Rano obudził mnie płacz Damona i głos wrzeszczącej Aśki
- Ucisz tego bachora Rozi tu się nie da spać
- Hamuj język - ostrzegłem ją na wpół śpiący - Damon krzyczy bo lubi a ty musisz do tego przywyknąć.
- Bo co? Bo ty tak mówisz?
- Jak dla ciebie bo szef tak mówi. Nie jestem twoim popychadłem i nie jesteśmy na ty. I nie wydaje mi się żebyśmy kiedykolwiek mogli być.
Roz nakarmiła Damona i ten się zaraz uspokoił. Ja zadzwoniłem dowiedzieć się czy jest już wolny jakiś pokój. Okazało się że niestety będzie za trzy do czterech dni. Czyli tak jak myślałem. Pózniej wszedłem na stronę hotelu żeby zobaczyć czy faktycznie obłożenie jest aż takie. Po za tym pewne rzeczy miałem zobaczyć już wczoraj ale w efekcie poszedłem spać. Roz położyła spać Damona i usiadła przy mnie.
- Co robisz?
- Oglądam jak prezentuje się nasz hotel - powiedziałem
- Gniewasz się na mnie? - dopytała
- Nie - stwierdziłem
- Ale nie lubię jak odwracasz się do mnie plecami
- Przepraszam zasnąłem jakoś tak twardo nawet nie słyszałem czy Damon w nocy się budził.
- Nie jesteś sobą - powiedziała mi na ucho - odkąd oni tu są.
- Nie mówmy już o tym. Chciał bym żebyś się dobrze dzisiaj prezentowała wiec nie wiem może pogadam z Dominikiem
- O nie tylko nie Dominik - powiedziała Roz
- Wiesz słońce w sumie masz racje też nie chcę go oglądać. Ja się go normalnie boje. Eh... poszukam w necie kto w końcu wygrał te zawody
- No ty - powiedziała
- Poważnie?
- No tak jeszcze cię na obrażali
- W sensie? - dopytałem
- Że się nie znasz i takie tam
- A to, to nie oni mi nawet pomogli. Wiesz na koniach to się znam moja matka rozumiesz ale na wyścigach i na zakładach. Samochodowych tak a i owszem ale tych tutaj to... Ale fajnie ci Arabowie będą dzisiaj to będę musiał z nimi pogadać. I uciąć wreszcie temat księżniczek. Bo księżniczka jest tylko jedna
Przekręciłem Roz na łóżko i położyłem się na nią.
- No co masz taką poważną minkę ty nią jesteś kruszynko
Z kulgnąłem się z niej i położyłem się na plecach
- To jest nie moralne - skomentowała pani Grażynka
- A co jest dla pani moralne. Przecież nic takiego się nie dzieje. Ja panią rozumiem ale jest pani na moich zasadach i niech się pani zacznie do tego przyzwyczajać. A ja sprawie że będzie żyło się paniom dobrze. Z naciskiem na słowo żyło. Żeby jakaś panna Joanna nie pomyślała że zrobię jej dobrze. No dobrze to może zamówimy śniadanie - stwierdziłem
I wtedy normalnie mnie z szokowało
- Ty dzisiaj John jesz twarożek ze szczypiorkiem i kakao
- Co takiego? - dopytałem zdziwiony - dlaczego tak
- Nie lubisz? - dopytała Roz
- Lubie tylko nie rozumiem. Zawsze sam decydowałem o tym co jem
- No właśnie i zle na tym wyszedłeś. Bo jak spałeś to dzwonił twój lekarz i... nie chciał mi za wiele powiedzieć ale stwierdził że w twoim stanie...
- Dobra już nie kończ Roz, nie wierze zjem ten twaróg.
- Ale ty jesteś chory? - dopytała
- Nie skarbie jeżeli mam jeść twaróg to chyba nie jestem chory. Poszedłem do lekarza bo mnie coś w głowę wali no i tak sobie pomyślałem że może zaliczę jakiegoś psychiatrę wiesz dali by mi jakieś prochy żebym tak nie szalał. No ale to będę musiał z nim pogadać. Dobrze to zjemy to śniadanko. Jak myślisz Drake to zagrał by dla mnie w pokera? Mam biznes do zrobienia i potrzebny mi jest piąty do stołu.
- Chcesz grać przeciwko niemu?
- Nie no Drake miał by odwrócić uwagę. A Luke'a potrzebuje bo zna się na broni
- Co ty tam będziesz robił u tej Jessiki?
- No przecież mówiłem ci. Załatwiam tam tylko interesy. Spotyka się tam cała śmietanka czarnej strony mocy chciałaś z Drake'm wniknąć do mojego środowiska. Poznać drugą stronę mnie. Więc to jest doskonała okazja. No wiesz jak nie chcesz to możesz nie jechać. W sumie to nawet nie chciał bym cię wystawiać
- Zdecydowanie chce - stwierdziła Roz - będziecie tam kogoś zabijać? - dopytała cicho
- Jessica ma dziwny sposób bycia.
Zjedliśmy śniadanie no i w sumie to zaczęliśmy się szykować. W sensie że Roz ja to szykowałem sobie raczej dokumenty i inne pierdoły. Załatwiłem jeszcze ochronę bo uznałem że dzisiaj będzie to konieczne. No i zwinąłem Borysa niech te folie pościąga z samochodów. Jessica ze pewne będzie miała dla mnie na wejściu jakąś akcję. No i wreszcie przyszedł czas na to że mogliśmy sobie wyjechać. Szczerze to wiele się spodziewałem po tej wizycie. Roz doradziłem żeby założyła coś zwiewnego na siebie. No i wygodne buty. Było ciepło więc impreza będzie pewnie jak zawsze na wolnym powietrzu. Dojechaliśmy pod bramę rezydencji i wcale mnie nawet nie zdziwiło że bramy były zamknięte. W koło było pełno aut. Wyjąłem telefon wybrałem nr Jessiki.
- Jess otwieraj tą pieprzoną bramę.
- Nie poradzisz sobie z bramą kotku - usłyszałem w słuchawce.
- Słuchaj ja jestem z rodziną, mam małe dziecko i nie mogę zostawić samochodu gdzieś tam.
- No nie wiem musisz sobie jakoś poradzić.
- Twoi ludzie mirzą do nas z broni - stwierdziłem
- To żeby podnieść ci adrenalinkę - i się rozłączyła. Była na zestawie głośno mówiącym więc Roz wszystko słyszała.
- No i widzisz słońce mówiłem on ma specyficzny sposób bycia.
Wystawiłem rękę za okno dając swoim ludziom znak włączyłem muzykę.
- No teraz słonko się troszkę wycofamy i chwilkę poczekamy.
- Co zamierzasz zrobić? - dopytała Roz
- Zamierzam tam wjechać. Przecież mamy tu mleko, pieluchy dla Damona przecież nie będziemy biegać po ulicach. A ja nawet nie mam gdzie tu zaparkować gdybym chciał.
- Co zrobią twoi ludzie? - dopytała Roz
- Otworzą bramę
Jednak Jessica chyba stwierdziła że wjadę tam mimo wszystko chociaż do niej się nie wjeżdżało nigdy i po chwili brama się otworzyła. Miękka cipa pomyślałem. Wjechaliśmy na posesje, zaparkowałem samochód w cieniu, wysiadłem, kulturalnie pomogłem wysiąść Roz po dżentelmeńsku. Wyciągnąłem z nosidełkiem Damona i nim się odkręciłem zobaczyłem sprawczynię całego zamieszania.
- Jak zawsze gwiazdor - stwierdziła
- To jest moja żona Roz - przedstawiłem
- A ja przedstawię się pani sama - stwierdziła
Nie mam pojęcia co Roz sobie myślała
- Masz coś dla mnie na pocieszenie kotku?
- Zależy ile płacisz
I wtedy przyszedł jej mąż. Przywitałem się kulturalnie na szczęście ten gość. To bardzo kulturalna osoba.
- Masz piękno żonę - przyznał - Jessica jest już przereklamowana. Zamęcza mnie tymi tabletkami od ciebie. No ale rozumiem jeżeli miał bym wybór też wybrał bym twoją żonę.
- Z całym szacunkiem - powiedziałem - ale to nie ta liga.
- Nie rozumiem to nie masz żony na pokaz i do towarzystwa?
- Nie - zaprzeczyłem - to jest moja żona nie lala na pokaz i do ruchania jak inne żony.
- Chcesz powiedzieć że działa tak jak pralka
- Nie, chcę powiedzieć że ma uczucia, dba o mnie i ją kocham.
- To nie ożeniłeś się dla sławy żeby zrobić sobie reklamę?
- Wiesz że nie lubię rozgłosu
- Ale jak się pojawiasz to Jessica szaleje
- Najwidoczniej za dużo jej pozwalasz
- To masz coś dla mnie? - dopytała Jessica
- Mam coś specjalnego jak będziesz grzeczna to może ci dam
- Siebie? - dopytała
- Chyba tego nie dożyjemy Jess ja i ty razem to możemy tylko interes ubić.
Tamta się fochneła i sobie poszła.
- No i znów ją zdenerwowałeś - powiedział starszy mafiozo
- Nie rozumiem pana. Stateczny, szanowany, kulturalny człowiek a pozwala żeby żona mu się puszczała.
- Taki biznes chłopcze za kilka lat to zrozumiesz i sam będziesz tak postępował.
- Zapewniam pana że mam żonę na wyłączność tylko dla siebie. I tak samo sprawa działa w drugą stronę. I proszę wytłumaczyć żonie własnej że to nie jest ta liga. - Wyjąłem z kieszeni dwie tabletki - niebieska dla pana jak zawsze coś nowego dla żony. Może trochę bredzić ale przynajmniej będzie usatysfakcjonowana. Więc w pana wieku radził bym włożyć stopery do uszu.
- Co ty mi dajesz?
- Nic jej nie będzie po siedmiu godzinach jej przejdzie, będzie zadowolona.
- Tak jak się umawialiśmy chłopcze mam dla ciebie próbki o jakich myślę że wspomniałeś no i mam katalog. Tak że jeżeli masz speca od militariów to mogli byśmy się dogadać.
- Dziękuje, na pana zawsze można liczyć.
Gościu się pożegnał życzył nam miłego pobytu. I się ulotnił. Roz była troszkę zaskoczona, troszkę zmieszana wszyscy chyba byli. Nim zdążyłem cokolwiek jej wytłumaczyć. Chociaż w sumie nie było co bo wszystko chyba było jasne no mi przynajmniej się tak wydawało napadł mnie Tomek. Przedstawiłem go Roz.
- Miło panią poznać i gratuluje ślicznego bobasa
- Z Tomkiem poznaliśmy się jeszcze jak pracowałem z Salvadore
- No tak - stwierdził Tomek uśmiechając się - tylko że Quick jest lepszy ode mnie zaciukał Salvadore, sprzątnął Ivana
- Jeszcze nie - powiedziałem
- Ale wskoczyłeś na jego miejsce
- Właśnie Tomek mam do ciebie romans - powiedziałem - prześlę ci fotkę. Kojarzysz typa?
Spojrzał na fotkę.
- To rusek raczej nie miesza się w sprawy mafijne chyba biznesmen przynajmniej ma legalne interesy z czego wiem.
- Więcej? - dopytałem
- Kawaler, odludek, dziwak czasami widywany z Ivanem. Ale tak jak mówię może trochę hazardu ale nic ciemnego. Przyjechał z dziwnymi ludzmi.
- Znaczy? - dopytałem
- No wiesz dziwne połączenie ruski i murzyni. Myślałem że ruskie to tania siła robocza ale murzyni? No w sumie czarnuchów też wykorzystywano jako niewolników nie
- No tak a jacy byli ci murzyni? - dopytałem
- Czarne, nieme, tępe posągi
- A oczy? - dopytałem
- No przecież chłopy to byli nie będę patrzył im w oczy no co ty. Ale ja się ciesze że cię widzę - mówił dalej Tomek - masz naprawdę piękną żonę. A ja coś sobie wybrałem z twojej różowej oferty. Drogi jesteś - stwierdził - ale panna jest kumata prezentuje się elegancko. Podziwiam że oprócz dupy i ładnego wyglądu mają jeszcze mózg te twoje lale.
- Dlatego są drogę - powiedziałem
- To co usiądziemy i pogadamy o interesach
- Ta... ale powiedz mi czemu ten koleś się mną interesuje
- Nie wiem chciał robić z tobą jakieś interesy wiem tylko tyle nawet w sumie gadałem z nim że nie robisz interesów z ruskami. Dopytywałem o Ivana wiesz palnąłem głupa wolę być z tobą niż przeciwko
- Dobrze Tomek więcej informacji
- Coś konkretnego?
- Wszystko. Kiedy je śniadanie? Z kim się rucha? Z kim się spotkał? kto go z płodził? Kto go rodził?
- To aż taki jesteś zazdrosny o żonę widziałem jak z nią rozmawiał
- Po prostu za bardzo się interesuje co wynika z twojej rozmowy.
- To co idziemy pogadać? - dopytał Tomek
- Jasne chodzimy.
Alex z Drake'm gdzieś już poszli. Maja pytała się czy by mogła powozić Damona w wózku. Luke, z Julką stwierdzili że mogli by ich popilnować. Roz się zgodziła a ja pokazałem swoim ludziom że mają ich pilnować.
- Borys jesteś za niego odpowiedzialny to mój skarb wiesz o tym
- No tak szefie
- Więc idzicie na plac zabaw
- Nie ma sprawy szefie
- Borys z tobą tu bywał?
- Tak byliśmy tutaj ostatnio na zleceniu
- I był z tobą cały czas? I zna tą Jessicę?
- Kochanie nie nakręcaj się. Tak był i zna. Tutaj nie wchodzi się do rezydencji tutaj wszystko załatwia się na dworze tak jak dzisiaj. A czemu pytasz skarbie?
- A tak z ciekawości
- Nie musi być pani zazdrosna - stwierdził Tomek - nie ma o co. To taka przerobiona wywłoka. Stary z jakiegoś polskiego burdelu ją wyciągnął. Dostała trochę władzy i kozaczy no i ślini się na Quicka jak wszystkie lale tutaj. Ale gdyby zaczął mnie podrywać to bym wcale się nie zdziwił. Bo ten na baby to jakieś uczulenie raczej ma. Więc za przeproszeniem zdziwiony jestem że ma tak uroczą małżonkę a jeszcze bardziej że ma syna...
- Już wystarczy - uciąłem jego rozmowę - Tomek jest moim przyjacielem kochanie i strasznie dużo gada. Normalnie jak winelowa płyta. Nie no jak dysk twardy z jednym terabajtem
Roz popatrzyła na mnie pytająco
- Kochanie to taki dysk z ogromną pojemnością.
- Czy pani to maluje włosy? - dopytał Tomek
- Nie to mój naturalny kolor
- Tak myślałem bo Quick to ma jakieś uczulenie na włosy. Swoją drogą piękny i orginalny kolor
- Tomek nie wiem czy zauważyłeś ale zaczynasz podrywać mi żonę. No ale jak chcesz to próbuj. Tylko się nie zdziw jak ci pociśnie a ja z przyjemnością tego posłucham. Bo nie wiem czy wiesz że blondynki mają mózg. A moje słoneczko jest wybitnie uzdolnione
Pocałowałem Roz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz