Quick był czymś zajęty w sumie sama nie do końca wiedziałam czym. Zaskoczył mnie również fakt że rozmawiał z nim Krzysiek i albo oboje coś kręcą, albo faktycznie tylko rozmawiali. Miałam jednak nadzieje że to drugie, ale żeby tego się dowiedzieć musiałam ich po obserwować. Zeszłam na dół by pogadać z Drake'em. W salonie nikogo nie było tylko Drake siedział na kanapie.
- Boli mnie głowa - poskarżył się na wejściu
- Nie zamierzam na ciebie wrzeszczeć - odparłam spokojnie siadając obok niego - ale nie powinieneś zmieniać tych kodów. A przede wszystkim nie powinieneś wychodzić nikomu nic nie mówiąc. Martwiliśmy się o ciebie
- Gadasz jak matka - wypalił
- Nie matka mówiła tak - zaczęłam - I po co ci to było? W kogo tyś się wdał...
- Tak - zgodził się Drake - ale mówiła też że przeze mnie po nocach spać nie może
- Zawsze jak wychodziłeś - powiedziałam - wracałeś kilka dni pózniej i zawsze pijany i pobity. Zawsze pakowałeś się w kłopoty na własne życzenie. Odkąd to się zaczęło nie robiłeś takich akcji
- Wrócił bym do domu. Quick nie musiał wysyłać swoich szakali. Nie musiał również niszczyć drzwi
- Po prostu odpuście, oboje - poprosiłam - Postawiłeś na swoim stałeś się gwiazdą
- Nie przypominaj - mruknął - wiatrak szwankuje - zauważył - Nie ma ciepłej wody, światło też miga. Idziesz ze mną?
- Do wiatraka? - dopytałam
- No... Jak dawniej kiedy tu przyjechaliśmy
- Ale nie będziesz wchodzić na górę - upewniłam się
- Nie będę - zapewnił - zobaczymy tylko co się zepsuło
- Dobra - zgodziłam się
Wyszliśmy z domu, oczywiście Drake na ganku musiał zostawić swój ślad. Na zewnątrz przy ogrodzeniu jak zawsze stało około 10 uzbrojonych.
- Ufasz Quickowi - zaczął Drake - i chcesz aby ja też mu zaufał. Chociaż on obstawia się jak by ktoś miał zaraz skrócić go o głowę.
- Nie prawda - zaprzeczyłam
- Więc po co oni tu sterczą? - zapytał Drake - po co w domu sterczy Borys?
- Bo... - zaczęłam ale nie miałam żadnego pomysłu na logiczną odpowiedz.
Pociągnął mnie za rękę i przeszliśmy przy ochroniarzach. Bo tak zaczęłam ich nazywać. Spojrzeli na nas ale nic nie powiedzieli. Szliśmy ulicami które jeszcze parę dni temu były puste, ale teraz kręciło się po nich kilkoro ludzi.
- Ufasz mu? - spytał Drake pokazując na jednego z przechodzących mężczyzn
- Nie znam go - odparłam
- Właśnie, a temu ufasz - wskazał na drugiego - a tamtemu, a temu który stoi tam, a tej dwójce która całuje się przy tamtym drzewie
Pokazał mi chyba wszystkich których mijaliśmy
- Wiem o co ci chodzi - oznajmiłam po chwili - nie znamy ich ale to nie znaczy że są zagrożeniem. Wczoraj grałeś z kilkoma i jeszcze żyjesz - zauważyłam - Może po prostu spróbujmy ich poznać. Oni nawet nie mają broni
- Oni nie - zgodził się Drake - ale są ci którzy mają i jest ich ponad 300 razy więcej od nas
- Tych ludzi też jest dużo ktoś musi ich bronić - powiedziałam - są tu dzieci i jak widzisz ludzie którzy chcę żyć normalnie - wypaliłam patrząc na całującą się parę.
- A może właśnie ten - wskazał na chłopaka który całował się z dziewczyną - albo tamten - wskazał ta typka palącego fajkę - pracuje dla Ivana i jest jego wtyką. Nie wiesz tego, ja też nie. I nawet jak ich poznamy to nie będziesz wiedzieć.
Doszliśmy do wiatraka. Drake bez słowa zaczął się przy nim kręcić. Coś tam dłubał coś odłączał, coś podłączał i w końcu zadowolony z siebie patrzył na swoje dzieło
- I co? - dopytałam
- Chyba się udało - stwierdził Drake - ale trzeba będzie wejść na górę. Dziś nie dam rady
- Drake... - zaczęłam
- Spróbuję się z nim dogadać - odparł - chodzimy wracajmy. Pewnie jest już śniadanie i za chwile twój chłopak przyśle swoje pieski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz