Za oknem już było widno, zerknąłem na zegarek który wskazywał za dwadzieścia szóstą. Nie lubiłem się spózniać. Julka wciąż spała. Zszedłem na dół. W kuchni przy oknie stała Rozi a Pati z nią rozmawiała.
-Idziesz?- spytała Lexi która właśnie schodziła.
-No w końcu obiecałem- odparłem wciąż patrząc na dziewczyny.
-Quick nie wrócił na noc- wyjaśniła.
-To o niczym nie świadczy.- uspokoiłem ją.- Co z Drake'em?
-Jak to z Drake'em. On twierdzi że nic mu nie jest.
-Wyliże się- stwierdziłem przytulając siostrę. Ale za nim wyszedłem musiałem jeszcze się z nią pokłócić i wypuściła mnie z domu dopiero kiedy wziąłem krótkofalówkę. Ona naprawdę dostała jakiejś obsesji. Zombie pobiegł za mną. Szybko poszedłem pod ratusz gdzie była spora grupa. Część siedziała, większość o czymś gadała ale to były poważne rozmowy.
-Na pewno przyjdzie- usłyszałem Artura który próbował ich wszystkich przekrzyczeć.
-Siema- przywitałem się podchodząc do niego.
-No jesteś, ile czekać na ciebie można!?
Spojrzałem na zegarek było za pięć. Artur podążył za mną wzrokiem.
-Nie stary, jest 8:15.
-Czyli wy tak stoicie dwie godziny?- dopytałem. Fakt, kilka miesięcy temu po przestawialiśmy zegarki aby każdy miał ten sam czas. Staraliśmy się ustawić odpowiednią godzinę no i było głosowanie a moja siostra zawsze musi się wyspać i ma mocne argumenty. A oni w Rosji mieli dobrze odliczany czas , prawdopodobnie jak przyjechali obliczyli nawet strefę czasową.
-Hej- zawołałem próbując zwrócić na siebie ich uwagę. Rozmowy po chwili ucichły a wszystkie oczy skierowały się na mnie.
-Od czego by tu zacząć, nigdy nie byłem dobry w przemowach....
-No pamiętam jak na składaniu przysięgi się zrzygałeś- wtrącił się Artur. Próbowałem być poważny i kontynuować.
-Jestem Luke jeśli ktoś z was tego jeszcze nie wie. Część z was znam z życia przed tym wszystkim a wiec pewnie większość z was była w wojsku a jak nie to została przeszkolona przez pozostałych. Większość z was od początku była w Rosji i przyjeżdżając tu nawet nie wiedziało jak wygląda zimny. Druga część pewnie widziała ich ale tylko z początku. A ja tu byłem cały czas. A więc coś wam powiem. Nic nie wiecie o tym życiu, to czego się nauczyliście w poprzednim w dupy możecie se powkładać. Ćwiczenia, treningi to jest nie ważne bo kiedy przychodzi coś do czegoś wpadacie w panikę. Ja to rozumiem, wciąż pamiętam pierwsze dni w tym świecie. Ja powoli przystosowywałem się do tego świata, uczyłem się nowych reguł, wy wpadacie jak już wszystko jest ustalone. Czepiacie się Qui... szefa że powybijał ludzi, dzieci i w ogóle. W takim razie możecie od razu odejść i wrócić do swoich poprzednich oddziałów. Wasz szef miał powód by ich pozabijać, każdy normalny w tym świecie by to zrobił i miałby w dupie czy to dziadek, dzieciak czy Rihanna. Ja sam zabiłem szesnaście ludzi w ciągu trzech dni tylko dlatego że byli w innej grupie. Nie byli zarażeni, błagali bym ich wypuścił a i tak ich pozastrzelałem. W tym świecie nawet trzynastoletnie dziecko było by wstanie was zabić a poznałem jedno takie szalone. W tym świecie ludzie zabijają się dla jednej puszki konserwy lub naboju. Zabiją resztę tylko dla tego że się boją że oni zrobią to pierwsi. Tutaj nikt nie patrzy na wiek czy kwalifikacje. Ja przyleciałem z Afganistanu do Polski helikopterem choć nigdy nawet nie grałem w gierki o samolotach. Nauczyłem się latać choć mało co nie rozwaliłem się, próbując. Potraficie strzelać? I co wam to da kiedy skończą się wam kulki. Zimni zeżrą was za nim zdążycie policzyć do trzech. Tak wiec gówno umiecie i wolałbym pójść na stado trupów z wyżej wymienioną trzynastolatką niż z wami wszystkimi. To co się stało jest winą wszystkich. Ivana który stworzył te gówno, idioty który wpadł na pomysł imprezy w lesie, i tych baranów którzy zamiast strzelać do trupów strzelało na oślep, jedyną winę jaką ponosi Szef jest fakt że was tu przywiózł i nie nauczył walczyć, ale halo on ma 19 lat. Nie jest bogiem, ani jakimś robotem. Ma własne życie a i tak stara się wam pomóc jak może a co ma w zamian? Przecież sam dałby radę się z tam tond wydostać i wrócić do swojej rodziny. Nie wydaje mi się również żeby trzymał wam nóż na gardle kiedy wchodziliście do tych autobusów a wiec ogarnąć dupy i brać się do roboty. Mur musi powstać. To podstawa. Musicie też się nauczyć o zimnych. Jutro o szóstej tutaj może przyjść każdy, wasza matka, babka, syn, córka czy kogo tam macie. Przedstawię wam naszych zimnych musicie nauczyć się kilku zasad w tym świecie. Nie mam zamiaru bawić się w wojska i uczyć was dyscypliny bo zombie będzie miało w dupie czy będziecie szli w szeregu czy w rozsypce i tak was zjedzą. Jeżeli chcecie się uczyć a pózniej patrolować i rozwalać stada i inne grupy które nam zagrażają to ja was nauczę...-wtedy Pati przez krótkofalówkę powiedziała że coś się stało Quickowi- a jak nie to spadajcie. Ci którzy wciąż chcą dołączyć do mojego oddziału niech się wpiszą na listę, mogą też to zrobić cywile, Artur przyniesiesz mi tą listę- poprosiłem i sobie poszedłem a Zombie za mną.
-A Mariusz?- dopytał Artur biegnąc za mną.
-Powiedz że ja ci każę i ma cię przepuścić bo będzie miał do czynienia ze mną to mój dom i jakiś Mariusz nie będzie mi się rządził.- oznajmiłem i wróciłem do domu. Quick był zalany krwią i gadał coś o świni.
-Co z nim?- spytałem Alex która pocieszała rozpłakaną Rozi.
-Chyba nie najlepiej, profesor go szyje.- wyjaśniła. -Chyba jakieś stado było, trochę ciężko zrozumieć o co jemu chodzi.
-Sprawdzę to- obiecałem bo tutaj i tak na nic bym się zdał.
-Idę z tobą- od razu zapisała się.
-Nie ty tu zostań, Drake jest postrzelony to ten poharatany. Nie zostawiaj z tym Rozi samej.- i poszedłem sobie nie dając jej się wykłócać.
-Pati, Krzysiek, Creepy idziecie?- spytałem.
-Ja?- dopytał Krzysiek.
-Eee... no tak
-Pewnie...zrobię wszystko co trzeba i...
I dalej go nie słuchałem. Mieliśmy obejść las po cichu i rozejrzeć się gdzie są i ile ich. Psa zostawiłem w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz