środa, 15 listopada 2017

Od Lexi

Quick wciąż nie wracał a my cały czas szukaliśmy Rozi. Przeczesaliśmy całe lasy w pobliżu. Alfred stał się strasznie rozmowny a ja nie potrafiłam zerwać tych więzi.
"-Musisz do niego iść"- powiedział już chyba po raz setny. -"Jest głodny, zimno mu" 
Spróbowałam to zignorować, po jakimś czasie się znudzi i da mi spokój, jak zawsze.
"-Jest sam i boi się"
Czy on na prawdę myśli że do niego zejdę, przecież to coś mało co nie zeżarło Drake'a i Luke'a. Co prawda ja nie byłam lepsza bo strzeliłam do dziecka ale w końcu nic mu nie było i wstał a więc chyba się to nie liczy.
"-Musisz mu powiedzieć że braci się nie zjada"- powiedział Alfred.
-Wynoś się z mojej głowy- zwróciłam się w myślach do Alfreda po raz pierwszy od dłuższego czasu.
"-Musisz do niego iść. Jest głodny..."
-Dobra czaję, pójdę do niego ale tylko raz a ty się wyniesiesz z mojej głowy. 
Alfred się zgodził i faktycznie od razu zamilkł. Przez chwilę się zastanawiałam nad tym na co się zgodziłam, co ja mówię, co zaproponowałam. Był wczesny ranek a więc wszyscy jeszcze spali. Wzięłam kawałek jakiegoś mięsa i zeszłam na dół.
To coś już czekało na mnie na środku i powarkiwał cicho. Na podłodze nie widziałam już krwi, jedyne co świadczyło o obecności tej kobiety były skrawki brudnych ubrań ułożone na jedną stertę. Wyglądało to jak legowisko jakiegoś zwierzęcia. Przykucnęłam na schodach i rzuciłam na środek kawałek zamrożonego mięsa. Dopiero teraz uświadomiłam sobie że raczej nie zje zamrożonego mięsa i czy w ogóle je ruszy skoro nie biega. Ciekawe czy w ogóle ma zęby. Alfred Junior powąchał mięso i zaczął raczkować w moim kierunku.
-nie podchodz do mnie- rozkazałam. Junior nie zrażony szedł dalej, wysłał mi swoje myśli, jako że nie rozumiał za bardzo słów pokazywał mi obrazy. Faktycznie musiał być głodny i prawdopodobnie zimno też mu było. Cofnęłam się o kilka schodków dalej, stworek zatrzymał się pod schodami.
-Nie przyniosę ci żywego mięsa- wyjaśniłam- wystarczy że zeżarłeś swoją matkę.
Alfred Junior sprawiał wrażenie jakby mnie słuchał i chyba rozumiał bo się odkręcił i wrócił na swoje legowisko i zaczął lizać to mięso.
Wyszłam z bunkru w salonie wpadłam na Julę.
-nie śpisz już? - spytała
-Od jakiegoś czasu, myślisz że znajdziemy Rozi?
-Nie wiem- przyznała- ale przecież nie mogła zniknąć.
Co chwila ktoś z chodził na dół. Śniadanie zjedliśmy w milczeniu.
-Szukanie jej po lesie nie ma sensu- przerwał ciszę Luke, Drake spojrzał na niego morderczym wzrokiem
-To moja siostra, nie przestanę jej szukać, jak ci się to nudzi to nikt ci nie każe.
-Nie mówię że nie powinniśmy jej szukać tylko że tutaj jej nie ma, musimy jej poszukać gdzieś dalej. To twoja siostra gdzie mogłaby być?
-Skąd mam wiedzieć geniuszu, ona zaginęła a nie poszła na spacer.
-Może jednak po prostu nie poradziła sobie z sytuacją, Quick sobie poszedł...
-Nie zostawiłaby Damona- przerwał mu Drake, akurat z tym musiałam się zgodzić.
-Poszła szukać Drake i nie wróciła- przypomniałam
-Skoro sugerujecie porwanie to chyba oczywiste jest to że jej tu nie będzie- powiedział Luke i podejrzewałam że chciał dodać o ile żyje ale się powstrzymał.
-Rozi nie jest głupia,-stwierdziłam-  załóżmy że ją porwali, może udało jej się uciec, może jest... - ranna chciałam powiedzieć ale się powstrzymałam- może nie może wrócić, na przykład jest otoczona zimnymi i gdzieś się zatrzymała.
-Ok, pojedziemy do Krakowa- zadecydował Drake- jest nie daleko no i tam mieszkaliśmy.
-Dobra ja z Julką pojedziemy w drugą stronę- powiedział Luke.
W tym momencie w drzwiach stanął Quick. Luke od razu do niego podszedł i próbował z nim porozmawiać ale oczywiście Drake musiał się na niego rzucić.
Miałam już tego dość. Gdyby Quick nie poszedł, Drake by go nie szukał a Rozi nie szukała by Drake'a i by nie znikła. Do tego jeszcze to coś w bunkrze, postanowiliśmy że nie tworzymy żadnych zombie, profesorek zrobił co chciał ale Quick powinien nam powiedzieć o tym, powinien coś z tym zrobić. Przecież to jakiś potwór który myśli tylko o krwi i mięsie, najlepiej świeżym i jeszcze ciepłym.
-A to za co?- spytał zdziwiony Quick dopiero teraz dotarło do mnie że go uderzyłam.
-Za Alfreda- rzuciłam.
-nie zabiłem żadnego - od razu wyjaśnił
-To idz do bunkra i to zrób bo mi się nie udało. Co ty sobie myślisz?  Luke mnie zwinął i kazał mi się uspokoić. Nie zdążyłam nawet do pokoju dojść kiedy poczułam ten ból jakby coś mnie przebiło. Krzyknęłam z bólu i pewnie gdyby mnie Luke nie podtrzymał padłabym na podłogę.
Brat doprowadził mnie do łóżka i próbował dowiedzieć się co mi jest. Ból nie ustępował wręcz przeciwnie nasilał się. Miałam wrażenie jakbym była krojona na kawałki. Co chwila traciłam przytomność i ją odzyskiwałam, chciałam aby to się skończyło, wolałabym już umrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz