Profesor oznajmił że Rozi nie jest zarażona i a ni jej a ni dziecku nic nie grozi. Drake od razu poszedł do siostry. Oczywiście oni wszyscy musieli tam nad nimi sterczeć. Powywalałam ich wszystkich ale z Drake'em było najgorzej.
-No chodz, daj im w końcu spokój- powiedziałam do niego i niemalże go wyciągnęłam z tego pokoju.
-Trzeba znaleść tą trzecią część. Rozi musi dostać tą szczepionkę, tak na wszelki wypadek.
-Znajdziemy ją- zapewniłam.
-No to chodz. Im szybciej tym lepiej, tym bardziej nie wiadomo ile czasu zajmie jej zrobienie.
-Kilka godzin nikogo nie zbawi- stwierdziłam i po kilku minutach droczenia wyszliśmy na dwór a Zombie z nami. Było ciepło, po ulicach biegała masa dzieci. Było niemal normalnie. Wszystko wróci do normy.
-Na ile się da- przytaknął Drake, co wskazywało na to że powiedziałam to na głos. Zmierzałam w stronę tej całej koloni.
-Gdzie idziemy?- spytał po chwili.
- Pójdziemy na poranny spacer. Pogadamy z sąsiadami...
-Nie...- zaczął się sprzeczać ale wtedy go pocałowałam i się w końcu zamknął.
-Idziemy- zadecydowałam i poszliśmy trzymając się za ręce. Zombie biegał w pobliżu, nagle podeszła do niego dziesięcioletnia dziewczynka i zaczęła go głaskać. Miała jasno rude loczki i była bardzo znajoma...
-Czy...- zaczęłam niepewnie.
-Tak.- przytaknął Drake i podeszliśmy do dziewczynki.
-Cześć- przywitałam się kucając obok niej.- Jestem Lexi a ty?
-Maja,to wasz piesek?
-Tak, ma na imię...Zombie.
-Zombie- powtórzyła nie przestając go głaskać. Nagle podeszła puszysta niska kobietka.
-Majka, ile razy mam ci mówić abyś się nie oddalała i nie rozmawiała z nieznajomymi.- z przerażeniem spojrzała na Drake i złapała dziewczynkę za rękę. -Bardzo przepraszam to się już nie powtórzy.
I zaczęła ciągnąć Maje za rękę.
-Ale ja tylko głaskałam pieska- tłumaczyła.
-Proszę pani, my chcemy tylko porozmawiać- próbowałam ją zatrzymać. Julka kilkukrotnie wspominała o siostrze a kiedy była jakaś szansa..- Drake i coś ty narobił, wszyscy się ciebie boją.- fuknęłam na niego cicho poszłam za tą kobietą.
-Ja naprawdę nie chce kłopotów, Majka no chodz.- mówiła pod nosem.
-Proszę pani- stanęłam przed tą kobietą- jeżeli mój chłopak jakoś panią wystraszył to zaraz przeprosi.- obiecałam- To pani córka?
Kobieta wydawała się lekko zmieszana ale chociaż nie uciekała.
-Nie, ale traktuję ją jak własną. Nie pozwolę jej skrzywdzić.
-Maja ma starszą siostrę, prawda?- kobieta spojrzała na mnie zdziwiona co potraktowałam jako potwierdzenie. - Zależy pani na Majce. A więc pewnie chciałaby pani aby odnalazła siostrę. Niech pani z nami pójdzie jeżeli to nie będzie jej siostra to wróci z panią...
-A jak będzie?- spytała- Ja ją kocham jak własną córkę.
-Nikt pani nie zabroni kontaktów z Mają. A z kim zamieszka to będzie zależeć tylko i wyłącznie od Maji.- zapewniłam. Nie chętnie ale poszła z nami.
Doszliśmy do domu. Maja cały czas coś mówiła, tak to musiała być siostra Julki. Pani Ania bo tak się przedstawiła kobieta zaczęła coś tam mówić pod nosem z przerażeniem na widok domku.
-Nie powinno nas tu być...- powtarzała w kółko ale i tak weszła do domku. W salonie siedzieli wszyscy...
-A wy gdzie byliście?- spytał na wstępie Luke ale wtedy zobaczyli naszych gości.
-Ja bardzo przepraszam, my już sobie pójdziemy. Ja naprawdę nie chciałam tu przychodzić...- zaczęła się tłumaczyć pani Ania na widok Quicka. Maja przestraszona wychylała się z za kobiety.
-Maja?- dopytała Julka nie pewnie podchodząc do dziewczynki. Reszty słów nie usłyszałam bo się zlały ze sobą, Julka uspokajała siostrę a dziewczynka przytuliła się do siostry i przez łzy coś opowiadała.
-Teraz ją stracę jak straciłam Basie- lamentowała Pani Ania.
-Niech pani się nie przejmuję, wciąż będzie pani mogła się spotykać z Mają.- uspokoiłam kobietę która pobladła jak podszedł do nas Quick. Luke podszedł do Julki i coś do niej powiedział.
-Jak tylko tu przyjechałem wiedziałem że mi kogoś przypomina- powiedział Quick chyba nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nagle Julka rzuciła się mu na szyje i coś tam piszczała. Co zaskoczyło nas wszystkich bo mimo że Quick nie miał nic do Julki ta starała się go unikać. John błagalnie spojrzał na Luke'a.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz