobrze się czujesz bo ta różowa tabletka to antykoncepcyjna była i te powinnaś brać każdego dnia. Tylko zanim zacznie działać to minie miesiąc, a tyle czekał nie będę. Wiec masz tu wytłumaczenie po co była niebieska tabletka. To tabletka o szerokim spektrum działania . W ciągu 24 godzin załatwi te babskie sprawy żeby tam w porządku było. No i trzecia biała to tabletka o szybkim przedłużonym spektrum działania potrzebowaliśmy takiej bo skoro ma być ślub i wesele też, to i noc poślubna chyba będzie co???
-Ty chcesz mi powiedzieć?
-Wiele mam do powiedzenia na przykład załatwiłem prochy dla Al tylko muszą poobserwować to zmianę. One spowolnią postęp choroby a może zatrzymają? Wasz ojciec jest wpisany do aktu notarialnego jako twój ojciec, więc chciał bym to sprawdzić bo profesor w coś gra a ja nie chcę żebyście z Drake mieli jakieś wątpliwości.
-Jak ci się to udało?
-Byłem w konsulacie polskim ale musimy podjechać bo co mogłem załatwiłem ale potrzebne są podpisy. Tak słonko ożenię się z tobą w sobotę a dziś mamy wtorek będziemy koło czwartku ja już wszystko ustawiłem będzie kościół, ksiądz, cywilniak i biała kiecka, kareta zaprzężona w 6 białych koni .Chcesz tak?
Roz rzuciła się mi na szyje aż straciłem panowanie nad autem i musiałem się zatrzymać.
-Ty nie mówisz poważnie? - stwierdziła.
-Jestem śmiertelnie poważny zabieram cie, was wszystkich do Włoch tylko szkoda że to w taki sposób wyszło i teraz to ty musisz bronic mnie przed moim szwagrem bo mnie zabije albo pobije. A przecież nie mogę mieć na własnym ślubie lima pod okiem on zresztą też nie - i wtedy dojechał Drake i wyskoczył z samochodu.
-Ty nie mówisz poważnie - nie dowierzała Roz.
-Mówię - podałem jej zaproszenia - to oficjalne zaproszenia może byś im dała i pogadaj z bratem bo chce dożyć ślubu.
-I pozwól że nie będę ci towarzyszył i schowam się za tobą a raczej w aucie ale oni chyba mnie nie trawią.
Drake miotał się po ulicy jak szalony wtedy z samochodu wyszła Roz by z nim porozmawiać. W sumie to wszyscy wyszli z niego.
Plan nie miał tak wyglądać no fakt przygotowałem wszystko z grubsza ale nie znałem jej odpowiedzi. Czy jeszcze chce i nie wiedziałem że w domu zastane taką masakrę. No poniosło mnie ale ja znaczy my wszyscy się pobawimy odstresujemy. A z Krakowem zrobią Włosi porządek tylko czemu zawsze nawet proste rzeczy ktoś musi mi komplikować. Czemu jak wypadnę z chaty zawsze coś się dzieje jedno jest pewne Roz mnie usadziła i teraz wszędzie będę ich zabierał ze sobą. Bo są dla mnie najważniejsi na świecie i bez nich ten świat był by niczym. Nie istniał bym ja, a nic nie miało by sensu a teraz tylko trzeba poczekać eh. Albo wyjść i dać się zlać hm... nie muszą sobie wyjaśnić. Wszyscy sporo przeżyliśmy no i oni zobaczyli do czego mogę się posunąć to nie powinno mieć miejsca, nie powinno się wydarzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz