- Słoneczko... - zaczął
- A mówiłeś że nie wejdziesz do pokoju - wypaliłam
Naprawdę go zaskoczyłam
- Mam wyjść? - spytał niepewnie
- A tylko spróbuj - mruknęłam - Masz szczęście John że sprzątnęłam bunkier
I znowu nie wiedział o co mi chodzi
- No wiesz mam co raz więcej powodów by dziś cię zabić - wyjaśniłam - ale sprzątnęłam bunkier i przecież nie będę robiła sobie dodatkowej roboty
Podeszłam do niego i go pocałowałam.
- I jak było? - spytałam
- Będą robić mur - odpowiedział
- Postraszyłeś ich - stwierdziłam - kogo pobiłeś?
- Nikogo słoneczko
- I mam ci wierzyć? - droczyłam się
- Powinnaś
- Mają prawo panikować - zauważyłam - nie wiedzieli na co się piszą. A ty nie możesz obwiniać się o to na co nie miałeś wpływu. I jak jeszcze raz John pójdziesz na polowanie, albo gdziekolwiek nic mi nie mówiąc to dla swojego bezpieczeństwa nie wracaj do domu bo Borys to cię nie uratuje. Teraz już wiem po co go tu trzymasz.
- Słoneczko bo będę bał się spać obok ciebie
- Tylko mi tu nie przyciągnij Borysa. - powiedziałam całując go i ciągnąć za sobą do łóżka
Przytuliłam się do niego.
- Boli cię? - spytałam
- Nie - skłamał
- Martwiłam się jak nie wróciłeś do domu na noc - wypaliłam - w tedy też nie wróciłeś. Nie chcę żebyś znów wyszedł i wrócił za 3 miesiące.
- Różyczko nigdzie się nie wybieram
- John obiecaj mi że nie pojedziesz do tej Rosji. - prosiłam - To że Grzesiek ma tam rodzinę to nie twoja sprawa. Ivan może mieć tu wtyki i nie dowiesz się o tym. Boję się że jak tam pojedziesz to już nie wrócisz. Zrobiłeś dużo dla tych ludzi nie możesz narażać się jeszcze bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz