Minął miesiąc odkąd wyjechałem. Na prawdę mi się to nie podobało. Kiedyś nie bałem się zostawiać siostry na jakiś czas samej ale teraz to było zupełnie co innego, takie zostawienie kogoś może oznaczać że się już więcej tej osoby nie zobaczy. No i była jeszcze Julka. Starłem się uwinąć z tym wszystkim jak najszybciej i jak najszybciej wrócić, ale i tak minął miesiąc. W ogóle jak ja dałem się w to wrobić?
-Stary spokojnie bo jeszcze nas zabijesz- odezwał się Artur który jechał ze mną.- zgubiłeś naszych.
-Raczej znają drogę do domu- stwierdziłem, ale Artur miał racje, gorączkowo naciskałem gaz i zapominałem o hamulcu. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu ale również się tego obawiałem, a jeżeli coś się stało i oni już nie żyją? Minął miesiąc, mogło zaatakować ich stado, ruski lub nie wiadomo co jeszcze. Szczerze chyba bym się nawet nie zdziwił gdyby najechali na nas kosmici. Skoro są zombie to czemu nie kosmici.
Kosmici? Powaga? Chyba za długo jestem na nogach. Skupiłem się więc na drodze odganiając myśli. Jeszcze jakieś półgodziny i będziemy z powrotem. Za zakrętem na ulicy leżało przewalone drzewo. Wdepnąłem hamulec a samochodem szarpnęło. Artur przywalił głową o deskę rozdzielczą.
-Artur?
-Żyję- zapewnił, podnosząc głowę , którą pomasował, nie miał ani śladu.
-Ty to masz łeb- skomentowałem. Nagle rozległy się strzały, w ostatniej chwili schyliłem głowę. Chyba byli zorganizowaną grupą bo strzały dochodziły z różnych stron. Jak dobrze ze jednak nie wziąłem ze sobą Juli.
-Kto do nas strzela? -spytałem choć nie oczekiwałem żadnej odpowiedzi - jedziemy pod flagami.
-I może w tym problem, co robimy?
-Dobre pytanie- mruknąłem sięgając na tylne siedzenia po broń.
-Zastrzelimy ich? -dopytał Artur
-Chłopie, jak nic nie zrobimy oni odstrzelą nas jak kaczki, poinformuj resztę.
-Mam ich pośpieszyć czy ostrzec?- dopytał Artur ale mu nie odpowiedziałem. Próbowałem namierzyć tych którzy do nas strzelają ale to nie było łatwe bo otaczały nas lasy. Zauważyłem jakiś ruch miedzy drzewami, strzeliłem w tym kierunku ale trafiłem jedynie w drzewo. Gorączkowo myślałem co zrobić, jeszcze chwila a nas naprawdę odstrzelą.
Odpaliłem silnik.
-Stary chyba wiesz że mamy terenówkę a nie monster trucka.
-Siedz cicho- upomniałem go i wcisnąłem wsteczny.
-Spieprzamy?
-jak mówię siedz cicho to dokładnie to mam na myśli.- powiedziałem choć w sumie mnie za bardzo nie rozpraszał pewnie przyzwyczaiłem się przez Drake'a. Na wstecznym wjechałem do lasu i prawie zaparkowałem na drzewie. Chyba zaskoczyłem strzelających bo na chwilę wstrzymali ogień. Wziąłem broń i wysiadłem z samochodu.
-Ty tu zostajesz- powiedziałem kiedy Artur miał zamiar wyjść.
-że co? -dopytała
-To co słyszałeś zostajesz tutaj i pilnujesz samochodu nie mam zamiaru wracać z buta.
-A wiec myślisz że chodzi im o samochód?
-Wole tak myśleć -przyznałem- bo jeśli nie o to im chodzi to równie dobrze sami możemy się zastrzelić.
Chyba to nie była zbytnio motywująca mowa. Oddaliłem się od samochodu, kryjąc się za drzewami. Po chwili znowu rozległy się strzały w kierunku samochodu i właśnie dzięki temu odnalazłem strzelca schowanego za drzewem oddalonym o kilka metrów ode mnie. Celnie strzeliłem. Zabiłem jeszcze dwóch innych ale skierowałem również na siebie ich uwagę. Na moje nie szczęście przestali strzelać do samochodu a zaczęli do mnie. Próbowałem zmienić kryjówkę ale za każdą próbą pociski omijały mnie o centymetry tak wiec utknąłem przy tym cholernym drzewie. Nie liczyłem również na pomoc Artura bo ten pewnie grzecznie siedzi w samochodzie, jak nigdy zaczęło brakować mi reszty, nie posłuszeństwa mojej siostry która zawsze ładuje się przez to w kłopoty, nawet tego idioty Drake'a, w końcu już wychodziliśmy cało z podobnych sytuacji.
Strzały dochodziły z coraz bliższych odległości, nawet nie miałem jak strzelać, bo próba wychylenia skończyła by się pewnie kulka w głowie. Nagle coś przeleciało ze świstem obok mojej głowy i trafiło w cel co potwierdziły czyjeś krzyki. Strzały wciąż padały ale nie w moim kierunku wiec się odważyłem wychylić. Zaledwie kilka metrów ode mnie klęczał jakiś koleś a z jego głowy wystawała mu włócznia, po chwili koleś padł na ziemię. Zauważyłem strzelców którzy chyba o mnie zapomnieli i strzelali na oślep. Zastrzeliłem kilku z nich. Co chwila w kogoś trafiała włócznia lub strzała, choć raczej żadna nie miała we mnie trafić. Co było raczej dobrą wiadomością. Po chwili nastała cisza. Zacząłem się wycofywać w kierunku samochodu ale wtedy usłyszałem kobiecy głos za sobą.
-Ani kroku dalej bo wbiję ci włócznię w głowę.
I poczułem coś ostrego. Posłusznie uniosłem ręce do góry. Naprzeciw mnie wyszedł Artur którego prowadziła kobieta z łukiem.
-A wy to jakieś amazonki czy jak?- spytałem co było raczej w stylu Drake'a za dużo czasu z nim spędzam zdecydowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz