Gdy weszliśmy o zgrozo wszyscy byli już na własnych miejscach. I rozbrajająca babcia o Boże... niech mnie ktoś przed tą staruchą broni.
- Czaruś kochanie, był u nas wczoraj ten pan - wskazał krzesło na którym siedział mój stary - i mówił jakieś dziwne rzeczy
- A mianowicie babciu? - zadałem pytanie jednocześnie odzywając się do Roz - słońce a gdzie jest Damon?
- Śpi na górze - stwierdziła
- Proponuję żebyśmy wkładali go do nosidełka na próbę.
- To nawet dobry pomysł ale co robiłeś z Al, gdzie byliście?
- Siedziałem na schodach gdy do mnie przyszła. Nie wiem może do Alfredów szła, ale jak mnie zobaczyła to usiadła przy mnie trochę pogadaliśmy. Znaczy generalnie to mnie opierdoliła ale to Al wiesz ona ma swoje fazy. Nie mogłem spać, przepraszam że opuściłem pokój nim się obudziłaś. W nocy dwa razy wstawałem do Damona, ale trzeba go przynajmniej wkładać do nosidełka. To trzeba przynajmniej uciąć. Nie żebym coś do niego miał nie myśl sobie tak. Ja tam zostanę na swoim kawałku łóżka. A nie mogłem spać bo męczy mnie te Włoskie zlecenie. I to już nie chodzi o fanty. Oni za dużo wiedzą.
Pocałowałem ją w czoło.
- A jakie babciu? Czy ta osoba cię zdenerwowała w jakiś sposób?
- No był z Amandą, brzydko o tobie mówił do mojego męża. Ale ja w to nie wierze synku i wiesz ja nie wiem co z tymi spodniami będzie
- Co takiego? - dopytałem zdumiony - z jakimi spodniami?
- No bo wtedy co takie mięso śmierdzące przyszło - ciągnęła babcia - wiesz Czaruś ty to chyba do lekarza powinieneś mnie zawieść. Dziadek to mówi że nic mi nie jest ale on jest stary - machnęła ręką babcia. - ale ja mam coś z głową Czaruś bo to mięso się ruszało wiesz? Ono chodziło...
- Ehe... a co z tymi spodniami? - uciąłem temat
- No bo te spodnie są od tego mięsa co chciało do domu wejść
Rety złapałem się za głowę
- Roz proszę cię wez to utnij jakoś
- No i tam jest taka straszna plama Czaruś. A ja wiem że ty tak kochasz te spodnie
- Roz błagam ratuj... Ja kocham spodnie słyszysz?
- Babciu - przerwała jej Roz - Czaruś to by zjadł coś specjalnego, tylko dla niego
- A dobrze to ja mu przygotuje coś ulubionego, a tą plamę i tak pokonam
I stara poszła
- Roz przecież ona przyniesie mi śledzie z cebulą. Toż ja się z rzygam
- A lubisz gołąbki? - dopytała Roz
- Że smażone ptaki? - wszyscy patrzyli na nas i się śmieli nawet profesor
- Nie no mięso w kapuście - powiedziała cicho
- Aaa... kapusta - powiedziałem
- Kapusta - podchwyciła starsza pani - dobrze Czaruś ale to dopiero na kolacje i dziś wam odpuszczę kochani. Na kolację będziemy mieli śląski bigos - zdecydowała babcia. - Krzysiu, Wituś - dysponowała babcia i podawała im składniki potrzebne na bigos bo stwierdziła że tego nie ma. - Wyczarujcie mi to chłopcy. Bo Czaruś pracuje na nas wszystkich to musi mieć
- Roz wez to utnij proszę cię. Miały być gołąbki a wyszła z tego kapusta. A ja nawet nie wiem czy my to mamy. Znaczy tu nie mamy ale czy ja w ogóle to mam na składzie.
No wszyscy bekę ze mnie cisnęli a może z babci w sumie to nie wiem. W końcu babcia zaczęła podawać te śniadanie.
- Dobrze moi drodzy - powiedziałem - pamiętacie jak poddałem pewien projekt pod dyskusję i przemyślenia
Wszyscy pokiwali głowami
- To możemy poddać to głosowaniu brzydko powiem zależy mi na waszej opinii i decyzji. Profesor i pani starsza są wyłączeni. Głosują osoby pełnoletnie. I nie mam na myśli w tej chwili Roz ona też głosuje.
- A ja? - dopytał ojciec
- A pan niech się nie wychyla - powiedziała Roz
- Zaraz cię gówniaro...
- Przeproś i usiądz - zareagowałem szybko - bo nie będziesz dzisiaj jadł.
Amanda szturchnęła ojca i powiedziała
- Tato proszę cię
- Przepraszam - powiedział stary
- No więc kto jest na tak, a kto jest na nie? Ręka do góry
Wszyscy byli na nie
- Cieszę się że jesteście tego samego zdania co ja. To bardzo dobry pomysł i projekt profesorze jednak nie kontrolowany mógł by stanowić dla nas zagrożenie.
- Ja to zatrzymam synu - powiedział profesor pokazując wszystkim fiolkę - dokończę moje badania i jeżeli coś ciekawego znajdę to obiecaj mi że jeszcze raz poddasz to dyskusji na forum rodzinnym.
- Proszę nie mieć co do tego żadnych wątpliwości profesorze ale musi mieć pan poważne argumenty. I dowody potwierdzające że to się sprawdzi wtedy poddam ten temat dyskusji i ponownemu głosowaniu. Cieszę się moi drodzy że jesteśmy jednomyślni. Ja również powątpiewałem w ten projekt ba nawet się go obawiałem. Ale wy utwierdzacie mnie w tym że dobrze myślałem. Więc jeżeli bym mógł to chciał bym przeforsować jeszcze jedną zasadę, że naprawdę ważne sprawy. Ważne dla waszego sensu bycia będę oznajmiał w trakcie posiłków. Wiem że to jest odstępstwo od reguł ale każdy z nas ma swoje obowiązki. I tylko na posiłkach staramy się być wszyscy.
- Oprócz ciebie - dodali chórem
Wtedy usłyszałem płacz Damona
- Przepraszam obowiązki - powiedziałem - a kochani jeszcze jedno ja jestem wyjątkiem od reguły.
Pobiegłem na górę, zrobiłem wszystko co trzeba przy Damonie
- Nie śpisz chłopie co? I znów mnie obrzygałeś rety. Jak ty to robisz i jak Julce sprawdza się ta pielucha. Bo ty rzygasz wszędzie tylko nie na nią. Cała mamusia nie grzeczny jesteś.
Pocałowałem malucha w czoło.
- I tak tatuś kocha swojego synusia. A teraz, teraz tatuś musi coś zjeść, skoro Damon już zjadł to położymy się tutaj - i włożyłem chłopca do nosidełka zaciągnąłem na wszelki wypadek budkę - musisz być grzeczny. Bo my faceci musimy trzymać się razem, ja muszę coś zjeść żebym miał siłę cię niańczyć
I zeszliśmy na dół. Jakież było zdziwienie Roz gdy nas zobaczyła. Postawiłem nosidełko na krzesełku a Damon nadal nie ryczał jednak pozytywka z małpą działała cuda.
- Jak ci się to udało? - rozczochrała mi włosy Roz
- My faceci mamy specjalne kody, dogadaliśmy się nie stary - w tym samym czasie szybko poprawiłem własne włosy
- No ojciec pełną gębą - stwierdziła Julka
- Tak tylko nadal rzyga na mnie nie na pieluchę. Jak ty to Jula robisz?
- Właśnie Jula - chciał zabłysnąć Drake - my mieliśmy pograć w gierki, a Quick w niańkie się zabawia
- Mogę się nim zająć - stwierdziła Jula
- Ale ja sam wolę się nim zajmować - stwierdziłem - i nie gniewaj się Jula. Nie jest tak że mam coś do ciebie. Ale jeżeli mnie nie ma wolę by moje kochanie zajmowało się moim synkiem. Ale mile widziana jest pomoc. Może stać przed drzwiami pluton ludzi Jula jeżeli Rozi się na to zgodzi w każdej chwili możecie wejść, każdy może. Ja będę musiał wyjechać. I nie jest tak że wam nie ufam, nie ufam tutaj dwóm osobą no może nawet trzem - spojrzałem na Krzyśka. - I ci ludzie tutaj będą. I proszę was nie dyskutujcie z nimi. Oni są od pilnowania nie od rozmów. Tłumaczą się tylko przede mną i to nie podlega dyskusji. I z góry przepraszam że popsułem wszystkim humor. A jak wrócę Drake to musimy wybrać się na polowanie bo nasz stary wiatrak i nasze myszki chyba się za nami stęskniły.
- Jasne szwagier, miło będzie powisieć na tobie
- Nie no ja teraz na tobie będę wisiał. Ja tam już nie zaglądam - powiedziałem śmiejąc się - najpierw kopnął mnie prąd, a potem rzuciło się na mnie stado martwych mysz.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Ej no co? - powiedział Drake - naprawdę tak było jak w bajce. Myszy zjadały króla a król bronił mnie, ale nie przed myszami tylko żebym nie spadł.
- No a one tak mnie gryzły - podchwyciłem
Generalnie w dość miłej atmosferze upłynęło nam śniadanie. A po miałem jechać na jednostkę bo coś się pozmieniało. I Włosi mieli wyjechać jak najprędzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz