- Stary - powiedział Grzesiek - może byśmy ich uprzedzili.
- Kogo i po co? - zapytałem
- No cywilów przed tym zjebem
- Jak ty coś mówisz do mnie to wez się najpierw rozejrzyj w koło, nie drzyj tak japy bo jak ktoś usłyszy i doniesie to już w życiu rodziny nie zobaczysz.
No i masz wykrakałem, bo zobaczyłem że idzie za nami Borys
- A ty czego tu? - dopytałem
- Samochód trzeba umyć - powiedział
- To do mnie to mówisz?
- No niech ktoś to kurwa zrobi - wydarł się Borys - widziałeś chyba szefa co? Chcesz mieć powtórkę z rozrywki. Ja ci nie rozkazuje Mariusz ale niech ktoś to umyje
- A szef to już dał na luz? - dopytałem
- Umyje ktoś to czy nie - darł się Borys - odpowiedz mi
- Umyją - powiedziałem
- To na wczoraj - dodał Borys
- A od kiedy ty rządziciel taki jesteś
- Maniek szczerze to wolałem być wtyką Ivana. Ale przy tym... tym szefie to się nawet nie da być wtyczką do kontaktu. I to najpierw ja dostanę po dupie a potem ty.
- Buntujesz się? - dopytał się Grzesiek
- Nie no co ty ja chcę żyć. U Ivana to miałem jak u mamusi. A on mnie wysłał żebym kablował ale wez tu kabluj człowieku jak ten tu jest jak trzech takich Ivanów. Jeszcze ma kurwa mózg jakiś inny. Profesor się go nawet boi. On nim nie przeczyta nie pomyśli za chuj ci nic nie klepnie. A jeszcze taki Czaruś jest jak to mówi stara raszpla. To wystarczyło że nagadał Ivanowi i klepnął co chcieliśmy.
- Fakt Borys - powiedziałem - a profesorek mówił że będzie tak dobrze. Że gówniarz, że silny, odporny to przeżył. Salvadore go wyszkolił to i wiedział co i jak. Ale że go tak sprzątnął po cichu bez słowa. Dopiero Ivan wszystko rozdmuchał. Ale profesorek jak to profesorek gadał że to gnój, ciemniak, kozaczy tylko.
- No to jak na załączonym obrazku - stwierdził Borys - Nie tylko kozaczył bo widzisz jak jest. On by ich w tej chacie po zapierdalał żywcem. Jest popierdolony na umyśle. Te dzieci no kurwa, bez zmrużenia oka. Rozumiesz co do ciebie mówię Maniek. Dzieciak patrzył na niego, ryczał a on mu kulka prosto w łeb. Nawet nie mrugnął, ręka mu nawet nie drgnęła jak jebany automat. Ja mam rodzinę Maniek. Co ja mam teraz kurwa zrobić? Nie wiem które piekło jest gorsze. Szefo ciągle pierdoli że zajebie Ivana gołymi rękoma
- Wyluzuj chłopie, przecież dzisiaj tak samo odgrażał się świni.
- To może lepiej niech ktoś umyje ten samochód - stwierdził Grzesiek niepewnie
- Ty Borys? - zapytałem - Ty masz orienta jak to jest między nimi wszystkimi?
- Eee... to wiesz to trochę po komplikowane jest. Bo tam są braty siostry i jak by tu powiedzieć każdy jest z każdym.
- No szef to chyba z tą małą białą nie?
- Ta, szef tak. Drake to ten co się z nim lał na noże to jest z tą drugą dziunią. I ten cały Drake jest bratem tej od szefa. A ta laska Drake'a jest siostrą Luke'a
- Tego Luke? - dopytałem
Grzesiek popatrzył na mnie ciężko zdziwiony
- Rozumiesz to tego Luke'a... od tego generała, tego synulka.
- Kurwa to się dobrali - powiedział Grzesiek
- Dobra a powiedz Borys jak tam sytuacja w domu? Ogarnęli trochę szefa?
- No w sumie ta jego to tak. On to się niezle zabujał w niej. Ostatnio księżyc oglądali.
- No to się tak na oglądali że wyjebał się na wszystkich - stwierdziłem
- Dobra wez Maniek zluzuj - powiedział Borys - sprzątnijcie tą furę, znaczy nie wy niech ktoś to zrobi... No kurwa. I tam sarna jest dla tego miśka ale ja mu kurwa nie podam.
- Ja też pierdole wypisuje się - powiedziałem
- Na mnie nie patrzcie ja nie podejdę do niedzewiedzia - stwierdził Grzesiek - nie zna mnie przecież
- Wywalcie to za płot po prostu i tyle
- A ten misiek tam łazi po podwórku? - zapytałem
- No to jest samica i ma dwa małe
- I ty se tam tak chodzisz?
- A co ja ma zrobić. Szef powiedział że nie ruszy to nie ruszy.
- No i on jest zdrowy psychicznie... - stwierdził Grzesiek
- I co teraz? - dopytał Borys
- Co... co - powiedziałem - nie wiem gdzie już jest gorzej czy u ruskich czy tu. Tam żyliśmy po cichu i wiecie że było totalne bezkrólewie i strach. Tu skoro oni przetrwali to i nas nauczą. Szef to jak był spokojny to kiedyś gadał o tym ze mną. Rok tak sobie żył przecież albo i lepiej.
- A do tej osady to ja bym nie szedł - powiedział Borys - nie uprzedzaj lepiej ludzi Mariusz
- Myślisz? - dopytałem zastanawiając się
- Tak będzie lepiej - powiedział Grzesiek - no a co z tym szefem bo nie odpowiedziałeś
- No uspokoił się trochę. I ta jego zabrała go na górę. Co robią nie wiem nie pytajcie pod drzwiami mam stać ale wejściowymi.
- Myślisz że go usadzi? - dopytałem
- W sensie relacji damsko-męskich - dopytał Borys
Pokiwałem głową
- Chyba nie sądzę. Szef to jakiś z deka wycofany jest w tych sprawach. W sumie to ta jego jak zaczaiłem to ma 16 lat.
- Ja pierdole - powiedziałem
- No i widzisz Maniek ucz się - powiedział Grzesiek - taka gówniara a usadzi go
- No to więc ci mówię a teraz i tobie Borys. W dupę po palcu trzeba jej włazić. Z ludzmi pogadać niech tą osadę robią. Niech się nie wychylają jak mówił szef. Powstanie mur i to coś nie będzie nam zagrażać bezpośrednio. Potem jak białą się ugłaszcze to się z nią pogada. Tak jak już ci Grzesiek wcześniej mówiłem i zrobi się drugi transport potem kolejny. Przy niej powinien się zgodzić. Tylko ona musi to przeforsować.
- Ta ale my musimy powiedzieć - stwierdził Grzesiek
- Będzie dobrze...
- Chyba nie - wytrzeszczył oczy Borys i wtedy o litości na ganku stał szef.
- Idziemy powiedziałem
- kurwa a samochód ujebany - trząsł się Borys - a mówiłem to wy jak baby najpierw ploty potem robota.
- kurwa a samochód ujebany - trząsł się Borys - a mówiłem to wy jak baby najpierw ploty potem robota.
- Przecież miał być z tą swoją - stwierdził Grzesiek
- Miał to robi kot - powiedział Borys
- Zamknąć ryj idziemy - powiedziałem
Wszyscy byliśmy w dupie. Grzesiek że go ściągnąłem, ja bo nie miałem giwery dla niego, a Borys pewnie za to bo nie stał pod drzwiami. Gdy doszliśmy to nas zjebało totalnie z nóg. Szefo chodził w koło samochodu i jeszcze zawołał coś po angielsku Suprice czy jakoś to brzmiało. I przylazł ten niedzwiedz.
- Chłopaki ja myślałem że wy żartujecie mówiąc o tym miśku - stwierdził Grzesiek
Obaj pokiwaliśmy głowami że nie. A szefo jak by nigdy nic. Zdjął sarenkę z paki i wręczył miśkowi. Mówiąc
- Zanieś do siebie księżniczko i zjedz w spokoju. Przez cały ten pierdolnik zapomniałem o tobie.
Pózniej popatrzył na nas i wydawało by się że jak by nigdy nic. Stwierdził
- Fajnie że jesteście chłopcy. Borys czemu nie było cię tam gdzie powinieneś być?
Grzesiek stuknął mnie w łokieć
- Zaczyna się - szepnął
- Raczej - odparłem
- Bo... - próbował wykrztusić Borys
- Na Bo to się zaczyna twoje imię - ryknął szef że aż nawet Grzesiek podskoczył - Co ja do ciebie mówiłem - kontynuował szef - Po rusku mam gadać żebyś zrozumiał
- Przepraszam szefie. Wiem miałem pilnować pańskiej...
Jednak ten nie dał mu dokończyć
- Pańska to jest świnia - i za chwilę Borys leżał na glebie.
- Nie będę mówił a nie mówiłem - powiedział Grzesiek - normalny psychopata
Na jego nieszczęście szef musiał to usłyszeć.
- Mówisz człowieku o mnie czy do mnie?
A ten debil chodz się starał stwierdził
- Że mówił o... - szef na niego popatrzył więc głupek dodał - że nie do...
Więc szef najpierw z kolana zawalił mu w jaja. A potem łokciem w plecy i Grzesiek się wyjebał.
- Czy to musi tak kurwa boleć - stwierdził szef - pierdolona świnia
- Ta świnia szefa boli - chciałem ratować sytuację
- Mariusz debilu nie świnia tylko dziura po świni. Kurwa wy to tam w lesie to szampana piliście. Nie wiecie jak wygląda dzik?
- No szef mówił że świnia
- Tak, a jak powiem że słonie latają i srają krowimi plackami i że to tylko deszcz to też mi uwierzysz?
Nim otworzyłem gębę i chyba na szczęście to szef powiedział
- W normalnym świecie trzoda chlewna nie włóczy się po lasach. A w naszym świecie to już tak dwa razy.
Chłopaki się pozbierali a szef łaził sobie w koło samochodu. My za nim a ten gada
- O tu jest jelito, tam jest serce,
No ale Borys chciał się podlizać i zapytał czy gdziś mamy mózg
- Ty Borys to chyba go wysrałeś w dzieciństwie - stwierdził szef. - To co wszystko gotowe? - zapytał.
Gotowi byli ludzie ale nie jego samochód.
- No tak - przytaknąłem - oczywiście
Bo co innego miałem zrobić.
Bo co innego miałem zrobić.
- A moja pukawka Mariusz
- Aaa... to Grzesiek ma
- No mam ją - i oddał mu swoją spluwę
Chłopaki Grzesika na szczęście byli na miejscu. Co szef chyba raczej zauważył. I chyba było mu wszystko jedno co gdzie i jak. Bo spokojnie stwierdził że jedziemy i zapakował się do swojego zgniłego samochodu.
- A panienka...? - i wtedy zabrakło mi imienia
- Rozi - dodał mi Borys
- Ale co? - dopytał szef
- Nie jedzie z nami? - dopytałem
- Nie - uciął krótko szef i zapalił silnik.
Zapakowaliśmy się do pierwszego samochodu. Grzesiek mamy przesrane. Nie wiem jak twoi ludzie to zrobią i jak ty to zrobisz ale mają wykonywać jego polecenia.
- To ja zaraz wejdę na łącza - powiedział Grzesiek
- On też to będzie słyszał.
Zapakowaliśmy się do pierwszego samochodu. Grzesiek mamy przesrane. Nie wiem jak twoi ludzie to zrobią i jak ty to zrobisz ale mają wykonywać jego polecenia.
- To ja zaraz wejdę na łącza - powiedział Grzesiek
- On też to będzie słyszał.
- No fakt
No i tak nie pewnie pojechaliśmy. Szefo nie był w najlepszej kondycji. Ludzie Grześka zgarnęli wszystkich do kupy. Na szczęście moi się za interesowali i tez doszli. Zrobiło się głośno. Ludzie zaczęli się burzyć. Obwiniać szefa, ktoś mądry strzelił trzy razy w górę. I wszyscy się zamknęli, a szef opierdolił żołnierza. Że w naszym świecie hałasu się nie robi bez powodu i nie marnuje kulek. Pózniej spokojnie rozmawiał z ludzmi. Znaczy w sensie że im powiedział. Dał mi jakąś listę z nazwiskami coś tam jeszcze było napisane i pózniej powiedział do mnie.
- To jest dzisiejszy plan dnia każdy człowiek ma swój odcinek musi wykonać zakres swoich obowiązków. Mam dokładnie taką samą kartkę. Więc każda osoba podchodząc do swojego stanowiska pracy ma złożyć tobie Mariusz czytelny podpis w tej rubryczce - i mi pokazał. - Wieczorem przyjadę i każda osoba. Która była odpowiedzialna za dany odcinek i swoją pracę będzie się musiała podpisać mi na takiej samej kartce. Jeżeli jego praca nie będzie wykonana dobrze, a będę to sprawdzał zaliczy kulkę w łeb. Osoba i jej rodzina. Jesteście pod moją opieką, pod moimi rządami, tutaj panują moje zasady i albo ich się przestrzega albo do widzenia.
- To jest dzisiejszy plan dnia każdy człowiek ma swój odcinek musi wykonać zakres swoich obowiązków. Mam dokładnie taką samą kartkę. Więc każda osoba podchodząc do swojego stanowiska pracy ma złożyć tobie Mariusz czytelny podpis w tej rubryczce - i mi pokazał. - Wieczorem przyjadę i każda osoba. Która była odpowiedzialna za dany odcinek i swoją pracę będzie się musiała podpisać mi na takiej samej kartce. Jeżeli jego praca nie będzie wykonana dobrze, a będę to sprawdzał zaliczy kulkę w łeb. Osoba i jej rodzina. Jesteście pod moją opieką, pod moimi rządami, tutaj panują moje zasady i albo ich się przestrzega albo do widzenia.
- Czyli możemy wracać do Rosji - krzyknął ktoś z tłumu
- Czyli to taka papryczka - powiedział szef - jest w chuj ostra. I nikt nie wróci do Rosji. Jeżeli komuś się nie podoba...
- Proszę wystąpić i kulka w łeb.
- A rodzina? - ktoś dopytał
Wtedy szef się wkurzył
- Dajcie mi go tu i jego rodzinę też
Szybko znalazłem te osoby.
- Dziś macie szczęście bo obiecałem że będę grzeczny, ale jeżeli ty człowieku nie wywiążesz się ze swoich obowiązków. To jutro twoja rodzina zostanie starcona. Ty wykopiesz im groby i zrobisz poduszeczki z piasku żeby było im wygodnie i przytulnie pózniej sam ich zastrzelisz a na koniec zabiję ciebie ja. Ale to będzie jutro i jeżeli ktokolwiek nie wykona mojego polecenia. Bo dziś obiecałem że będę miły. I staram się prawda Borys?
- Tak szefie ale oni są... są - zawiesił się
- Oni są tępymi idiotami - wypalił Grzesiek
- I już cię lubię mistrzu - stwierdził szef - eee - zawiesił się szef - Grzesiek z Krakowa prawda? Przecież nie wydawałem ci polecenia żebyś tu przyjechał
- Ale szefie ja przyjechałem do Luke - wypalił Grzesiek
- Do Luke mówisz...? z 50 ludzmi. Interesujące... Ale okej w takim razie zapraszam do domu. Zdasz mi raport. A i niech ktoś sprzątnie mi samochód na litość pana. Bo będę na koniu musiał jezdzić.
Szefo wsiadł do samochodu. I powoli ruszył w drogę powrotną.
- Grzesiek jedzi za nim i jakoś się tłumacz. Dobrze że jakoś tak to się skończyło.
- Zadziałał czar blondynki. - Mrugnął do mnie Grzesiek. - No i widzisz będę miał okazje obejrzeć sobie tę twoją dupeczkę.
- Grzesiek jedzi za nim i jakoś się tłumacz. Dobrze że jakoś tak to się skończyło.
- Zadziałał czar blondynki. - Mrugnął do mnie Grzesiek. - No i widzisz będę miał okazje obejrzeć sobie tę twoją dupeczkę.
- Nie moją tylko szefa i wez się na nią nie śliń przy nim bo zdechniesz
- Dobra jadę do wysokiego sądu wysłuchać wyroku
I się rozstaliśmy.
I się rozstaliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz