wtorek, 10 października 2017

Od Quicka do Rozi

No a nie mówiłem. Wzięła i trzasnęła focha. Pózniej usłyszałem rozmowę Krzyśka tak zupełnie totalnie i przez przypadek. Krzysiek rozmawiał z Julką
- Jak można kochać takiego nienormala - mówił
- A może ona się go po prostu boi - stwierdziła Julka
Dopiero wtedy mnie zobaczyli. To już było nawet jak dla mnie za wiele. Najpierw świnia, potem zimni, kulawa Amanda i jeszcze Krzysiek. Patrzyłem na niego i jak by wzrok mógł zabijać to pewnie już był by martwy.
- My nic nie robiliśmy - zaczął błędnie tłumaczyć się Krzysiek - to znaczy ja zaprosiłem Rozi do siebie do pokoju żeby...
- Żeby kurwa co? - wrzasnąłem - nie możesz poradzić sobie z własnym interesem? - dopytałem
- To nie jest tak jak myślisz
- Skąd ty możesz wiedzieć co ja kurwa myślę
- Nie może John - odezwała się za mną Rozi
- Nie może bo?
- Bo ty raczej nie myślisz dzisiaj
- To ja już może pójdę - stwierdził Krzysiek
- Może to ty się lepiej pomódl - powiedziałem
- Przed śmiercią? - dopytał Krzysiek
- No chyba nie przed komunią
- Nie strasz go - powiedział Rozi
- Ale ja go nie straszę ja jemu obiecuję
- Wiesz co? - powiedziała - Wczoraj nie chciałeś ze mną rozmawiać, to może spróbujemy porozmawiać dziś
- Możemy spróbować - zgodziłem się
- No więc może mi łaskawie powiesz co się z tobą dzieje?
- Po za tym że rzuciła się na mnie świnia, jakiś koleś próbuje przelecieć mi laskę to wszystko jest okej
- Już ulżyłeś sobie? - zapytała - czy ulżysz sobie dopiero wtedy gdy kogoś ubijesz
- To przynajmniej potrafię robić - burknąłem
Z całej tej beznadziejności usiadłem na wyro i zacząłem gadać.
- Te dzieci w tym bunkrze to wszystko mnie przerosło. Sama wiesz że musiałem. Pózniej na ulicy było podobnie, mordowałem dzieci na oczach matek. Jak by się nie bały to pewnie rozerwały by mnie na strzępy. Po prostu jak wróciłem chciałem kawałek odreagować a ty przyszłaś i nawet nie przytuliłaś się do mnie. A przecież jak leże a robię to rzadko to kładziesz się obok. Więc poczułem się jak totalna łajza. To co wczoraj mówiłaś było bardzo ciekawe, na prawdę nawet chciał bym pogadać tak normalnie. Bez świadków bez tych wszystkich uszów i oczów dookoła. I dlatego cię spławiłem bo widziałem że się męczysz i nie masz ochoty na rozmowę. No i wściekłem się jak jednak sobie poszłaś. No i mam to czego chciałem. Jedyne co jest w tym dobre to, to że udało mi się posprzątać kawałek lasu. A teraz na prawdę muszę pójść. A raczej pojechać. Bo nie dam rady dojść. Zresztą zbiorę swoje graty bo mam nie wracać. No przynajmniej do tego pokoju. Bo to twój pokój w końcu. Ja jestem tu tylko gościem.
- Ty to w ogóle jesteś gościem w domu
- No więc nikomu nie będzie mnie brakowało, a zresztą wiesz zrobimy inaczej ja sobie teraz pójdę i poproszę Borysa żeby poszedł w czasie twojej nie obecności do pokoju i zabrał papiery.
- Nie zrobisz tego - powiedziała
- Uwierz mi słońce ze tak. Mam już dosyć tego obwiniania mnie o wszystko a tych dwoje dzisiaj to już przeszło samych siebie. No powiedz mi Rozi ale tak szczerze czy ty się mnie boisz?
- Nie. Chociaż dziś sorry ale wyglądałeś jak prawdziwy psychopata. Miotałeś się po gabinecie, zlałeś Amandę, wyrwałeś jej włosy
- No ale ciebie nie dotknąłem nawet
- Fakt a Amandy nie żałuję, należało jej się.
- No widzisz - powiedziałem - czyli w tym złym udało mi się zrobić coś dobrego. Ustawić do pionu Amandę
Pokiwała głową. Gdy wychodziłem zapytała czy wrócę.
- Nie wiem może.
- Proszę - powiedziała
- Okej pokaże się w domu
- Przyjdziesz do pokoju porozmawiamy
- Do pokoju nie wrócę
- Jesteś pewny?
- No jak tu stoję tak nie wrócę do pokoju
- Czyli rozumiem że dziś w nocy nie będziemy spać razem -stwierdziła Rozi
- Na to wygląda - powiedziałem ale nie podobało mi się to. W ogóle nie podobała mi się cała ta rozmowa. Bo ani to nie była kłótnia ani to nie była rozmowa. Chciałem wyjść ale chciałem zostać. Bo ja naprawdę ją kocham. I nie chciał bym tego rozwalić. Ale z drugiej strony przecież muszę zrobić porządek z tym barachłem. Obiecałem sobie że dziś jest ostatni dzień kiedy przynoszę robotę do domu.
- Dobra to spadam
Odwróciłem się na pięcie i zacząłem zbiegać ze schodów. Z góry widziałem jak Krzysiek dochodził do schodów. I w tym momencie Rozi krzyknęła z pokoju
- Skoro nie chcesz wrócić do pokoju i nie chcesz ze mną spać...
Krzysiek był z siebie normalnie dumny jak to usłyszał. Moja mina musiała być bezcenna. Odwróciłem się na pięcie i spierdzieliłem się ze chodów. Wpadając prosto na Krzyśka.
- Kurwa czy na prawdę muszę wpadać akurat na ciebie.
Ale Krzyśkowi w to graj
- Rozi widziałaś chciał mnie pobić
- Tak widziałam, jak zlatuje ze schodów a ty akurat tam stałeś więc spadł na ciebie.
- Bo tak to bywa - ciągnął dalej Krzysiek - jak się kozaczy do fajnej dziewczyny. To kara takiego nie ominie
Już miałem się do niego odezwać
- Nim go pobijesz - ciągnęła dalej Rozi - to możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie. Tylko jedno i już ostatnie
- To znaczy że nie będziesz się już więcej do mnie odzywała? - dopytałem
- Miałeś odpowiedzieć a nie zadawać pytania.
- No to odpowiadam a jakie było pytanie
- Nie padło bo nie dałeś mi dojść do słowa
- Czy wy naprawdę musicie kłócić się na schodach? - dopytała Alex
- No teraz przynajmniej wszyscy otwarcie możecie posłuchać - stwierdziłem
- No i nie będziesz musiał udawać batmana - powiedział Krzysiek
- Coś jeszcze chcesz dodać? - dopytałem
Ale Alex usadziła Krzyśka na dupie w tym sensie że powiedziała żeby Krzysiek dał nam dokończyć się kłócić. I się nie wtrącał.
- Ale my się nie kłócimy - powiedziałem - tylko głośno rozmawiamy
- To mogę w końcu zadać to pytanie
Pokiwałem głową.
- Zawieziesz mnie w stronę księżyca.
- Co takiego? - dopytałem zdziwiony i kompletnie zbity z tropu.
- Co ona bredzi - zapytała Alex
- Nie kumam - zająknął się Krzysiek
- Yyy... do księżyca mówisz
- No tak skoro nie chcesz przyjść do pokoju, nie chcesz ze mną spać, mamy widownie, więc porozmawiamy przy księżycu, ale tylko porozmawiamy żebyś już nie uciekał
- Okej - powiedziałem - ale dziś nie ma pełni
- Nie wykręcaj się bo wiesz że nie o księżyc tu chodzi
- Dobrze pogadamy przy księżycu na spokojnie - dodałem
Ale gdy wróciłem z Grześkiem Rozi zachowywała się tak jak byśmy się w ogóle nie kłócili. Totalnie nic nie czaiłem. Dobrze mi było jak usiadła mi na kolana i się przytuliła i szczerze ciężko było mi ogarnąć co ja mówię do Grześka, a co on mi odpowiada. Tak więc nie wiem czy będzie ten księżyc czy nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz