To była żenada no i nie miałam pewności że nie ma więcej kopi. Jak widzę z Dominikiem nigdy nic nie wiadomo. Ale wyznanie miłości w obecności żony to lekka przesada. Będę musiała złapać Dominika i z nim porozmawiać bez świadków. Przecież nie może tak być żeby jakiś pedał podrywał mi męża. No i nas nagrywał. Ale pan Robert na osadzie naprawdę mógł by się przydać. Quick w sumie pierwszy raz zabrał mnie ze sobą na podpisywanie jakiejś umowy. Wszystko poszło sprawnie jeszcze nawet nie zaczął się wyścig. Brazylijczycy podpisali umowę która nawet jak dla mnie wydawała się nie korzystna. Ich strata to nasz sukces więc Quick był zadowolony. Wtedy na samym początku dżokej zaczął mieć jakiś problem z koniem który należał do Quicka. Kretyn nawet nie dawał sobie rady z wprowadzeniem konia do boksu startowego. Co z niego za dżokej i co za trener prowadził tego konia kiedy nawet nie przyzwyczaili konia do boksu i hałasu. Przecież ten koń ewidentnie się bał. Lubiłam konie przecież dziadek miał ich masę. Przestałam ufać koniom od momentu kiedy w wieku 12 lat z niego spadłam. Ale nie znaczy że się nie znam a tej dżokej był beznadziejny. No i wtedy Quick postawił sobie za cel żeby jego koń wygrał i sam poszedł go dosiąść. No nie wierze... Usiadłam, a Damon na szczęście spał dalej.
Podszedł jakiś mężczyzna i powiedział coś po Włosku ale nie miał Włoskiego akcentu. Mężczyzna miał około 25 lat, był dość przystojny chociaż nie w moim typie. Miał dłuższe brązowe włosy związane w kitkę, brązowe przyjazne oczy i kozią bródkę. Zdecydowanie miał ruski akcent
- Niestety nie mówię po Włosku - odparłam po angielsku
- Pytałem co tak piękna pani robi tu sama. Nie spotyka się tu samotnych kobiet - wypalił mężczyzna - wyścigi konne przyciągają hazardzistów i biznesmenów
- Więc kobieta nie może odnosić sukcesów? - dopytałam
- Ależ skąd osobiście uważam że kobietom biznesy wychodzą lepiej. Dlatego wszyscy panowie przychodzą z żonami, kochankami, narzeczonymi
- Więc gdzie pana żona, kochanka, narzeczona
- Jestem kawalerem a pusta panna zepsuła by mi interesy. Potrzebuję inteligentnej kobiety. Postawiłem na 6 ale chyba stracę.
- Uważam że dobrze pan postawił - zapewniłam
- Więc nie dość że kobieta sukcesu to jeszcze zna się na koniach.
- To koń mojego męża - wypaliłam
- Więc jestem pełen nadziei i nawet jak przegra to ja wygrałem poznając tak uroczą kobietę. Jak dobrze pamiętam jest pani polką może łatwiej będzie pani mówić w swoim rodowym języku
- Zna pan polski - wypaliłam po polsku
- Oczywiście znam kilka języków. Oglądałem w telewizji pani ślub gratuluje. A gdzie szanowny małżonek?
- Stara się aby pan nie stracił na zakładzie - wypaliłam
- Podziwiam pani męża - powiedział - żałuje tylko że nie znalazłem się na liście gości
- Nie ja ją ustalałam panie... - dopiero teraz przypomniałam sobie że się nie przedstawił
- Przepraszam pani Yohate
Pierwszy raz ktoś powiedział do mnie nazwiskiem Quick. Dopiero teraz zrozumiałam że rzeczywiście już nie nazywam się Blake
- Gdzie moje maniery - ciągnął mężczyzna - Ivanow - przedstawił się
Zdecydowanie Rusek. Zapatrzyłam się na wyścig.
- Może jednak nie stracę - ucieszył się rusek
- Sądzę że ma pan szanse wygrać - zauważyłam
Wtedy Diabeł Quicka zrównał się z siwym arabem od księżniczki. I minął metę wyprzedzając siwka o nos
- Jednak wygrał - zdziwił się mężczyzna - Miała pani rację. Miło mi było panią poznać ale obowiązki wzywają. Mam nadzieje że będzie mi dane robić interesy z pani mężem i mam nadzieję że jeszcze dane mi będzie pobyć w pani towarzystwie. Życzę szczęścia młodej parze.
Lekko ukłonił głowę i poszedł. To było dziwne, chociaż mężczyzna był miły. Nie dawał mi spokoju ten rusek był do kogoś podobny ale ja przecież nie znam żadnego ruska żeby go porównywać. Postanowiłam jednak nie wspominać o panu Ivanow. Quick od razu po wyścigu wrócił do mnie i poszliśmy do samochodu. Nawet nie czekał na wyniki. Pojechaliśmy do hotelu o co znowu mu chodzi? Quick zaczął mówić że Mariusz przysłał list który o dziwo mi pokazał. W liście napisane było wszystko to o czym wspomniał Quick. No i wspomniał o powrocie. Pierwsze co przyszło mi do głowy to, to że zwariował przecież jak można chcieć wracać do takiego szamba. Ale przecież sama zaproponowałam że pan Robert przyda się w osadzie. Podświadomie chciałam tam wracać. Chociaż tu jest bezpiecznie, jest cywilizacja, normalny świat to my przestaliśmy do niego należeć 2 lata temu. W chwili kiedy pierwszy raz złapaliśmy za broń i zabiliśmy pierwszego zimnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz