-To zaczyna mi się coraz bardziej podobać - uśmiechnąłem się.
-Bo ciągnę cię do łóżka? - dopytała Różyczka
-Dokładnie bo trafiłaś z tym pomysłem.
-Znaczy? - dopytała nieco zmieszana
-Znaczy że zaraz będzie obiad - powiedziałem powoli przyciągając ją do siebie i całując po szyi, jednocześnie ociągając się mówiłem dalej - i wpadnie tu Krzysiek bo nie zejdziemy - nie przestawałem jej całować - i zobaczy ciebie nagą i się przestraszy że go zabiję, a ja nawet go polubiłem ...
-No a wiesz co robisz teraz? - zapytała
-Wiem zdaję sobie sprawę przecież tylko rozmawiam... próbuję porozmawiać i to bardzo powoli...
-Że próbujesz to właśnie widzę, ale nie wiem czy na pewno rozmawiać bo te twoje oczyska są czarne i się świecą a to oznacza tylko jedno diable - skomentowała, ale bardzo wolno poddając się
-To jak usiądziemy, popatrzy słoneczko w diabelskie oczyska a ta maszkara czyli ja pogapię się w twoje piękne szmaragdowe oczęta i porozmawiamy szczerze.
Rozi nie protestowała ale zaskoczona była że naprawdę chciałem rozmawiać
-W ten sposób chcesz przeforsować Rosję - stwierdziła
-Nie skarbie temat Rosji chwilowo jest zamknięty
-Chwilowo? - dopytała - znaczy że kiedyś tam pojedziesz?
-Znaczy że bardzo ciebie kocham i jesteś rozsądniejsza ode mnie i że masz racje i ja obiecuje że tam nie pojadę, nigdy. Tu w twoim brzuszku rośnie nowe życie które razem zapoczątkowaliśmy i ty jesteś wszystkim co mam i nigdy nikt nie podarował mi tyle serca i ciepła co ty więc z całą pewnością chyba mogę stwierdzić że jesteśmy rodziną?
-Tak John teraz to ona zaczęła molestować mnie zdjęła mi koszulkę i wtuliła się we mnie tak wolę stwierdziła czuć cie blisko
-Ubóstwiam to ale teraz chwila prawdy powiedziałem poważnie może te dzieci które nie chciały się z tobą bawić to się pomyliły? bo ty faktycznie jesteś cza.... czarodziejką uśmiechnąłem się gdy podniosła głowę
-Ty naprawdę mnie słuchałeś?
-Tak kochanie zawsze słucham gdy mówisz i nawet przyswajam .No ale posłuchaj Borysa to ja na osadę wyslę tam znajdę mu jakis kont nie bedę załatwiał żadnych spraw w domu znaczy z ludzmi gadał w domu nie bedę jeżeli tego nie chcesz ale ja nie mam tajemic przed tobą i wszystkimi innymi wiec jeśli sie tak zastanowić to mógł bym oczywiście jak byś sie zgodziła przeprowadzać takie spotkania w domu ale o jakiejs konkretnej porze żeby mi tu nie wisieli nie sterczeli i nie zamęczali nas co ty na to?
-Mogę się zastanowić ale może masz rację gdybyś wyznaczył jakąś granicę bo i ja i my wszyscy chcieli byśmy ciebie kawałek mieć dla siebie pośmiać się itd
-Teraz kolejna sprawa to osada muszę ją postawić i to do zimy wiec będę to pilotował w granicach rozsądku oczywiście
-Dobrze ale będziesz spędzał tam mniej czasu?
-Zgoda. Trzecia sprawa to zimni i tu mam zgryza bo muszę to posprzątać nie sam i na polowanie pojechać też muszę i to jest priorytet bo zimnych są jeszcze dwie grupy o ile teraz udało mi się pozbierać tą jedną i tu jest coś dziwnego one to znaczy zimni są jacyś inni tak mi się wydaje
-Ja wiem ze musisz pojechać ale chcę z tobą boję się jak gdzieś jedziesz sam rozumiesz mnie prawda? A co dziwnego z tymi zimnymi bo wspomniałeś?
-Doskonale więc zabiorę ciebie. Jakby to ująć one są jak by rozciągnięte na pewnej długości lasu i idą do przodu jak jakiś szwadron no poza tym są trzy grupy to znaczy były teraz dwie mam nadzieję że tamci wszyscy wlezli do wąwozu no i zauważ że są rozmieszczone w trzech punktach jak by ktoś próbował nas osaczyć nimi jedni byli w lesie przed domem druga grupa jest w lesie niedaleko szpitala i kieruje się w naszą stronę a trzecia idzie z Krakowa nie wydaje ci się to dziwne?
-Faktycznie zaczynam się trochę bać jak myślisz damy radę?dopytała wtulając się we mnie jeszcze mocniej
-Damy kochanie tylko ty do nich nie podchodz obiecaj ja to załatwię z chłopakami
-Dobrze a ci ludzie?
-Pozamykam ich do tirów będą bezpieczni widzisz sama się martwisz o nich
Wtedy usłyszeliśmy pukanie no i wykrakałem przylazł Krzysiek wołać na obiad
-Wejdz powiedziałem a do Rozi stwierdziłem
-No widzisz nie dadzą nam mówiłem ze przyjdzie- ale Różyczka już się śmiała jakie było nasze zdziwienie gdy do pokoju wszedł Mariusz i Borys Rozi aż wbiła we mnie paznokcie nie wiem czy ze złości czy co przecież przed chwilą jej obiecałem a tu oni dwaj i nim coś zaczęli mówić ja wydarłem się na nich.
-Co ja kurwa do was mówiłem ? Czego nie rozumiecie ? Ja tez mam rodzinę i czas spędzić z nią chcę nie jestem maszynka do myślenia i rozwiązywania problemów 24 h na dobę- darłem się
-Ale ruscy przyjechali wypalił Mariusz
-O kurwa jak to przyjechali po co gdzie są ilu ich?
-16 chłopa na 4 samochody przyjechali maja jakieś listy dla szefa chcą gadać czekają pod brama mówią że koniecznie teraz że to polecenie od Ivana szef ma ich wysłuchać i wykonać ich polecenie a to wszystko jest tu i podał mi papiery Niecierpliwią się chcą rozmawiać z panem i profesorem
-Profesorem ?- powtórzyłem jak echo A z kąt oni o profesorze wiedzą
-Ivan podobno ma tu kogoś- stwierdził Mariusz
-To by było logiczne- powiedziałem
-To co mamy robić?- dopytał
Chwila myślę dobra rozbroić ich przeszukać dokładnie poinformować ludzi nie mówić cywilom jeżeli myślałem na głos hmmm dajcie im wódki żarcia powiedzcie ze porozmawiam z nimi ale muszę zapoznać się z dokumentacja
-A jak wytłumaczyć to przeszukanie?
-Powiedzcie że Polskim zwyczajem jest ugościć dobrze kogoś kto nas odwiedza i ze u nas tylko na służbie jest pozwolenie na broń i że pójdą do osady rozejrzą się pogadają z ludzmi żeby Ivanowi przekazać mogli jak prace idą uchlają się stracą czujki i wtyka się ujawni bo albo do nich przyjdzie albo będzie się chować albo oni pójdą do tej osoby wykonać a i wszyscy pełna gotowość oczy wkoło głowy odmaszerować.
-Tak jest dobrze że mamy tak obrotnego szefa jak pan szefie to przyjemność pracować dla pana
-Co teraz John boję się zabiją ciebie
-Spokojnie niunia zaraz coś wymyśle zbierz naszych w salonie jak byś mogła i profesora a i jak Drake da rade to pomóżcie znaczy niech chłopaki pomogą mu zejść musimy się naradzić poz tym coś tu mi nie śpiewa i nie tańczy ja poczytam co tu się nawyprawiało czego chcą
Rozi poszła a ja skupiłem się na tych papierach i nie wyglądało to dobrze raczej bardzo zle miałem rozkaz od Ivana by jechać do Moskwy bo rozliczyć się chce no ale skoro przysłał ludzi a nie papiery to znaczy ze mnie zabije kurwa wiedziałem Zszedłem powoli na dół usiadłem ciężko na fotelu wszyscy czekali w napięciu.
-Ivan wie o wszystkim zaprasza mnie do Moskwy by mnie zabić to w skrócie jesteście bezpieczni dostanie mnie a wy musicie spadać przepraszam ale....- machnąłem ręką i poszedłem do pokoju chyba to było by na tyle panie John wiec.... walnąłem się na wyro nie chce ale muszę go zabić nim on zabije mnie tak to dobry plan zamorduje go i zrobię to powoli wtedy z myśli wyrwał mnie okropny płacz Rozi zerwałem się i o mało nie wpadłem na nią byłem tak pochłonięty myślami że nie usłyszałem jak weszła a nawet jej nie zauważyłem
-Ty płaczesz? Rety słonko wtuliła się we mnie
-Zostawiłeś to płakała profesor przeczytał na głos oni mają cię zabrać i zabiją cie tam -trzęsła się cała.
-Różyczko patrz na mnie jak tu stoję przyrzekam ze nigdzie się z tond nie ruszam byłem tu jestem i będę a jeżeli Ivan chce wojny to właśnie zadarł z niewłaściwym przeciwnikiem ja się sam nie wystawie to on to zrobi ja nie jestem tępy naiwny Salvadore...Tak cię kocham- i się rozryczałem no kurna na prawdę znowu ryczę? dopytałem sam siebie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz