Obudziłam się kiedy usłyszałam szum maszyn. Nie słyszeliśmy tego od ponad roku tak wiec kiedy zeszłam na dół Pati już była w kuchni a po chwili zeszła Rozi.
-Co się dzieje?- uprzedziła mnie Rozi
-Stawiają mur.- wyjaśniła Pati- Chcecie kawę?
-A Quick?- spytałam.
-Śpi- odparła Rozi.
Pati i tak zrobiła nam kawę. Chwilę siedziałyśmy w milczeniu każda pogrążona we własnych myślach a więc przerwałam tę ciszę.
-No dobra, chłopacy zajęli się murem i wiatrakami, Luke chce nauczyć tych ludzi walczyć z zimnymi.- podsumowałam- jeszcze mamy dwa stada jedno stoi pod szpitalem a drugie idzie z Krakowa. No i jest jeszcze Ivan.
-Stado stoi pod szpitalem- powtórzyła Pati.
-Hmm no tak. Było jeszcze trzecie stado w lesie te niedobitki ale Quick się nimi zajął- wyjaśniła Rozi.
-A więc my się zajmiemy tymi przy szpitalu- postanowiłam.
-jak?- zapytała Pati
-Oni na pewno nam nie pozwolą- stwierdziła Rozi w tym samym czasie.
-A więc nikt się nie dowie, zrobimy to we trzy no ewentualnie wezmiemy Creepy i Julkę jak będą chciały i będzie taka potrzeba.- zadecydowałam.
-O nie Julki nie bierzemy nie ma mowy- od razu zaprotestowała Pati. Bez wnikania obiecałyśmy że Julki w to nie wplączemy. Pozostała kwestia planu. Co mi nie wychodziło najlepiej.
-Chodzcie- powiedziała Pati i przeniosłyśmy się do salonu. Pati chwile grzebała w szafkach aż wyjęła białą kartkę A-3, zapełnioną kartkę z zeszytu i jakiś ołówek.
- Co to?- wskazałam na ładny rysunek na tej kartce w kratkę.
-Plan miasteczka- wyjaśniła w chwili kiedy sama to zauważyłam.
-Ty to narysowałaś?- spytałam spoglądając na nią zdziwiona. Na kartce były małe rysunki różnych budynków, lasów i pól naszkicowane starannie z dokładnością do najmniejszych szczegółów przez co wcale nie wyglądało to na plan, które zawsze są prostymi rysunkami.
-A kto? Duch Święty?- mruknęła.- Tu mamy szpital- powiedziała wskazując na planie- za nim jest las a w pobliżu trzy budynki w tym kościół.
-Zimni są w lesie.- dodała Rozi.- i jest to stado, czyli trochę ich sporo a my jesteśmy trzy.
-A więc trzeba ich wybić jakoś pojedynczo- stwierdziłam.
-Ale jak? Jeśli pójdziemy do lasu i zaczniemy ich wybijać po cichu to i tak po jakimś czasie rzucą się na nas całym stadem.- zauważyła Rozi
I znów zapadła cisza. Gorączkowo próbowałam coś wymyślić ale na marne.
-A więc ich ogrodzimy.- oświadczyła Pati. Obie spojrzałyśmy na nią nie pewnie- rozciągniemy jakaś linę nie...może łańcuch... tak czy siak ogrodzimy ich czymś trwałym i cienkim i zwabimy w jedno miejsce. Będą szły na nas i rozedrą się. Bez nóg będą mieli ciężko nas zaatakować a my ich podobijamy. Tak pozbędziemy się stada we trzy- oznajmiła z dumą w głosie.
-To może się udać- przyznałam.
-Ale nikt nie może się dowiedzieć zwłaszcza Quick bo na pewno nas nie puści. - z tym akurat nie mogłam się nie zgodzić. Pati obiecała ze nikomu nie powie i zaczęła szkicować nasz plan. Na dół zeszła Julka ale zbyłyśmy jej pytania. Babcia i Witek poszli szykować śniadanie do kuchni. Słyszałam jak babcia krzyczy na Witka że na niczym się nie zna. Pati narysowała również potrzebne nam rzeczy, łatwiej było by napisać łańcuch, samochód i martwą zwierzynę a ona to rysowała, w tym momencie do domu weszli chłopacy. Ich zaciekawienie również zbyłyśmy. Postanowiłyśmy że trzeba to zrobić za dnia bo światło nam się przyda, samochód nie powinien być problemem a zwierzyna no cóż Quick wciąż poluje a więc może nie zauważy małego braku, a wybierał się dzisiaj choć w tych okolicznościach może odpuści. Uzgodniłyśmy że zaraz po zdobyciu zwierzyny wyruszamy z całą akcją. Wtedy wszedł Quick i zwinęłam kartkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz