Pilnowałem tych najebanych Ruskich gdy doturlał się do mnie Borys.
-Mariusz ja ty i Grzesiek musimy do szefa.
-Musimy?- dopytałem.
-Koniecznie musimy.
-A co się dzieje?- dobiegł Grzesiek.
-Chyba kłopoty- stwierdziłem.
-Może o tą furę chodzi.- wypalił Grzesiek
-Toż fura jest czysta.- fuknąłem.
-To o co chodzi Borys?- zapytał Grzesiek.
-No piekło.- powiedział Borys
-Co się dzieje?- zapytałem
-No wszyscy spierdalają a może nie. Nie wiem.
-Co ty kurwa bredzisz- ryknąłem.
-Nie będę zaczynał od początku powiem to co ważne- powiedział Borys.
-No przejdziesz do sedna.- wrzasnął Grzesiek.
-To weśta usiąćta, w tych papierach to profesor przeczytał bo szef to nic nie powiedział. Znaczy powiedział ale nie ważne...
-Jak kurwa nie ważne toż to szef- warknąłem.
-Dobra słuchajta no. To profesor wyczytał że szef ma zlecenie na Czarnego Konia...
-No kurwa jak toż to on...
-No mówię przecież.
-Ale jak?- dopytał Grzesiek.
-No tak pokrótce to albo te ruskie go dostarczą albo on ma się sam zabić z czego zakminiłem.
-Ma se sprzedać kulkę w łeb?- zapytałem
-No i to wciągu 24godz. a ktoś z rodziny ma dostarczyć jego zwłoki i odebrać kasę.
-Grubo- stwierdził Grzesiek.
-I co dalej?- byłem ciekawy.
-No teraz to o jakiś lodach i lalkach gadają.
-Przecież mieli spierdalać- powiedział Grzesiek.
-Zluzuj majty szef ich ogarnął.- powiedziałem .
-I co teraz- zapytał Grzesiek
-czego nie czaisz? Się idzie mówi i na rozkaz nie?
-Ja się Ivanowi nie podkładam.
-jak znam szefa a trochę go znam i skoro nas woła to ma plan.- powiedziałem.
-Zajebie Ivana?- zapytał Grzesiek.
-Z czego się orientuje zajebał Salvadore'a. Chodzmy to się dowiemy
No i poszliśmy. Zapukałem i o zgrozo usłyszałem głos Luke.
-Wlazł.
-My do szefa- odezwałem się jak już weszliśmy. I to co zobaczyliśmy to przynajmniej mnie zwaliło z nóg aż mnie Grzesiek podtrzymał nasz szefo siedział sobie na kanapie, był dość porządnie wstawiony bo chyba nawet nie pamiętał że nas wołał no i oczywiście moja mała blondyneczka, całkiem jak w piosence Bayer Full'a. Przytulał ją i takie tam inne sprawy że tak się wyrażę sercowe inaczej. Wszyscy tam w ogóle byli weseli.
-E oni są najebani- zauważył Grzesiek. Borys go stuknął.
-Ryj kurwa przed szefem stoisz.
-Chyba już nie długo- powiedział Grzesiek.
-Mało go znasz- powiedziałem.- Ja w niego wierzę.
-ta wierzysz. Ja bym spierdalał a ten chla. -fuknął Grzesiek
-Bo to nasz szef- stwierdziłem.
-A wy tu czego- wreszcie nas zauważył.
-szef prosił żeby zawiadomić- wychylił się Borys.
-Prosi to się świnia- powiedział szef.
-Co on ma z tą świnią- stuknął mnie Grzesiek.
-Ryj kurwa- powiedziałem.
-A no właśnie mieliście wpaść.
-Ja już wpadłem trzy razy- powiedziałem.
-Ja dwa- stwierdził Grzesiek
-A ja mam piątkę- pochwalił się Borys.
-Usiądz cię- powiedział Szef. I pózniej zaczął bredzić- A ja będę miał jednego malutkiego synka i wpadłem w szmaragdowe oczy tej ślicznej panienki.- i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie blondynkę.- prawda słoneczko że wpadłem w oko- mówił do niej jakby nas nie było.
-Utopiłeś się.
-Właśnie- powiedział szef- umiem pływać a się żem utopił.
-Też bym się utopił- odezwał się Grzesiek. Borys go jebnął w łeb.
-Zostaw- podniósł szef rękę do góry.- piękna jest moja niunia. Wszystkie się kurwa na nią ślinita. I ty McDonald też. I ja cię z tego rozliczę chłopie.- ciągnął dalej szef.
No to niezły cyrk. Szef się napierdzielił ruskie też po no Ivan za progiem a my w dupie. Ale wtedy odezwał się szef.
-Luke będzie teraz od wczoraj wydawał wam polecenia. I ma być na rozkaz to jest raz, muszę się zabić to jest dwa, nie zrobię tego to jest trzy bo nie jestem samobójcą a cztery to zabiję Ivana skoro tego chce.
-No teraz to na pewno zdziałasz.- odezwał się Grzesiek i wtedy szef przeprosił swoją księżniczkę wstał chwiejąc się na nogach, podszedł do Grześka, zwinął go za chochoły i cytuję.
-Mówisz do mnie, obok mnie czy o co ci chodzi. Albo słuchasz Luke'a albo ci wpierdolę że się zesrasz albo Borys daj pukawkę...
-Szefie nie trzeba- krzyknąłem- Grzesiek zrozumiał.
-Przepraszam i na rozkaz- powiedział Grzesiek.
-No- powiedział szef -to Luke wytłumacz im.
Biedny znienawidzony przeze mnie Luke nie wiedział co ma powiedzieć bo w sumie nikt nie wiedział co ma szef na myśli. Ale szef jak to szef Bayer Full
-no powiedz mu Luke- zaczął- że na żłopane ruski do celi, i że ludzie mają robić dzień i noc. I 48 godzin na dobę.
-Co- zapytał Borys. Szef jak automat się odwrócił. Ale zadziałał czar blondynki gdy się do niego przytuliła.
-Miałeś się wyluzować John.
-Już się poprawiam. No to jasne- powiedział szef.
-Tak jest- powiedziałem chodz nic nie rozumiałem. Porozumiewawczo spojrzałem na Luke'a nie cierpię gościa w sumie nie wiem dlaczego ale ten cały Luke upewnił szefa że on to załatwi i wyszedł za nami.
-Co my mamy robić? -zapytałem
-No proszę proszę... a taki be byłem- powiedział Luke- dobra ale bez urazy Quick...znaczy szef wasz bo nie mój- podkreślił- ma prawo być w takim stanie zrozumcie go.
-Coś tam wiemy- powiedziałem.
-No to tych Ruskich to zgarnijcie do piwnicy do celi, żywi stąd nie wyjdą na pewno. Jutro wasz szef zdecyduje co dalej, jeśli wcześniej wyda wam jakieś polecenia to spróbujcie tego dopilnować. I z tym płotem to on nie żartował. niech robią w nocy. On poświecił się dla was..
-Z wami też miał problem- stwierdziłem.
-ze wszystkimi miał. Nie ukrywam tego -powiedział Luke.- stara się dla nas wszystkich. Wystawił się Ivanowi przynajmniej miał taki zamiar.
-Ale ma plan?- dopytałem
-Miał już po trzezwemu- uspokoił mnie Luke.- a teraz weście się postarajcie- ciągnął Luke.- on nawet nie ma jeszcze 19 lat a wszystko zwalone jest na jego głowę.
-A moja rodzina- zapytał Borys
-Teraz to ty módl się żebyś sam przeżył.
-No ale szef ma plan.- usprawiedliwiał się Borys.
-Ta ma plan, ma blondynkę, bleblebleble- skwitował to Grzesiek
-Przestań się czepiać- skwitowałem.
-Dobra idzcie już- skwitował Luke - bo ja waszego szefa w takim stanie nie widziałem. A wiecie że jest nie przewidywalny.
-No - stwierdziłem- jak z tą świnią.
-No właśnie- stwierdził Luke- przeżył świnię to i Ivanowi da radę.
-Szczerze nie wierzę- i dodałem- spadamy chłopaki.
-Nie nawalcie- krzyknął za nami Luke.
Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Ivan jest zagrożeniem, szef się nawalił i co teraz będzie z nami?
-Jak coś to spierdalamy do lasu- powiedziałem do chłopaków.
-To przyszykuj rodzinkę- stwierdził Grzesiek. -A dalej to ja zostawię to bez komentarza. Silny szef a osiemnastka mu nie dawno stuknęła.
-No widzisz jak kozaczy- powiedziałem. I wróciliśmy do naszych obowiązków. Jak poradził Luke.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz