wtorek, 10 października 2017

Od Luke

Zdziwiony zszedłem na dół. Byłem pewny że Lexi sobie jaja robi ale faktycznie stała przy otwartych drzwiach i gadała z Arturem. Byliśmy razem w oddziale. Razem wyjechaliśmy na misje tam się rozdzieliliśmy i nawet nie wiedziałem czy przeżył.
-Dobrze że żyjesz- powiedziałem na wstępie.
-Luke to prawda że masz nami dowodzić?- spytał podekscytowany, Lexi rzuciła mi pytające spojrzenie.
-No tak jakby.- odpowiedziałem ostrożnie, obiecałem Quickowi że zajmę się tymi ludzmi. Miałem dziś nawet gadać z generałami ale nie chciało mi się gadać z Mariuszem który przed tym wszystkim był moim Podpułkownikiem. W sumie to nigdy się nie dogadywaliśmy.
-Pamiętasz wisisz mi stówę, zakładaliśmy się- przypomniał Artur co mnie rozśmieszyło.
-Taa a ty, niech no to podliczę, wisisz mi 5 dych które pożyczyłem ci bo przegrałeś w karty, stówę za zakład ze mną a dwie za zakład z Pati. Wisisz mi piwo i pół litra....
-Dobra czaje, jestem ci winien więcej do tego nie raz mi dupę ratowałeś przed Mariuszem....
-Ten Mariusz?- wtrąciła się Lexi.
-No ten, mówiłem że nawiedzamy was teraz bo Mariusz gdzieś znikł. - odpowiedział jej Artur- a więc jeśli wezmiesz nas do swojego batalionu to będziemy kwita.
-hola hola, stary nie rozpędzaj się.- zahamowałem go, Lexi wciąż wierciła mi dziurę swoim spojrzeniem- obiecałem Quickowi że po ogarniam mu tą śmieszną armię ale nie miałem mieć nawet własnej drużyny o batalionie nie wspomnę.
-A wiec co ty miałeś robić?- spytała Lexi- niech zgadnę siedzieć na dupie, wydawać rozkazy i udawać ze coś robisz, jak ojciec?
-Lexi- upomniałem ją.
-Ej no stary...-Artur spojrzał na mnie błagalnie i serio robił oczy jak Kot w butach ze Shrek'a.
-Mowy nie ma- upierałem się przy swoim.- Niech Pati sobie ma wasz batalion składający się z około 20 ludzi- powiedziałem sarkastycznie spoglądając na tych pod schodami. Połowę z nich nawet znałem.
-To ona też żyje?- spytał Artur.
-Tak jakby.
-Stary no wez, jest nas więcej a tych brakujących sobie dobierzesz. - błagał Artur.
-No Quick na pewno to poprze- wtrąciła się Lexi a Artur od razu to podłapał.
-A ty Aleksandro przypadkiem nie obiecałaś że nie spuścisz swojego chłopaka z oczu?- próbowałem spławić moją siostrę która się świetnie bawiła męcząc mnie, w końcu udało mi się ją wywalić na górę, spojrzałem na naszych gości.
-Ok niech będzie jutro wszyscy o szóstej pod ratuszem.
-Czyli tutaj- spytał ktoś z tłumu. Tego idioty na pewno nie znałem.
-Przecież to dom, a każde miasto ma ratusz- powiedział Artur przewracając oczami- i nigdy nie jest nim dom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz